100 km za 4 zł? To możliwe!
Chociaż w Polsce jednym z głównych celów, jakim sprostać musi samochód jest wywieranie wrażenia na sąsiadach, należy pamiętać, że podstawową funkcją pojazdu jest ułatwienie jego użytkownikowi przemieszczania się.
Dobre auto to takie, które robi to bezpiecznie i szybko. Najlepsze - takie które robi to tanio... Z tego właśnie względu Polska jest europejską stolicą LPG - niemal na każdym rogu można u nas spotkać zakład, który oferuję przeróbkę na gaz. Różnica w cenie litra wynosząca ok 40 % sprawia, że chętnych nie brakuje. Auto miejskie, takie jak corsa czy clio, potrafi zadowolić ok 8 litrami LPG na 100 km. Oznacza to, że koszt przejechania 100 km oscyluje w okolicach 16 zł.. A co, gdyby udało się przejechać ten dystans za 4 zł?
Fakt, wygląda to trochę podejrzanie, ale wynik taki jest całkiem realny. Trzeba jednak zastosować się do kilku podstawowych zasad. Pierwsza z nich głosi - pozbądź się silnika!
To nie żart. Żeby jeździć tanio trzeba zerwać z dotychczasowym podejściem do kwestii samochodu. Elementem, który generuje największe koszty jest właśnie silnik. Zużywa paliwo i materiały eksploatacyjne. To nieprzerwana lawina wydatków. Koleje generuje osprzęt - rozrusznik, alternator, układ chłodzenia. Z punktu widzenia ekonomisty - to bomby z opóźnionym zapłonem. Jedna awaria i możemy mieć problemy z dopięciem miesięcznego budżetu.
No dobrze, ale co potem? Samochód bez silnika jest przecież jak syrena morska. Może i ma wartość estetyczną, ale na co dzień zupełnie się nie sprawdzi. Brakuje niezbędnych elementów wyposażenia...
Tutaj właśnie dochodzimy do drugiej zasady taniego jeżdżenia - klucz do sukcesu to akumulatory i motor elektryczny. Fakt - dla człowieka z "benzyną we krwi" patroszenie auta z silnika i wstawianie w to miejsce motoru elektrycznego jest bezczeszczeniem pozbawionych serca zwłok. Na sprawę trzeba jednak spojrzeć z nieco innego punktu.
Większość testów przeprowadzanych przez producentów wskazuje, że średni dzienny przebieg samochodu waha się w okolicach 60 km. Pojazdy służą głównie do przemieszczania się pomiędzy miejscem pracy a domem, od czasu do czasu czeka je "wypad" na zakupy. Stojąc w korku zużywa się ogromne ilości paliwa, spaliny wydobywające się z rur wydechowych degradują środowisko. Samochód elektryczny ma tę przewagę, że jego silnik działa tylko w dwóch trybach - on i off... Obroty biegu jałowego nie istnieją, nie ma też konieczności wkręcania silnika na wysokie obroty - moment obrotowy ma stały przebieg i dostępny jest właściwie "od ręki".
W tym miejscu odezwą się zapewne głosy sprzeciwu. Napęd elektryczny ma przecież poważne wady. Do głównych należą mały zasięg i duża masa wyposażonego w baterie samochodu, a co za tym idzie - całkowite wykastrowanie pojazdu z osiągów. Czy aby na pewno?
Okazuje się, że w czasie, gdy inżynierowie opracowywali kolejne wcielenia common raila, bezpośredni wtrysk i turbosprężarki o zmiennej geometrii, fani elektryczności nie próżnowali. Na rynku pojawiła się nowa generacja jednostek elektrycznych, w których udało się znacznie zredukować masę. Dla przykładu silnik firmy Lynch Motor Company LTD o mocy znamionowej 13 kW (chwilowa 30 kW) waży obecnie ok 11 kg. Jego średnica to 205 mm. Jeszcze kilka lat temu jednostka o takich osiągach miała masę 70 kg a jej średnica wynosiła 400 mm!
Niestety, tutaj zaczynają się pierwsze schody. Żeby silnik mógł pracować musimy mu zapewnić energię elektryczną. Ta dostarczana jest przeważnie z baterii akumulatorów trakcyjnych, które z racji bezpieczeństwa - muszą zostać zamknięte w specjalnej skrzyni ze stali nierdzewnej. To wpływa oczywiście na masę pojazdu. Samochód po przeróbce na napęd elektryczny waży przeważnie o ok 150 kg więcej, niż jego odpowiednik z silnikiem benzynowym. Dramatu nie ma, ale biorąc pod uwagę np. opla corsę osiągi nieco spadają.
Pamiętajmy jednak, że słowo osiągi dotyczy przyspieszenia i prędkości maksymalnej. Ta ostatnia nie powinna nas jednak interesować zakładając, że auto użytkować chcemy w jeździe miejskiej. Vmax w okolicach 100 km/h zupełnie wystarczy do dynamicznej jazdy po obwodnicy, stały przebieg momentu obrotowego jest gwarancją dynamicznego rozpędzania.
Pamiętajmy jednak, że sama wymiana silnika i wyposażenie auta w akumulatory to jeszcze nie wszystko. Ingerencji wymagają np. takie układy, jak hamulcowy czy grzewczy. Żeby zachować wspomaganie hamulców niezbędna jest instalacja elektrycznej pompki podciśnienia, jeżeli chcemy by zimą w aucie było ciepło, konieczne będzie też zamontowanie elektrycznej nagrzewnicy (która wpływa na zasięg) lub sprawdzonych, acz drogich systemów olejowych, jak np. webasto. Podobnej ingerencji wymaga też wspomaganie kierownicy - wzorem marek francuskich trzeba będzie zastosować układ wspomagany elektrycznie.
W Polsce konwertowanie pojazdów na napęd elektryczny jest jeszcze w powijakach. W Stanach Zjednoczonych popularność tego rozwiązania wzrasta z każdym dniem, mimo wysokich cen usługi przed warsztatami ustawiają się kolejki. Czy gra jest warta świeczki? Przerobienie niewielkiego samochodu na gaz, co pozwoli nam zmniejszyć wydatki na paliwo o połowę, to koszt ok. 4 tys zł. Mając auto z napędem elektrycznym koszt 1 km może spaść nawet o 90%. Aby przejechać 100 km przykładową corsą trzeba będzie zapłacić ok 4 zł. Oszczędzimy też na naprawach i ubezpieczeniu. Nie ma pojemności skokowej, więc ubezpieczenie zapłacimy takie, jak za malucha. Zakładając średni przebieg na poziomie 15 000 km daje to oszczędność aż 5 000 zł rocznie!
Niestety, w tym miejscu euforia się kończy... Przy obecnych cenach euro średni koszt przeróbki auta klasy B na napęd elektryczny to ok. 25 tys. zł. Inwestycja zwróci się więc po 5 latach zakładając, że akumulatory bez uszczerbku zniosą ok 1400 cykli ładowania jakie je czeka, i że te 25 tys. wyciągniemy z własnej kieszeni. W przypadku kredytu, pierwszych oszczędności możemy się spodziewać po 6 latach.
Co ciekawe, podobne oszczędności otrzymamy wpłacając te 25 tys. zł na ośmioprocentową lokatę i systematycznie, każdego roku płacąc za paliwo 5 tys. zł. w tym przypadku jednak, nie będziemy się mogli nazwać przyjaciółmi środowiska. Pamiętajmy również, że auta z napędem elektrycznym objęte są pewnymi przywilejami. Bez obaw będzie można np. wjechać na krakowski rynek, w przygotowaniu jest też zmiana przepisów zwalniająca właścicieli takich aut z opłat za parkowanie w centrum. Przekonaliśmy Was?