Czarne chmury nad Grand Prix Singapuru

Szef Formuły 1 Bernie Ecclestone potwierdził, że organizatorzy Grand Prix Singapuru chcą wycofać się z cyklu mistrzostw świata po 2018 roku, gdy zakończy się aktualnie obowiązująca umowa.

Jak uważa Ecclestone, jednym z powodów, choć nie najważniejszym, jest spadek frekwencji kibiców na wyścigach. Gdy jeszcze trzy, cztery lata temu na trybunach podczas GP Singapuru zasiadało ponad 100 tysięcy fanów, to rok temu było ich 87 tysięcy, a 18 września tylko 73 tysiące.

Obok spadku sprzedaży biletów, organizatorzy zanotowali także znacznie mniejsze dochody ze sprzedaży praw do transmisji. Badania telemetryczne ujawniły, że oglądalność wyścigu GP w 2016 roku była najniższa ze wszystkich dotychczasowych.

Zdaniem szefa F1 znacznie poważniejszym problemem Singapuru jest... spadek zainteresowania miejscowych władz i prywatnych firm zajmujących się organizacją rundy mistrzostw świata. Teraz - zdaniem Ecclestone'a - chcą one większe fundusze przeznaczyć na dalszy rozwój bazy turystycznej, Grand Prix F1 już bowiem spełniła swoje zadanie.

Reklama

"Singapur dzięki Formule stał się nagle czymś więcej niż tylko lotniskiem przesiadkowym. Władze uważają, że osiągnęły swój cel i dlatego nie chcą już Grand Prix" - powiedział 86-letni Ecclestone.

Po raz pierwszy wyścig w Singapurze został zorganizowany w sezonie 2008. Jest rozgrywany na ulicznym torze Marina Bay Street i był pierwszym w F1, który odbył się przy sztucznym oświetleniu.  Najwięcej problemów kierowcy mają ze słabą widocznością, do tego dochodzą często padające gwałtowne deszcze monsunowe.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy