Dziwny przetarg na "nówkę full wypas" dla sądu
Podobno wisi nad nami kryzys, rząd wzywa do zaciskania pasa, zapowiada ostre cięcia i oszczędności.
Są jednak w Polsce miejsca, których konieczność wyrzeczeń się nie ima. Na przykład Wojewódzki Sąd Administracyjny w Kielcach, który ogłosił przetarg na zakup samochodu osobowego. Oczywiście nie byle jakiego...
Powaga wymiaru sprawiedliwości wymaga, by jego przedstawiciele poruszali się godnymi tej powagi pojazdami. Ma to być zatem auto fabrycznie nowe, z bieżącej produkcji.
Ale na tym nie koniec wymagań. Ze szczegółowej specyfikacji zamówienia publicznego dowiadujemy się, że kielecki WSA pragnie nabyć pięciomiejscowego sedana, w kolorze czarnym (metalik lub perła), z silnikiem benzynowym o pojemności nie mniejszej niż 1900 ccm i mocy co najmniej 200 KM.
I tu pojawia się pierwsza wątpliwość: po co prezesowi sądu administracyjnego (bo domyślamy, że to on będzie głównym użytkownikiem auta) taka mocna bryka? Nie przypuszczamy, by chodziło o szpan, więc jedyne racjonalne wytłumaczenie, jakie przychodzi nam na myśl, to to, że kruczoczarny "sedanik w benzynie" będzie w wolnych od innych zajęć chwilach wynajmowany miejscowej policji i, po zamontowaniu wideorejestratora, służył do ścigania piratów drogowych.
Wóz świętokrzyskich sądowników administracyjnych ma być wyposażony w takie oczywiste oczywistości, jak komplet poduszek powietrznych, różnego rodzaju systemy bezpieczeństwa i czujniki (w sądownictwie czujności nigdy za wiele), skuteczne reflektory biksenonowe, automatyczną skrzynię biegów (koniecznie, jak zaznaczono, z możliwością ich ręcznego przełączania), komputer pokładowy, tempomat, nawigację satelitarną zintegrowaną z radioodtwarzaczem, ale składający zamówienie nie zapomnieli też o odrobinie, no, może więcej niż odrobinie luksusu. A co, żyje się raz, co tam kryzys...
Zatem: dwustrefowa automatyczna klimatyzacja, skórzana tapicerka, podgrzewane fotele z przodu i z tyłu itp. Nie zapomniano nawet o takich szczegółach, jak chromowane listwy wokół bocznych szyb, na przednim zderzaku i pokrywie bagażnika, oraz, uwaga - o schowku na parasol (z parasolem) i okulary (o obecności okularów w wyposażeniu specyfikacja nie wspomina).
Lista wymagań wobec sądowej limuzyny jest rzecz jasna o wiele dłuższa, przytoczyliśmy tylko część jej pozycji. Nietrudno zauważyć, że pasuje do nich jak ulał skoda superb 2.0 TSI 200 KM ze skrzynią DSG. W bogatej wersji, z licznymi elementami wyposażenia dodatkowego.
Spójrzmy choćby na określone w zamówieniu warunki, dotyczące zużycia paliwa. Według specyfikacji przetargowej, dostarczony samochód powinien spalać średnio nie więcej niż 8 litrów benzyny na 100 km, w mieście maksimum 11 l, a w przypadku tras pozamiejskich górny limit ustalono na 6,5 l. Dla wspomnianego modelu skody owe wartości wynoszą, zgodnie z danymi fabrycznymi, odpowiednio 7,8 l/100 km, 10,6 l i 6,3 litra. Cóż za przypadek...
Podobnie jest z rozstawem osi: ma wynosić minimum 2740 mm, i pojemnością bagażnika: co najmniej 550 l. W skodzie superb mamy 2760 mm między osiami i 565 litrów kufra. Nie trzeba chyba dodawać, że flagowa czeska limuzyna spełnia też precyzyjne oczekiwania zamawiającego co do wyspecjalizowanych schowków oraz liczby i rozmieszczenia chromowanych elementów ozdobnych.
Czy zamiast wdawać się w skomplikowane procedury przetargowe i bawić w teatr nie byłoby prościej poprosić najbliższego dealera o "czarnego superba nówkę full wypas dla prezesa"? Pewnie tak, ale nie pozwalają na to przepisy. A wszystko wszak musi odbyć się zgodnie z prawem. Przecież chodzi o sąd!
A swoją drogą ciekawe, jak wyglądałoby zamówienie na służbowy pojazd dla WSA w Kielcach w czasach przed wynalezieniem samochodu? Może trochę szkoda, że epoka karet zaprzężonych w szóstkę karych koni z chromowanymi pióropuszami na łbach i inkrustowanych złotem lektyk (do podróży na krótkich dystansach) już minęła...