Podpisał oświadczenie, a potem zmienił zdanie. Ubezpieczyciel odmawia odszkodowania
Nikt z nas, kierowców, nie może mieć pewności, że nie spotka go jakaś kolizja. Nawet jeśli jeździmy bardzo ostrożnie, to przecież może zdarzyć się, że ktoś inny wykona zaskakujący manewr i uderzy w nasze auto. Niestety w takich sytuacjach faktyczny sprawca kolizji bardzo często robi wszystko, aby uchylić się od winy i odpowiedzialności.
Czy oświadczenie sprawcy kolizji oznacza załatwienie sprawy?
Wydawać by się mogło, że jeśli dorosły człowiek składa oświadczenie i je podpisuje, to wie co robi. Okazuje się jednak, że w niektórych sytuacjach takie oświadczenie jest nic nie warte.
Oto historia jaka przydarzyła się naszemu czytelnikowi, panu Robertowi z Gdańska:
"Jechałem drogą z pierwszeństwem, podporządkowaną ulicą nadjeżdżał inny samochód i byłem przekonany, że zatrzyma się, aby mi ustąpić pierwszeństwa. Kiedy już mijałem ten pojazd odczułem silne uderzenie w bok mojego samochodu. W wyniku tej kolizji cały prawy bok mojego auta został uszkodzony. Kobieta, która kierowała tamtym samochodem na początku przeprosiła mnie i przyznała, że stopa ześlizgnęła się jej z pedału sprzęgła. Zaproponowałem więc, by po prostu napisała oświadczenie i będzie po sprawie. Nie byłem oczywiście zadowolony z tego co się stało, bo mój samochód ma dopiero rok i nigdy nie był uszkodzony, ale cóż mogłem zrobić.
Pani długo się zastanawiała, ale w końcu napisała oświadczenie i w ten sposób się rozstaliśmy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy od firmy ubezpieczeniowej, z którą ta kobieta zawarła ubezpieczenie OC otrzymałem informację o odmowie wypłacenia odszkodowania. Dowiedziałem się wówczas, że kierująca wycofała swoje oświadczenie argumentując to tym, że był bardzo zdenerwowana, nie wiedziała co czyni, a ja rzekomo wywierałem na nią silną presję. I co teraz mam zrobić?"
Podobnych przypadków jest bardzo wiele. Sprawca kolizji najpierw podpisuje oświadczenie, a potem naradza się ze współmałżonkiem albo ze znajomymi, a ci chętnie podpowiadają jak wykręcić się z podpisanego już oświadczenia. Zresztą w internecie można znaleźć szereg porad, jak wycofać podpisane już oświadczenie sprawcy.
Oczywiście jest to na rękę firmom ubezpieczeniowym, które bardzo chętnie znajdują pretekst do niewypłacenia odszkodowania.
Co zrobić w sytuacji gdy sprawca wycofa oświadczenie?
Można próbować przekonać firmę ubezpieczeniową, że nie zawiniliśmy w danej sytuacji, ale nie będzie to łatwe. Trzeba by mieć do tego jakieś jednoznaczne dowody, np. nagranie z miejskiego monitoringu. O to niełatwo, szczególnie jeśli od kolizji upłynęło już kilka tygodni.
Pan Robert może wystąpić do sądu z powództwem przeciw kierującej, ale wówczas również musiałby dysponować przekonującymi dowodami. Jeśli nie miał nagrania z wideorejestratora, nie było świadków zdarzenia i nie ma zapisów z monitoringu, to sprawa jest bardzo niepewna. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że sąd zwróci uwagę na ewentualną niespójność zeznań kierującej, przez co mogłaby ona utracić w oczach sądu wiarygodność.
Ale jest to właściwie loteria, a rozprawa sądowa raczej nie wróży powodzenia.
Okazuje się zatem, że oświadczenie sprawcy kolizji nie stanowi dla poszkodowanego żadnej gwarancji, że uzyska odszkodowanie.
Co to jest wadliwość oświadczenia?
Oświadczenie składane przez sprawcę kolizji jest oświadczeniem woli. Zgodnie z kodeksem cywilnym mogą wystąpić następujące przesłanki powodujące wadliwość takiego oświadczenia: brak świadomości lub swobody składającego oświadczenie woli, pozorność, błąd, podstęp oraz groźba.
Nie wdając się w szczegóły rozważań prawnych należy raczej wykluczyć możliwość, opierając się na życiowym doświadczeniu, by osoba dorosła na skutek kolizji pojazdów była tak silnie zdenerwowana, że utraciła świadomość i nie wie co podpisuje.
Do rzadkości należą też raczej przypadki, kiedy to jeden z uczestników kolizji wyciąga nóż albo pistolet i grozi „podpisuj to oświadczenie, bo w przeciwnym razie wyrządzę Ci krzywdę”.
Błąd? Myślałam, że mam pierwszeństwo, ale jednak nie miałam? Jeśli ktoś nie zna przepisów ruchu drogowego, to sam sobie jest winien.
Jeżeli bierzemy kredyt w banku, nie możemy po paru dniach oświadczyć „Jednak się rozmyśliłem, nie chcę tego kredytu”. Złożyłeś swój podpis na umowie? To wiedziałeś co robisz! W przypadku oświadczeń sprawców kolizji jest jednak zupełnie inaczej. Takie oświadczenie może okazać się bezwartościowym świstkiem.
Rzecz jasna w systemie prawnym muszą istnieć zabezpieczenia chroniące osoby, które podpisały oświadczenie woli pod przymusem albo w stanie nieświadomości, tyle tylko, że w ruchu drogowym takie sytuacje w rzeczywistości raczej nie mają miejsca.
Gdzie jest ochrona prawna poszkodowanych w takich kolizjach?
Zasada powinna być prosta: jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości albo jesteś zbyt zdenerwowany, to niczego nie podpisujesz. Po prostu wzywasz policję. Jeśli zaś ktoś postąpił inaczej i oświadczenie podpisał, to musi ponieść tego konsekwencje.
W doktrynie prawnej należałoby przyjąć, że jeśli uczestnik kolizji, który podpisał oświadczenie potwierdzające swoją winę wycofuje je, może uczynić to skutecznie tylko wówczas, jeśli dysponuje niezbitymi dowodami wskazującymi winę drugiej strony.
W przeciwnym razie należy uznać, że wycofanie oświadczenia jest jedynie próbą od uchylenia się od odpowiedzialności.
Czy w razie kolizji zawsze wzywać policję?
Okazuje się, że niestety tak. Policjanci z jednostek ruchu drogowego mają do czynienia na co dzień z bardzo wieloma kolizjami, a poza tym zazwyczaj znają dobrze przepisy ruchu drogowego. Są więc w stanie wskazać osobę winną kolizji. Jeśli sprawca kolizji zostanie ukarany mandatem, to wówczas dla firmy ubezpieczeniowej sprawa jest jasna.
Oczywiście osoba ta może nie zgodzić się z werdyktem policjantów i odmówić przyjęcia mandatu, a wówczas sprawa trafi do sądu. Niemniej jednak policjanci sporządzą notatkę, wykonają zdjęcia, a ich zeznania będą stanowiły istotny materiał dowodowy.
To wzywanie policji nawet do najdrobniejszej stłuczki ma jednak swoje minusy. W dużych miastach na przyjazd załogi radiowozu do kolizji trzeba czasem poczekać nawet kilka godzin. Trudno jest się temu dziwić, skoro policjanci są wyzwani do naprawdę drobnych zdarzeń typu otarcie zderzaka czy błotnika.
Należy zatem ucywilizować wreszcie sposób działania prawa w tej sferze. Oświadczenie sprawcy kolizji powinno być traktowane jako oświadczenie woli nabierające mocy prawnej z chwilą jego podpisania. Tak jest w wielu europejskich krajach. Tam sprawca podaje poszkodowanemu numer swojej polisy OC, wykonuje fotografię uszkodzeń pojazdu i sprawa jest zamknięta. Dlaczego u nas tak nie może być?