Nie tylko Kuba - europejska wyspa "szrociaków"

Kuba to nie tylko "wyspa jak wulkan gorąca" pełna słońca, cygar i muzyki. To również swoista mekka dla miłośników samochodów zabytkowych. Amerykańskie krążowniki z lat 50. i 60. można tu spotkać praktycznie na każdym kroku. Jak się jednak okazuje również w Europie jest kraj, w którym fanatycy starych aut nabawią się bólu karku.

.
.Informacja prasowa (moto)

Grecka wyspa Rodos zwana jest również "Wyspą Rycerzy", chociaż - patrząc po zdjęciach - powinna nosić miano "wyspy szrociaków". Praktycznie na każdym kroku można tu się natknąć na z wolna jadący stary pickup Toyoty lub stojącą w krzakach rosyjską Ładę, a nawet Poloneza. Jako ciekawostkę warto dodać, że ten ostatni stoi w tym samym miejscu od 2011 roku -  na YouTube można znaleźć stare nagranie pt. "Polonez FSO w Grecji na Rodos".

Wiele ze stojących na poboczach egzemplarzy jest mocno zdekompletowanych, a poruszające się po drogach "zabytki" wyglądają jakby się miały wkrótce rozsypać. Z drugiej strony grecki klimat - długie i gorące lata oraz łagodne zimy powoduje, że takie stare samochody są tutaj bardziej narażone na wyeksploatowanie i dewastację, niż na rdzę. Oznacza to, że rzadsze i cenniejsze okazy - a tych na Rodos można znaleźć całkiem sporo - mogą stać się dobrą bazą do odbudowy lub dawcą części.

Moda na motoryzację rodem z PRL-u

Również w Polsce rynek samochodów klasycznych i youngtimerów systematycznie się rozwija. Jak twierdzą specjaliści, w tym momencie jest zarejestrowanych w naszym kraju około 60 tys. samochodów zabytkowych posiadających "żółte" tablice rejestracyjne. Dla porównania - w Wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest około 1,1 mln pojazdów historycznych.

.Informacja prasowa (moto)

- Nie oznacza to wcale, że Polska jest daleko w tyle za Europą. Pomimo słabych tendencji nabywczych możemy pochwalić się warsztatami renowatorskimi na najwyższym światowym poziomie. To właśnie do nich trafiają na remont liczne pojazdy zabytkowe zagranicznych kolekcjonerów - dodaje Michał Prząda, marketing manager w Ardor Auctions.

Dla wielu osób lubiących klasyczną motoryzację dużą przeszkodą w posiadaniu takiego samochodu jest cena. Dla przykładu - oferowana na portalu gieldaklasyków.pl Toyota Celica 2000 GT została wyceniona przez sprzedającego na 89 tys. zł, a Fiat Spider z 1976 roku wymaga wyłożenia 55 tys. zł.

Nie znaczy to, że najdroższe i najbardziej cenne egzemplarze nie znajdują w Polsce nabywców. Na ostatniej aukcji zorganizowanej przez Ardor Auction - pierwszym w Polsce domu aukcyjnym zajmującym się samochodami klasycznymi i zabytkowymi -  Jaguar E-Type z 1968 przy cenie wywoławczej 300 tys. zł został sprzedany za 315 tys. zł, a Fiata 500 z 1975 roku wylicytowano za 42 tys. zł.

.Informacja prasowa (moto)

- W trakcie naszych aukcji obserwujemy coraz większe zainteresowanie osób młodych mających około 30 lat. Można przy tym zauważyć, że zainteresowanie samochodami klasycznymi rośnie wraz z możliwościami finansowymi. Pokrywa się to oczywiście z rozwojem zawodowym młodych ludzi, kiedy to w okolicach 30-ego roku życia zaczynają mieć możliwość rozwoju swojej pasji i zakup pierwszego auta klasycznego - dodaje Michał Prząda, Ardor Auctions  - Właśnie to pokolenie bardzo często celuje w youngtimery. Głównie ze względu na oczywiste wspomnienia związane z latami 80. oraz przystępność cenową. Stąd również taka, a nie inna konstrukcja naszej oferty na jesienną aukcję, która odbędzie się już 30 września w Warszawie. Znajdziemy tam kilka ciekawych aut, które można śmiało nazwać ikonami epoki youngtimerów, w tym chyba najbardziej flagowe i poszukiwane BMW M3 E30. To właśnie tego typu samochody pociągają młodych ludzi, co nas oczywiście niezmiernie cieszy, ponieważ możemy towarzyszyć ich przygodzie z zabytkową motoryzacją od samego początku, oraz pomóc w rozwinięciu tej pasji do bardziej zaawansowanej formy, która może się przejawić kilka lat później dużo ciekawszymi zakupami.

.Informacja prasowa (moto)

Nie tylko "do garażu" - klasyki coraz częściej również na tor

Samochody klasyczne i youngtimery przyciągają swoim urokiem nie tylko kolekcjonerów. Wielu fanów motorsportu wykorzystuje potem swoje auta do startów w organizowanych w Polsce zawodach. Wśród zawodów typu "track day" największym cyklem jest Inter Cars Classicauto Cup.

- Z roku na rok na linii startu Classicauto Cup pojawia się coraz więcej ciekawych modeli. Przeważają samochody wyprodukowane w latach 80. i 90., ale wśród naszych kierowców nie brakuje również właścicieli o wiele starszych egzemplarzy. Widać, że moda na samochody zabytkowe i youngtimery coraz częściej przekłada się na wykorzystanie ich w motorsporcie - komentuje Tomasz Ważyński, organizator Inter Cars #CAC - Wśród zawodników startujących w #CAC prym wiodą oczywiście konstrukcje japońskie i niemieckie, ale na liście startujących aut pojawiają się również nieczęsto spotykane, ale zasłużone dla sportu motorowego perełki. Warto więc na własne oczy przekonać się, jak radzą sobie one po latach. W serii Classicauto Cup pozostała jeszcze jedna eliminacja. Za niecały miesiąc - 8 października - kierowcy spotkają się na torze w Jastrzębiu.

To także inwestycja

Samochód zabytkowy jest niewątpliwie również bardzo ciekawą formą inwestycji. Jak dodaje Michał Prząda - znany mu egzemplarz Porsche 911 został kupiony 10 lat temu za kwotę 54 tys. zł. Dzisiaj samochód jest wart 60 tys. euro - jest to kwota, która była zaproponowana przez jednego z chętnych zakupu. Biorąc pod uwagę koszty utrzymania pojazdu w odpowiedniej kondycji przez tyle lat w dalszym ciągu jest to 4-krotny przyrost wartości w ciągu 10 lat. Motoryzacja zabytkowa może być inwestycją, należy jednak postępować ostrożnie, ponieważ tak jak w przypadku innych form lokowania kapitału, można popełnić błąd, jednak ryzyko nie jest aż tak duże.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas