Motocyklista uciekał. Policja strzelała...

Co lepsze, czy może raczej mniej dotkliwe: mandat, niechby i wysoki, czy więzienie? Odpowiedź wydaje się oczywista, tymczasem są ludzie, którzy tracąc zdolność jasnej oceny sytuacji i skutków własnego postępowania wpadają w ciąg zdarzeń, prowadzących do niewesołego końca. Taki los spotkał pewnego młodego mieszkańca Krakowa...

W miniony piątek w godzinach popołudniowych policjanci patrolujący drogi w rejonie ul. Wróżenickiej w Krakowie zauważyli nadjeżdżającego z dużą prędkością motocyklistę. Jeden z policjantów zasygnalizował, aby zatrzymał się on do kontroli. W tej samej chwili motocykl gwałtownie przyspieszył, kierując się wprost na stojącego na poboczu funkcjonariusza, który na szczęście w ostatniej chwili zdołał odskoczyć, unikając potrącenia. Motocyklista, korzystając z zamieszania, szybko nawrócił i popędził z powrotem w kierunku Nowej Huty.

Reklama

Policjanci ruszyli w pościg, przez megafon wzywając uciekiniera do zatrzymania się. Ten jednak nie reagował i zamiast zwolnić, jeszcze przyspieszał. Po około sześciu kilometrach wjechał na polną drogę, po której dalsza jazda radiowozem nie była możliwa. Policjanci nie dawali jednak za wygraną, wyskoczyli z samochodu i ruszyli w dalszy pościg pieszo, cały czas krzycząc do motocyklisty, by się zatrzymał. W pewnej chwili jeden z mundurowych oddał kilka strzałów ostrzegawczych, na które uciekający także nie zareagował. Po przejechaniu kilku kolejnych metrów stracił jednak równowagę i przewrócił się, spadając z motoru. Wtedy został ujęty.

Uciekającym okazał się 21-letni mieszkaniec Nowej Huty. Tłumaczył się, że jego ucieczka była spowodowana obawą przed kolejnym mandatem. Poza tym nie miał prawa jazdy na motocykl.

Za ucieczkę i atak na policjanta grożą mu trzy lata pozbawienia wolności. A mogło skończyć się na grzywnie...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama