Plusy i minusy samochodów hybrydowych. A jak ty je oceniasz?
W Europie Zachodniej wraz z odwrotem od diesli bardzo szybko rośnie zainteresowanie samochodami z napędem hybrydowym, czyli spalinowo-elektrycznym. Głównym powodem jest ich proekologiczny charakter i związane z tym ulgi podatkowe, przyznawane w wielu państwach nabywcom i właścicielom tego typu aut.
W Polsce ludzie i instytucje, odpowiedzialne za przyszłość transportu drogowego najwyraźniej mają na ten temat odmienne zdanie. Tak przynajmniej wynika z zapisów głośno ostatnio komentowanego projektu ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych.
Artykuł 2 pkt. 13 owego aktu prawnego bardzo zawęża pojęcie samochodu hybrydowego, definiując go jako "pojazd samochodowy w rozumieniu art. 2 pkt 33 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym, o napędzie spalinowo-elektrycznym, w którym energia elektryczna jest akumulowana przez podłączenie do zewnętrznego źródła zasilania".
A zatem, według autorów wspomnianej ustawy, godnymi wspierania przez państwo hybrydami są wyłącznie auta "z wtyczką", czyli pojazdy typu plug-in (określane też skrótem PHEV), których akumulatory trakcyjne można podładować z gniazdka elektrycznego, obojętnie w domu, garażu, na parkingu pod biurowcem czy w specjalnym punkcie ładowania.
Trudno się dziwić, że taki zapis zdziwił i skłonił do protestów producentów klasycznych hybryd, czyli samochodów, których silniki elektryczne są zasilane z baterii, ładowanych podczas jazdy przez jednostki spalinowe i gromadzących energię odzyskiwaną podczas hamowania. A przy okazji wywołał gorącą dyskusję w Internecie na temat zalet i wad aut z takim napędem. Oto tylko mały jej fragment...
"Hybryda to niewypał. Zawiera wady i zalety dwóch technologii, podczas gdy samochody spalinowe i elektryczne tylko jednej. Wchodzenie w tę technologię, to jak przyjęcie DVBT zamiast DVBT2. Na starcie już jest przestarzała i bez perspektyw rozwoju. Ponadto stwarza pole do oszustw poprzez budowę pseudoelektrycznych samochodów. Wystarczy zainstalować dodatkowy akumulator i jakiś silniczek przy jednym kole i już mamy pojazd hybrydowy. Dobrze, że w ustawie nie zawarto tych konstrukcji jako preferowanych."
"Hybrydy to ściema ekologiczna. Wyprodukowanie baterii i transport z fabryki do fabryki zjada więcej paliwa i bardziej zanieczyszcza środowisko, niż to auto spaliłoby i wytworzyło syfu przez całe swoje użytkowanie, gdyby było w pełni spalinowe. Po prostu kolejna eco bzdura na wyciągnięcie kasy."
"Dokładnie. Szczególnie biorąc pod uwagę żywotność baterii w hybrydach. To jest totalna eco ściema."
"Nie zapominajmy, że te szybko zużywające się baterie trzeba później zutylizować... kolejne śmieci i kolejny transport i kolejne trucie."
"No i kilkuletnie auta na złom, bo baterie padły. Kup nowe auto! Bądź eco!"
"Racja. Tutaj chodzi tylko i wyłącznie o wciągnięcie eko dolców za pomocą jakieś papki marketingowej. Lewacki zachód to łyka, bo pewnie dostali niezłe dole pod stołem."
"Mam takie samo wrażenie. To jest wszystko ściema i marketingowa papka, dla ogłupienia ludzi i przy okazji zarobienia milionów "zielonych". Albo auta w pełni elektryczne albo na inne paliwo niż te smrody kopalne. Hybryda to ściema."
"Jesteście jak fachowcy w podkomisji Macierewicza. Wy jesteście mądrzy a inżynierowie z czołowych firm świata są ograniczonymi głupkami - przynajmniej tak się wam wydaje. Nikt nie napisał o recyklingu baterii, widzicie tylko utylizację. Nikt nie zwraca uwagi na mniejsze wymagania dla silnika spalinowego a to pozwala na uzyskanie wyższej jego sprawności i niższą emisję szkodliwych substancji. Silnik elektryczny pobiera energię głównie na napęd pojazdu - spalinowy w czasie hamowania, postoju pod światłami, powolnego ruchu w korku pobiera energię stale, głównie na swoje pozostawanie w ruchu."
"Nie masz pojęcia o żywotności baterii w hybrydzie. Wymienia się cele nie całe baterie jeśli już. 250 tys. kilometrów robi się bezproblemowo."
"Podaj jeszcze koszty przeglądu i wymiany padniętych ogniw. Praktyka ASO od zawsze była taka, że nie naprawia się pojedynczej części a cały zespół - wątpię, by w przypadku baterii było inaczej, tym bardziej że są konkretne powody, by nie mieszać cel nowych i zużytych."
"Hybrydy toyoty jeżdżą po świecie już od 20 lat. Nie słyszałem o wielkich problemach z bateriami. Natomiast słyszałem o problemach z DPF-ami."
"Mam jedno z lepszych aut na świecie, żona hybrydę i uwielbiam czasami tą popirdulką jeździć. Po mieście fajna zabaweczka i cicha. Na prądzie jak melex i te pierdoły, o których tu piszą "znawcy" hybryd proszę sobie wsadzić w buty."
O plusach i faktycznych lub domniemanych minusach hybryd można debatować bez końca. Nie wiadomo czy niedowiarków przekonają wyniki badań prowadzonych przez 9 lat (2008-2016) na Politechnice Poznańskiej pod kierunkiem profesora Jerzego Merkisza. Dowodzą one, że nie tylko w porównaniu z dieslami, klasycznymi i "zagazowanymi" LPG benzyniakami, ale i promowanymi w projekcie naszej ustawy pojazdami na gaz ziemny CNG, samochody z napędem hybrydowym emitują zdecydowanie mniej tlenku węgla, tlenków azotu i rakotwórczych węglowodorów. W mniejszym stopniu zanieczyszczają powietrze cząstkami stałymi, czyli drobnym, lecz bardzo szkodliwym dla ludzkiego zdrowia pyłem.
Można zastanawiać się nad trwałością, ekonomicznymi i ekologicznymi kosztami produkcji oraz późniejszej utylizacji baterii instalowanych w hybrydach, ale przebieg i skutki owych procesów są, z punktu widzenia ochrony środowiska, dość łatwe do opanowania. Jednocześnie warto zauważyć, że zalety hybryd uwidoczniają się zwłaszcza w miastach, borykających się z problemem smogu. Paradoksalnie właśnie w korkach, w gęstym, ulicznym ruchu pojazdy te zużywają najmniej paliwa, a to oznacza, że emitują również najmniej zanieczyszczeń. W takich warunkach, na relatywnie krótkich odcinkach, bez żadnych wyrzeczeń udawało się nam zejść ze średnim spalaniem w testowanych hybrydach do niewiele ponad 3 litrów benzyny w przeliczeniu na 100 km.
Czy hybrydy "wtyczkowe" są bardziej ekologiczne od klasycznych? 211-konny Mercedes C350e, plug-in, rzekomo zadowala się średnio 2,1-2,4 litrami paliwa na 100 km, BMW 330e Performance nawet 1,9 l/100 km. Tak wynika z przyjętych procedur pomiarowych, jednak rzeczywistość bardzo odbiega od danych katalogowych. Ponadto samochody PHEV są drogie lub bardzo drogie (wyprzedażowe ceny Hyundaia Ioniq rocznik 2017 zaczynają się od 138 900 zł, Toyoty Prius Plug-in od 155 900 zł, a za wspomniane BMW trzeba zapłacić co najmniej 171 000 zł. Kupują je instytucje, a użytkują ludzie zamożni, a do tego zabiegani i dysponujący często służbowymi kartami paliwowymi. Nie mają czasu, głowy i ochoty, by regularnie podłączać swoje auta do prądu, jeżdżą głównie na benzynie a wtedy cały ekologiczny czar tych cudeniek pryska.
Dlaczego więc twórcy ustawy o elektromobilności chcą preferować właśnie samochody typu PHEV? Na myśl nasuwają się dwa uzasadnienia. Pierwsze z nich wskazał jeden z cytowanych wyżej internautów. To obawa przed różnego rodzaju kombinacjami. Już teraz na motorynku przybywa tzw. soft hybryd, czy wręcz pseudohybryd, z miniaturowymi silniczkami elektrycznymi spełniającymi funkcję trzeciorzędną, pomocniczą. W przypadku takich aut jakakolwiek korzyść ekologiczna jest wielce iluzoryczna. Drugie wytłumaczenie znajdziemy w planach, przewidujących, że samochody z promowanymi napędami będą mogły jeździć buspasami, parkować za darmo w strefach płatnego postoju, wjeżdżać do tworzonych przez władze samorządowe obszarów czystego transportu itd. Otóż klasycznych hybryd, w przeciwieństwie do tych typu plug-in, jest już na naszych drogach tak dużo, że powyższe przywileje stałyby się teorią.
(A)