Motocykliści to dawcy i szaleńcy. Ile jest prawdy w stereotypach?

Sposób postrzegania motocyklistów w Polsce jest wypełniony stereotypami, półprawdami powtarzanymi nie tylko w mediach, ale też pocztą pantoflową wśród kierowców. Wiele z nich nie jest prawdą, choć uczciwie trzeba przyznać, że są motocykliści którzy solidnie pracują na taką negatywną opinię.

Motocykliści często są postrzegani jako szkodliwa grupa kierowców, która nie respektuje żadnych przepisów i uważa, że jest ponad prawem. Choć wciąż trwają starania o to, aby zmienić wizerunek motocyklistów i spopularyzować jednoślady w Polsce nie tylko jako hobby, czy pasję, ale też praktyczny i oszczędny środek transportu, wizja motocyklisty zdaje się nie zmieniać.

Motocyklista to dawca organów

Musieliśmy zacząć oczywiście od tego najczęściej powtarzanego stereotypu o motocyklistach. Wbrew pozorom jest w nim więcej prawdy niż się wydaje, ale nie z tego negatywnego punktu widzenia. Po pierwsze wielokrotnie powtarzane hasło, że organy motocyklisty nie nadają się do żadnego przeszczepu (może poza siatkówką oka) po wypadku to totalna bzdura.

Reklama

Owszem wypadki motocyklowe, zwłaszcza te przy dużych prędkościach często kończą się poważnymi obrażeniami i śmiercią, ale pod tym względem niewiele różnią się od tych odniesionych w wypadkach samochodowych.

Duża prędkość, a właściwie jej nagłe wytracenie jest śmiertelnie niebezpieczne, bez względu na to czy jedziemy autem, czy motocyklem. To jasne, że motocyklisty nie chroni karoseria i poduszki powietrzne, ale jeśli uderzymy w drzewo przy 150 km/h, właściwie bez znaczenia jest to, czy zrobimy to autem czy motocyklem - skutki będą bardzo podobne.

Z drugiej strony prawdą jest, że motocykliści to często dawcy - dzieje się tak z pewnego szlachetnego powodu. Wielu motocyklistów postanowiło przekuć zły stereotyp w dobro i rejestruje się jako dawcy narządów właśnie dlatego, że zdaje sobie sprawę z ryzyka. Niefortunny wypadek motocyklisty może doprowadzić do jego śmierci, ale jego narządy mogą uratować życie innym osobom.

Dodatkowo wielu motocyklistów jest honorowymi dawcami krwi. Regularnie oddają krew, a mobilne punkty krwiodawstwa goszczą na wielu motocyklowych imprezach w całej Polsce.

Motocyklista to szaleniec i przestępca drogowy

Z tym stereotypem ciężko jest walczyć bowiem jest on powtarzany niemal przy każdej okoliczności, zwłaszcza przez kierowców, którzy nigdy nie mieli do czynienia z jednośladami. Wiąże się głównie z tym, że wysokoobrotowe silniki motocykli sportowych są zwyczajnie głośniejsze, brzmią bardziej agresywnie, a wynikające z fizyki (niewielka masa motocykla przy stosunkowo dużej mocy) osiągi i zwrotność motocykli pozwalają na znacznie szybsze przyspieszenia niż w przypadku zwykłych samochodów, przez co wyprzedzanie trwa krócej. To de facto jest bezpieczniejsze niż w przypadku samochodu - manewr wyprzedzania powinien trwać jak najkrócej, co oznacza, że powinien być wykonany dynamicznie, aby nie stwarzać dodatkowego zagrożenia.

Oczywiście na drogach nie brakuje motocyklistów, którzy korzystają z niemal pełnego spektrum osiągów swoich maszyn i "szaleją" na drogach publicznych, jednak wcale nie jest to dużo większy odsetek niż w przypadku kierowców samochodów. Kierowców samochodów, którzy pomylili drogę z torem wyścigowym również nie brakuje.

Motocykliści to niebezpieczni bandyci

Kolejna powielana bzdura, która nie ma żadnego uzasadnienia poza wyjątkami, które zdarzają się w każdej grupie uczestników ruchu drogowego. Część tego stereotypu pochodzi z filmów, w których grupy motocyklowe często przedstawiane są jak zgraja renegatów i szemranych typów, którzy za nic mają przepisy i poszanowanie innych ludzi.

Prawda jest taka, że to kreacja, która dobrze się sprzedaje w telewizji i poza prawdziwymi grupami przestępczymi, które wykorzystują kluby motocyklowe jako przykrywkę dla swojej działalności, motocykliści to tacy sami kierowcy jak inni - mają rodziny, do których chcą wrócić i realizują swoją pasję - taką samą jak jazda na rowerze, windsurfing, czy koszykówka.

Wielu motocyklistów uczestniczy w akcjach charytatywnych, zbiórkach pieniędzy, wydarzeniach typu WOŚP. Najlepszym przykładem może być tu corocznie organizowana w wielu miastach akcja Mikołaje na Motocyklach (zbiórka pieniędzy na różne cele - głównie dla dzieci z domów dziecka), czy Distinguished Gentleman's Ride mająca zwiększać świadomość mężczyzn w kwestii badań prostaty. Taki akcji co roku jest mnóstwo.

Motocykliści myślą, że są niezniszczalni

Nic bardziej mylnego. Zdecydowana większość motocyklistów zdaje sobie sprawę z większego ryzyka wynikającego z jazdy motocyklem, dlatego znacznie uważniej obserwuje drogę i zachowuje wzmożoną czujność w wielu sytuacjach, spodziewając się zagrożenia z różnych stron - także wynikającego z nieuwagi innych kierowców.

Motocykliści uważniej obserwują otoczenie unikając sytuacji, w której przyczepność nawierzchni może ulec zmianie, jeżdżą znacznie wolnej w deszczu czy po mokrych drogach, starają się przewidywać ewentualne wymuszenia pierwszeństwa, które są najczęstszą przyczyną wypadków z udziałem motocykli.

Słowem, zwracają uwagę na więcej szczegółów podczas jazdy niż kierowcy samochodów.

"Jechał 300 km/h, nie mogłem go zauważyć"

W tym przypadku powinno się spuścić zasłonę milczenia, bowiem nie ma chyba stwierdzenia, które może bardziej mijać się z prawdą, a które mimo wszystko jest często powtarzane przez kierowców nie mających zielonego pojęcia o jednośladach.

Po pierwsze: Zdecydowana większość motocykli poruszających się na polskich drogach nie jest w stanie osiągnąć takiej prędkości (choć nie raz nie dwa sami motocykliści lubią się tym chełpić). Najpopularniejsze na polskich drogach motocykle turystyczne i adventure osiągają maksymalnie nieco ponad 200 km/h (średnio do 230 km/h), choppery i cruisery (jak Harleye) często nie dobijają nawet do 180 km/h.

Jedyna grupa motocykli, które mogą zbliżyć się lub przekroczyć prędkość 250 km/h to maszyny sportowe lub nakedy oparte o konstrukcje maszyn sportowych, jednak rozpędzenie się do takiej prędkości zajmuje dużo czasu, wymaga umiejętności i ogromnej koncentracji. Właściwie jedynym miejscem gdzie można osiągnąć taką prędkość na drogach publicznych jest kilkukilometrowa prosta lub autostrada/droga szybkiego ruchu.

Bzdury o tym, że motocyklista rozwinął taką prędkość na zwykłej drodze powiatowej czy krajowej można w 99% schować między bajki. Owszem, motocykle pozwalają na szybką jazdę i szybsze przyspieszenia niż w samochodzie, ale tego typu komentarze są często wymówką w przypadku kiedy kierowca, który nie ustąpił pierwszeństwa lub nie spojrzał w lusterko, a chce uniknąć odpowiedzialności. Motocykliści nie są samobójcami, o czym poniżej.

Życzenie śmierci, czyli stalowa linka na szyję

Wchodzimy w terytorium Baśni Tysiąca i Jednej Nocy. Nie zliczę ile razy słyszałem pytanie "czy to prawda, że motocykliści zakładają linkę na szyję żeby w razie wypadku zginąć od razu, zamiast zostać kaleką?". Moją odpowiedzią zwykle było duże zażenowanie, lub sarkastyczne "tak, i jeszcze odbezpieczony granat w kieszeni". To mit, który można porównać do legendy o jednorożcu.

Skąd się wziął? Prawdopodobnie to po prostu miejska legenda, choć są też podejrzenia, że takie rzeczy robili motocykliści z jednej z amerykańskich grup motocyklowych, którzy chcieli być "hardkorowi" i bezkompromisowi ostro szalejąc po drogach publicznych w Kalifornii i zakładali linkę na szyję przymocowaną do motocykla żeby "zginąć robiąc to co najbardziej kochali". To przykład jak działanie kilkunastu niezbyt rozgarniętych gości zamieniło się w ogólnoświatowy stereotyp powtarzany jak mantra na każdym kroku.

Podsumowując - mit o lince na szyi motocyklisty to totalna bzdura i zwyczajny idiotyzm.

Wyjątek potwierdza regułę

Pisząc o stereotypach dotyczących motocyklistów musimy jednak wspomnieć, że oczywiście wciąż nie brakuje motocyklistów, dzięki którym stereotypy mają się dobrze - szalejących po mieście czy poza nim, lekceważących przepisy, uciekających przed policją i ogólnie terroryzujących ulice miast, a na dokładkę chwalą się tym w internecie. Przez takich motocyklistów w każdym z powyższych stereotypów znajdzie się ziarnko prawdy, jednak generalizowanie całej grupy społecznej (jeśli mogę tak nazwać motocyklistów) ze względu na niewielką grupę oszołomów, jest wyjątkowo szkodliwe dla wszystkich i często może być przyczyną drogowej agresji wymierzonej w bogu ducha winnych użytkowników jednośladów. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stereotypy | mity | motocykl | motocyklista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy