Zagadkowy pożar samochodu elektrycznego. Ale tym razem nie przez baterię?
Pożary samochodów elektrycznych to nic nowego, ale ten przypadek wydaje się być szczególny. Według wstępnych ustaleń Rivian R1T wcale nie zapalił się przez baterię.
Spis treści:
Rivian R1T zapalił się podczas ładowania
Do pożaru Riviana R1T doszło na jednej ze stacji ładowania w Kalifornii. Elektryczny pick-up był podpięty do ładowarki, gdy nagle pojawiły się płomienie i objęły lewy przedni bok pojazdu. Ogień był dość duży, a momentami pojawiały się wybuchy z długimi jęzorami płomieni.
Zdarzenie wyglądało bardzo groźnie, ale szybko na miejscu pojawiła się straż pożarna, której udało się sprawnie opanować ogień. Dzięki temu nie został uszkodzony Volkswagen ID.5, który ładował się na stanowisku obok.
Jak doszło do pożaru Riviana R1T?
Obecnie trwa wyjaśniania przyczyn pożaru Riviana R1T. Tym, na co natychmiast zwrócono uwagę, był fakt, że źródłem ognia wydawało się być gniazdo ładowania. Samochód palił się tylko w okolicach tego miejsca, a nie jak to zwykle bywa od spodu, kiedy dochodzi do samozapłonu baterii.
W śledztwie uczestniczy Electrify America, czyli operator ładowarki oraz firma Rivian. Jej przedstawiciele stwierdzili w swoim oświadczeniu:
Jesteśmy świadomi tego incydentu i przeprowadzamy pełne śledztwo. Nikt nie ucierpiał w zdarzeniu i obecnie nie wygląda na to, żeby wysokonapięciowa bateria pojazdu miała w nim swój udział.
Dlaczego samochody elektryczne się palą?
Najczęstszą przyczyną pożarów samochodów elektrycznych, jest uszkodzenie jednego z ogniw baterii. Może być to uszkodzenie fizyczne, spowodowane wypadkiem, ale problem może wystąpić także w aucie zupełnie bezwypadkowym. Często do pożarów dochodzi podczas ładowania, kiedy dostarczany prąd rozgrzewa uszkodzone ogniwo i nie zadziałają systemy, mające zadanie zapobiec jego przegrzaniu się.
Rozgrzane do niebezpiecznych wartości ogniwo, zaczyna uszkadzać ogniwa sąsiadujące, co doprowadza do reakcji łańcuchowej. Baterie litowo-jonowe podczas pożaru wytwarzają bardzo wysokie temperatury i mogą palić się naprawdę długo. A ponieważ umieszcza się je w bardzo wytrzymałych obudowach ulokowanych w podłogach pojazdów, strażacy właściwie nie mają możliwości gaszenia akumulatora bezpośrednio. Co gorsza, nawet jeśli ogień uda się opanować, to uszkodzone ogniwa mogą ponownie samoczynnie się zapalić po kilku- kilkunastu godzinach. Dlatego elektryki po pożarach umieszcza się w kontenerach z wodą.
***