Milion kilometrów? Dla tego auta to norma!

Wydawać by się mogło, że pojazd, w stosunku do którego często usłyszeć można określenie "najlepszy samochód na świecie", musi być ze wszech miar wyjątkowy.

Okazuje się jednak, że aby dorobić się tego zaszczytnego miana, nie trzeba wcale ekstrawaganckiej stylistyki, powalających osiągów i rewolucyjnych rozwiązań technicznych. Wystarczy do tego zwyczajny, rodzinny sedan. Jest tylko jeden warunek - pracujących nad projektem inżynierów nie mogą popędzać księgowi...

W tym roku swoje trzydzieste urodziny obchodzi model, który na dobre zapisał się w historii motoryzacji. Równo trzy dekady temu, na salonie motoryzacyjnym we Frankfurcie, zadebiutował Mercedes W124.

Auto nie miało łatwego startu - zastąpienie słynącej z legendarnego komfortu i trwałości "beczki" (typoszeregu W123) wydawało się wręcz niemożliwe.

Reklama

Za kształty nadwozia odpowiadali Joseph Gallitzendörfer i Peter Pfeiffer, nadzorowani przez ówczesnego szefa projektantów Mercedes-Benz, Bruno Sacco. To on był autorem pomysłu opracowania kluczowych elementów stylistycznych wspólnych dla wszystkich modeli. Sacco chciał, by każdy Mercedes od razu kojarzył się z elitarną marką. Spod jego ręki wyszły m.in zbliżone stylistycznie "baby benz" - W201 i majestatyczna w swej wielkości klasa S typoszeregu W140.

Warto przypomnieć, że w początku lat osiemdziesiątych samochody tworzyło się inaczej niż dzisiaj. Obecnie, dzięki modułowym platformom podłogowym i projektowaniu komputerowemu, do stworzenia ostatecznego projektu auta potrzeba zaledwie kilkunastu miesięcy. Wówczas same prace projektowe pochłaniały około 5 lat.

Inaczej wyglądała też średnia długość rynkowego żywotu przeciętnego modelu. W przypadku W124 na etapie prac projektowych zakładano, że auto wytwarzane będzie przez co najmniej 8 lat (w rzeczywistości samochód przetrwał w ofercie 11 lat).

Kreśląc linie nadwozia, Sacco, podobnie jak sztab inżynierów, zakładał też, że klienci decydujący się na mercedesa będą korzystać z auta przez dwadzieścia (!) lat. Jeśli więc zsumujemy pięcioletni okres projektowy, ośmioletni okres produkcji i dwudziestoletnią eksploatację, to okaże się, że kształty karoserii musiały godnie opierać się duchowi czasu przez... przeszło trzy dekady!

Mało kto wie, że tak charakterystyczne dla W124 rozwiązania, jak np. zwężające się ku tyłowi błotniki czy "żebrowane" tylne światła, podyktowane były aerodynamiką. W 1984 roku W124 mógł pochwalić się współczynnikiem oporu powietrza Cd wynoszącym 0,28. Dla porównania wynik Audi A3 z 2006 roku czy Subaru Impreza z 2004 roku miały wynik 0,33.

Duże pole do popisu mieli też inżynierowie. Warto przypomnieć, że to właśnie ten samochód posłużył do wyznaczenia standardów bezpieczeństwa, wg których Euro NCAP zaczęło przyznawać pojazdom słynne gwiazdki.

Fabryczne testy zderzeniowe przeprowadzano przy prędkości 55 km/h. Oprócz takich rozwiązań, jak strefy kontrolowanego zgniotu, wzmocnienia boczne czy bezpieczne (pochłaniające energię i ograniczające liczbę obrażeń ciała) materiały wykończeniowe, zatroszczono się też o niechronionych uczestników ruchu.

Przykładowo, maskę zaprojektowano w taki sposób, by  w możliwie najwyższym stopniu chroniła pieszych. Nie mniej ważne były również takie rozwiązania, jak chociażby pojedyncza przednia wycieraczka, która swoim zasięgiem obejmowała 86 proc. powierzchni szyby. W tamtych czasach był to  wynik rekordowy. Jej nietypowy, liniowo-obrotowy ruch sprawiał, że narożniki szyby były czyszczone równie skutecznie jak w przypadku wycieraczek tradycyjnych. Seryjne wyposażenie wszystkich wersji obejmowało też podgrzewane dysze spryskiwaczy.

Zawieszenie korzystało z rozwiązań wprowadzonych w 1982 roku, w modelu W201. Z przodu zastosowano kolumny resorujące oparte na wahaczach poprzecznych, a z tyłu konstrukcję wielowahaczową(!).

W momencie debiutu W124 był dostępny w siedmiu wersjach silnikowych: 200 D, 250 D, 300 D, 200, 230 E, 260 E oraz 300 E. Na rynku włoskim wprowadzono również odmianę 200 E. Przez lata model pozostawał wierny klasycznej nomenklaturze Mercedesa, z trzycyfrową liczbą informującą o pojemności jednostki napędowej i literą wskazującą na jej typ.

Sukces W124 opiera się w dużej mierze na bogactwie wariantów. We wrześniu 1985 roku we Frankfurcie zadebiutowała wersja kombi, zaopatrzona w hydropneumatyczne tylne zawieszenie z systemem kontroli prześwitu (dostępna również w wersji siedmioosobowej). Równolegle wprowadzono automatycznie dołączany napęd na obie osie 4MATIC, dostępny dla wszystkich modeli 124 z jednostkami 6-cylindrowymi. W 1987 roku zadebiutowało coupe, ze skróconym o 8,5 cm rozstawem osi.

W 1989 roku typoszereg 124 doczekał się poważniejszego liftingu. Wszystkie wersje otrzymały tzw. "szeroką listwę", wprowadzoną wcześniej w coupe, a do oferty dołączył wariant z wydłużonym o 80 cm rozstawem osi (do 360 cm) i trzema parami drzwi. Opracowano go we współpracy z firmą Binz, która odpowiadała zresztą za produkcję przedłużanej karoserii.

We wrześniu 1991 roku, dokładnie po 20 latach przerwy, w ofercie marki ze Stuttgartu pojawił się kabriolet klasy średniej - gamę wersji nadwoziowych W124 uzupełnił model 300 CE-24 Convertible. Aby zapewnić wzorową sztywność nadwozia, w porównaniu do wersji coupe, inżynierowie zmodyfikować musieli około tysiąca części. Brak ważącego 28 kg sztywnego dachu trzeba było skompensować 130 dodatkowymi kilogramami stali. Specjalnie z myślą o kabriolecie opracowano też pałąk przeciwkapotażowy zamocowany za tylnymi fotelami. Sterowany przyciskiem, mógł służyć jako zagłówki, a w razie ryzyka dachowania automatycznie wysuwał się w ciągu zaledwie 0,3 s.

Wraz z kolejną modernizacją, w czerwcu 1993 roku, wprowadzono nowe nazewnictwo modelu. Pierwsza litera wskazywała na klasę pojazdu - "E", kolejne trzy cyfry - na pojemność silnika, a w przypadku wersji wysokoprężnych stosowano dodatkowo określenia "Diesel" lub "Turbodiesel" w miejsce wcześniejszego "D". Litera "E" w przypadku jednostek benzynowych z wtryskiem paliwa znikła całkowicie - w ofercie nie było już motorów z zasilaniem gaźnikowym.

Mimo wielu nowinek technicznych auto zapisało się w historii motoryzacji jako synonim trwałości. Dwudziestoletni okres eksploatacji, jaki brano na pod uwagę już na etapie prac konstrukcyjnych, sprawił, że samochód zyskał miano pojazdu "nie do zabicia". Legendarną trwałością wykazują się zwłaszcza wysokoprężne jednostki napędowe, w przypadku których przebiegi rzędu miliona km bez naprawy głównej to raczej norma niż pojedynczy wyczyn.

Produkcję sedana zakończono w sierpniu 1995 roku. Kombi wytwarzano do roku 1996, a kabriolet - do 1997. Łącznie, w 11 lat, powstało 2 213 167 limuzyn, 340 503 kombi, 141 498 coupe, 33 952 kabriolety, 2342 wersji przedłużanych oraz 6398 podwozi specjalnych. W sumie wyprodukowano 2 737 680 sztuk różnych odmian rodziny 124  - o ponad 40 tys. więcej niż w wypadku poprzedniego rekordzisty, typoszeregu 123.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy