Mark Webber, kierowca niebezpieczny. Zdaniem sędziów
Australijczyk Mark Webber długo będzie wspominał niedzielny wyścig Formuły 1 o Grand Prix Chin.
Nie dość, że w Szanghaju z powodu uszkodzeń bolidu nie dojechał do mety, to za tydzień w GP Bahrajnu straci na starcie trzy lokaty. To kara za niebezpieczną jazdę.
Webber miał pecha w sobotę, gdy w drugiej części kwalifikacji zaparkował na poboczu, ponieważ w baku zabrakło mu paliwa. Sędziom nie udało się pobrać wystarczającej jego ilości do sprawdzenia (potrzeba litr) składu chemicznego, więc - zgodnie z regulaminem - został przesunięty na ostatnie miejsce w stawce 24 kierowców. W tej sytuacji jego szefowie zdecydowali, że wystartuje w Szanghaju z alei serwisowej.
Szybko przystąpił do odrabiania strat, ale mijając brawurowo kolejnych kierowców stwarzał nadmierne zagrożenie zbyt niebezpieczną jazdą. Kulminacją był incydent na 16. okrążeniu, gdy omal nie staranował Francuza Jeana-Erica Vergne'a z Toro Rosso-Ferrari. Próbował go wyprzedzić po wewnętrznej, ale był zbyt daleko, by liczyć na powodzenie manewru. W efekcie bolidy się zderzyły, a na tor posypały się fragmenty nadwozi. To nie spodobało się sędziom, którzy ukarali Webbera.
Kilka minut później zakończył jazdę po tym, jak odpadło mu prawe tylne koło, prawdopodobnie uszkodzone podczas starcia z Vergnem, a być może zbyt słabo dokręcone przez serwisantów (w tym przypadku teamowi grozi grzywna).
Australijczyk zostanie w przyszły weekend cofnięty o trzy miejsca w porównaniu z pozycją, jaką zajmie w sobotnich kwalifikacjach na torze Sakhir pod Manamą. Natomiast pięć lokat straci tam Meksykanin Esteban Gutierrez z Sauber-Ferrari.
Gutierrez przez swoją nierozważną jazdę uderzył w tył bolidu Adriana Sutila z Force India-Mercedes. W wyniku tego zniszczeniu uległa podstawa dużego skrzydła, a także doszło do wycieku. Gdy Niemiec pojawił się na naprawę w alei serwisowej, jego technicy zamiast usuwać awarię musieli gasić płomienie. To oznaczało koniec występu ich kierowcy.
Chociaż GP Chin obfitowała w manewry wyprzedzania i dość ostrą walkę o pozycje, często na pograniczu ryzyka, sędziowie nałożyli tylko dwie kary. Pozostałe zdarzenia potraktowali jako "incydenty wyścigowe".