Motocykliści robią tzw. pętlę śmierci - w ten mit uwierzyli nawet posłowie
Co jakiś czas wracają do obiegu historie o motocyklistach, którzy celowo zakładają owiniętą stalową linkę wokół szyi, której drugi koniec jest przywiązany do kierownicy. Sprawdzamy, czy ta historia to kolejny motocyklowy mit.
Spis treści:
Informacje na temat pętli śmierci co jakiś czas pojawiają się w różnych środowiskach, którym daleko jest do świata motoryzacji, a tym bardziej motocykli. Raczej są to historie opowiadane z cyklu "u cioci na imieninach". Nikt nie zna takiej osoby, ale większość o nich słyszała.
Historie z pętlą śmierci to idealny przykład "fake newsa" - ale tak stary, że pojawił się na wiele lat zanim to określenie weszło do codziennego języka. W ocenie osób spoza społeczności motocyklowej, pętlę śmierci zakładają kierowcy, aby w razie wypadku śmierć była szybka i bezbolesna. Brzmi drastycznie i absurdalnie, ale nadal wiele osób wierzy w takie teorie. Z jednej strony wynika to z niewiedzy postronnych obserwatorów, a także z naiwności.
Motocykle i pętle śmierci. Skąd się to wzięło?
Wielu motocyklistów sprawia wrażenie jakby miało coś przyczepionego do szyi. Jednak to nie jest stalowa linka, ale tak zwana "zrywka", która w razie upadku motocykla odcina zapłon. Dzięki temu chroni kierowcę i motocykl przed dalszymi zniszczeniami.
Plastikowe lub materiałowe "zrywki" są wykorzystywane przez producentów odzieży. Niektóre kombinezony przeciwdeszczowe posiadają system, który w razie kłopotów zdjąć ubranie za pomocą kilku ruchów.
Na koniec - niektórzy motocykliści montują plastikowe spirale, których jeden koniec przytwierdzony jest do kluczyków a drugi od kieszeni spodni.
Pętla śmierci a stalowe linki w lesie
Zobacz również:
- Ekspert ostrzega: polski system szkolenia kierowców nie jest nastawiony na ochronę życia
- Rowery na warszawskich ulicach to nie rowery. Ścieżki nie dla nich
- Czy przesyłka ze zdjęciem z fotoradaru to list polecony? Dobrze to wiedzieć
- Wieziesz pijanego pasażera? W jednej sytuacji jest za to 500 zł i 10 punktów
Bardzo często osoby niewtajemniczone mylą podstawowe fakty. Co jakiś czas gdzieś w Polsce pojawia się historia o stalowych linkach montowanych pomiędzy drzewami w lasach. Ich zadaniem jest odstraszanie ludzi jeżdżących na motocrossach i quadach. Są one jednak montowane nielegalnie, a policja ściga takich "pomysłowych" ludzi.
Kilka razy doszło do sytuacji, w której motocyklista mógł zostać poważnie ranny, a nawet zginąć z powodu takiej linki, czy nazywając inaczej - pętli. Mamy linkę, mamy śmierć - więc mamy gotową historię, w której bohaterem staje poszkodowany motocyklista, który z pewnością chciał popełnił samobójstwo.
Interpelacja poselska w sprawie "pętli śmierci"
Kilka lat temu sprawa pętli śmierci urosła już do takiej rangi, że zajęli się nią polscy parlamentarzyści. Posłowie Józef Lassota i Lidia Gądek wnieśli w tej sprawie interpelację do ministra spraw wewnętrznych (interpelacja nr 28414). Sugerując, że jest to powszechne zachowanie wśród motocyklistów zgłosili wątpliwość, czy tego typu zachowania powinny być dopuszczalne, pytając jednocześnie o przepis zakazujący stosowania “pętli śmierci".
Odpowiedzi w tej sprawie udzielił Grzegorz Karpiński, piastujący wówczas funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych:
Uprzejmie informuję, że z danych Komendy Głównej Policji wynika, iż w ciągu ostatnich pięciu lat Policja odnotowała tylko jeden śmiertelny wypadek motocyklisty, w którym zgon został spowodowany tzw. pętlą śmierci. Zdarzenie to miało miejsce na terenie miasta stołecznego Warszawy. Należy w tym miejscu podkreślić, iż we wskazanym okresie funkcjonariusze Policji nie odnotowali innego przypadku kierowania motocyklem przez osobę z założoną stalową linką na szyi. Wobec powyższego, z uwagi na incydentalny charakter wskazanego zachowania, nie zachodzi potrzeba dokonania zmian w obowiązującym ustawodawstwie.
Kolejna miejska legenda
W zasadzie powyższy komentarz ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powinien raz na zawsze zamknąć temat popularności pętli śmierci wśród motocyklistów. Owszem, zawsze może się zdarzyć przypadek raz na sto czy nawet tysiąc. Jednak w żadnym wypadku nie jest to reguła.