Tesla Semi wyjedzie na drogi jeszcze w tym roku?

Podczas gdy Tesla, swoim zwyczajem, ponownie przesunęła premierę nowego pojazdu, takim informacjom zaprzeczył... pierwszy klient, który twierdzi, że termin dostawy zamówionych egzemplarzy nie zmienił się.

Tesla Semi, czyli elektryczny ciągnik siodłowy, została zaprezentowana w 2017 roku i miała wejść do sprzedaży dwa lata później. Tradycyjnie jednak firma Elona Muska nie dotrzymała obietnicy i rynkowy debiut był sukcesywnie odwlekany. Według najnowszych informacji, Semi ma pojawić się na rynku w 2022 roku.

Okazuje się jednak, że lepiej od samej Tesli w sprawie orientuje się PepsiCo, a więc klient, który ma jako pierwszy otrzymać nowe ciągniki siodłowe. Według przedstawicieli tej firmy nic się nie zmieniło i zgodnie z planem do końca tego roku, trafi do niej partia 15 egzemplarzy. Pojawia się więc pytanie - czyje informacje są bardziej wiarygodne? Zamawiającego czy producenta?

Reklama

Teoretycznie jedni i drudzy mogą mówić prawdę. Obecnie Tesla tłumaczy kolejne opóźnienia problemami z łańcuchami dostaw. Można zakładać więc, że wszystko jest gotowe do rozpoczęcia produkcji i rozchodzi się jedynie o niezbędne komponenty. Z kolei przedstawiciele PepsiCo podkreślają, że mają do wypełnienia zobowiązania dotyczące redukcji CO2 i częścią tego planu jest wymiana floty na pojazdy elektryczne. I zgodnie z tym planem do końca roku mają otrzymać pierwszą dostawę Tesli Semi. Możliwe więc, że co prawda firma Elona Muska nie jest gotowa na seryjną produkcję, ale PepsiCo, które złożyło zamówienie na w sumie 100 ciągników siodłowych, wyjaśniło, jak bardzo byłoby wszystkim przykro, gdyby przez nieumiejętność spełniania obietnic i zobowiązań ze strony Tesli, wpłynęła na ich plany. Może więc producent odpowiednio "relokuje" zasoby, aby nie narażać się tak ważnemu klientowi.

Przypomnijmy, że Tesla Semi, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, ma mieć możliwość przewiezienia 36 ton ładunku i pokonania z nim do 805 km na jednym ładowaniu. Odległość śmieszna w przypadku tego typu transportu (szczególnie w Stanach Zjednoczonych), ale założenie jest prawdopodobnie takie, że kierowca nie może przecież pokonać takiej odległości bez zatrzymania, więc będzie się doładowywał podczas przerw. Korzystając z superchargera, baterie w Semi ma się naładować do 80 proc. w 30 minut. Wystarczy więc planować tylko takie trasy, przy których szybkie ładowarki Tesli są gęsto rozstawione.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tesla | Tesla Semi | samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy