Samochody elektryczne zabiją motoryzację? Niepokojące prognozy

W brytyjskim "Financial Times" ukazała się niedawno ciekawa analiza dotycząca planowanego przez lokalne władze zakazu rejestracji pojazdów z silnikami spalinowymi.

 Przypominamy, że zgodnie z pierwotnymi planami takie przepisy obowiązywać miały na Wyspach od 2035 roku. Rząd zastanawia się jednak nad przesunięciem tej daty na rok 2033. W tym, celu - w ramach konsultacji - władze zwróciły się z prośbą o opinię nie tylko do producentów, ale też organizacji skupiających dealerów czy sieci serwisów. Te nie pozostawiły na pomyśle suchej nitki.

Zdaniem przedsiębiorców związanych z branżą motoryzacyjną, rządowe plany mogą pozbawić pracy tysiące osób i przyczynić się do pogłębienia tzw. wykluczenia komunikacyjnego. Autorzy opinii zwracają uwagę na utrzymującą się potężna dysproporcję cen pojazdów z silnikami spalinowymi i elektrycznymi. Mimo różnych form wspierania elektromobilności i sztucznego (wynikającego chociażby ze względu na normy emisji spalin czy sposób naliczania podatku drogowego) zawyżania cen klasycznych pojazdów, wielu Brytyjczyków po prostu nie może pozwolić sobie na zakup samochodu elektrycznego.

Reklama

Eksperci zwracają uwagę, że różnice w cenach utrzymują się na stałym poziomie. Zauważają również, że kluczową rolę w ostatecznej cenie pojazdu odgrywają baterie, a te - wbrew przewidywaniom - nie tanieją i nic nie wskazuje na to, by ten trend uległ zmianie w nadchodzących latach. Wiele opinii mówi wprost, że biorąc pod uwagę utrzymujące się dysproporcje czy sieć punktów ładowania "jest zbyt wcześnie, by wyznaczyć datę stuprocentowego przejścia na napęd elektryczny".

Producenci zwracają też uwagę, że skupianie się na "elektrykach" jako jedynej ekologicznej formie transportu samochodowego jest "po prostu błędem". Przywołują przy tym chociażby hybrydy typu plug-in oraz "szereg technologii" (pomijanych przez brytyjski rząd - przyp. red.), które zapewnić mogą "szybszą i skuteczniejszą redukcję" emisji CO2 niż promocja pojazdów bateryjnych. Przyszłość samych hybryd plug-in również jest obecnie niepewna. Póki co brytyjskie władze, przynajmniej w kontekście przygotowywanych przepisów, traktują je na równi z samochodami spalinowymi.

Przedstawiciele branży motoryzacyjnej obawiają się też o lokalne miejsca pracy. Stopniowe wycofywanie z oferty pojazdów spalinowych, przy utrzymujących się wysokich cenach na auta elektryczne, spowodować może zauważalny spadek popytu na samochody w ogóle. To z kolei spowoduje skokowy spadek produkcji i redukcje zatrudnienia.

Wyznaczenie "twardej" granicy wycofania z oferty samochodów spalinowych może mieć również dramatyczny wpływ na bezpieczeństwo drogowe. Obecnie średni wiek samochodu osobowego w Wielkiej Brytanii to zaledwie 8 lat, co jest jednym z najniższych wyników w Europie. Można się spodziewać, że sytuacja ulegnie zmianie, gdy wielu obywateli straci możliwość zakupu nowego samochodu ze względów finansowych. Nasycenie rynku używanymi "elektrykami" trwać może dobrą dekadę, w czasie której miej zamożni kierowcy będą w praktyce zmuszeni do korzystania z obecnie posiadanego, coraz starszego pojazdu.

Ostatni aspekt wydaje się interesujący zwłaszcza z perspektywy naszego kraju, gdzie zarejestrowanych jest obecnie ponad 22 miliony samochodów osobowych, a udział aut elektrycznych w ogóle rejestracji nowych pojazdów wciąż nie przekracza 1 procenta. W tym miejscu warto przypomnieć, że średni wiek samochodu osobowego w Polsce wynosi obecnie blisko 14 lat. Przyjmując obecne trendy na poziomie 500 tys. rejestracji nowych aut rocznie i 1 mln rejestracji sprowadzonych aut używanych, całkowita wymiana parku samochodowego w Polsce potrwa dobre 20 lat. Oczywiście przy założeniu, że używane auta elektryczne nie staną się wcześniej towarem pierwszej potrzeby wśród niemieckich nabywców, których - podobnie jak w przypadku wielu Brytyjczyków - nie będzie już stać na zakup fabrycznie nowego samochodu...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy