"Chińskie badziewie" zalewa rynek?
Z nastaniem lata z zimowego snu wybudzają się miłośnicy dwóch kółek.
Wbrew pozorom najliczniejszej grupy nie stanowią wcale motocykliści. W dużych miastach zdecydowanie większą popularnością cieszą się skutery. Czy jednak każdy skuter wart jest polecenia?
Oto list, jaki trafił do naszej redakcji:
"Moją szczególną uwagę przyciągnął Wasz artykuł "Skuter, czyli droga przez mękę...". Uważam, że temat ten jest tak ważny, nie tylko ze względu na naciąganie ludzi, ale także ze względów bezpieczeństwa,że na pewno wskazane będzie napisanie o tym raz jeszcze.
Sam na początku roku kupiłem skuter. Uwaga! Był to sklep, który ma serwis, komis i sklep nowych, chińskich skuterów, marki nie wymienię, chiński to chiński, nie ma większych różnic. Na szczęście dobrze zorientowałem się przed zakupem i nawet mi się nie śniło, by kupić chińskie "badziewie". Warto dodać, że miał to być mój pierwszy pojazd silnikowy.
Drodzy Państwo! Upatrzony skuter jednej z najlepszych marek (Aprilia) znalazłem właśnie w tym komisie - stał obok nowych chińskich! Uwaga! Chińskie za nieco ponad 2000 zł, a ja moją Aprilię z 1998 roku nabyłem za 3000 zł...
To jest najlepszy przykład, że za jakość, nawet prawie sprzed 10 lat warto zapłacić!
Skuter miał nieco ponad 10 000 przebiegu, po przeglądzie. Silnik o pojemności 50 cm3, moc około 7 koni mechanicznych, elektryczny starter, rejestrowany jako dwuosobowy. Teraz stan licznika to 14 000 i wymieniłem w nim dotychczas tylko świecę! (trochę ponad 10 zł).
Zaraz odezwą się ludzie, którzy powiedzą, że 3000 zł to trochę dużo, za model na gaźniku (Aprilia SR50). Prawda, na aukcjach internetowych i z ogłoszeń dałoby się może dwie, może cztery stówy taniej. Ale to nie jest skuter prosto od użytkownika, a z komisu, który dał mi na niego gwarancję. Dodatkowo dostałem też nową oponę na tył, bo stara była łysawa (warta 150 zł).
Naprawdę mam nadzieję że choć jeden człowiek nie kupi chińszczyzny po moim wywodzie, po poprzednim artykule, po opiniach Komentujących. Kupienie paroletniego skutera DOBREJ firmy, (nie zajechanego) to rozwiązanie sto razy lepsze niż zakup chińczyka.
Na koniec dodam jeszcze, że są ludzie którzy bronią chińskich, bo racja rozlatuje się, ale wszystko naprawią w ramach gwarancji...
Otóż w opisanym w poprzednim artykule przykładzie widać, że nie do końca jest to prawda.
Zanim zdecydujesz się na zakup, zadaj sobie dwa podstawowe pytania: czy masz na tyle silne nerwy, żeby non stop mieć problemy ze skuterem i nie wiedzieć, czy wrócisz do domu? Czy masz ochotę, aby skuter połowę czasu stał w serwisie?
Marix"