Na ile auta elektryczne są faktycznie ekologiczne?

Świat motoryzacyjny zmierza nieuchronnie w stronę elektryfikacji, która przedstawiana jest jako rozwiązanie problemów z jakością powietrza. O tym czy samochody elektryczne faktycznie są obojętne dla środowiska, a także jak wygląda kwestia popularyzacji tego rodzaju napędu w Polsce, rozmawiali eksperci zaproszeni do panelu dyskusyjnego, zorganizowanego przez Volkswagena.

Podczas spotkania zorganizowanego w warszawskim Volkswagen Home, zaproszeni eksperci poruszyli problemy wpływu motoryzacji na środowisko oraz tego, na ile jesteśmy w stanie go zmniejszyć. Rozprawiono się także z mitami dotyczącymi aut elektrycznych. W panelu dyskusyjnym wzięli udział dr inż. Anna Skarbek-Żabkin, współzałożycielka Forum Elektromobilności, Maciej Mazur prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych oraz Łukasz Zadworny, dyrektor marki Volkswagen.

Pierwszą poruszoną kwestią była kwestia faktycznego wpływu samochodów na tak zwaną niską emisję, czyli szkodliwe związki unoszące się na wysokość do 40 m. Wbrew obiegowej opinii, udział transportu w tworzeniu smogu jest stosunkowo niewielki - mówimy tu o wartościach rzędu 6%. Ponadto zanieczyszczenie powietrza to nie tylko spaliny, ale także pył ze ścierających się opon, klocków hamulcowych oraz inne zanieczyszczenia wznoszone w powietrze podczas poruszania się pojazdów.

Reklama

Czy warto zatem inwestować w paliwa alternatywne, skoro spaliny w tak niewielkim stopniu wpływają na środowisko? Jak wyjaśnia dr inż. Anna Skarbek-Żabkin, ważne jest aby pracować nad obniżeniem emisji w każdym obszarze, ponieważ tylko wtedy możemy zatrzymać zmiany klimatyczne. Podkreśla też, że zmiany te mogą wydawać się mało istotne, ale nawet zwiększenie średniej temperatury o zaledwie 2 stopnie Celsjusza, może mieć poważne konsekwencje dla naszej planety.

Ponadto trudno przejść obojętnie obok faktu, że jedynie 20% energii wytworzonej przez silnik spalinowy trafia faktycznie na koła. Patrząc na to w ten sposób, to prawdziwe marnotrawstwo. Czy zatem jedynym rozsądnym krokiem jest przejście na auta elektryczne?

Wiele na to wskazuje, ale ten rodzaj napędu też nie jest tak ekologiczny, jak często jest przedstawiany. Według ekspertów obecnych na panelu, pojazd elektryczny, biorąc pod uwagę cały cykl produkcyjny i eksploatacyjny, będzie odpowiadał za 25% mniej emisji CO2, niż takie samo auto z silnikiem Diesla. Należy jednak pamiętać, że jesteśmy dopiero na początku drogi do popularyzacji takiego rodzaju napędu. W miarę rozwoju ta różnica będzie rosła na korzyść "elektryków".

Warto też zwrócić uwagę na to, że duża emisja generowana przez samochody elektryczne, to w większości zanieczyszczenia powstałe w procesie ich produkcji oraz wytwarzania prądu. A tu można zrobić naprawdę dużo. Już teraz Volkswagen zapowiada, że jego fabryka w Zwickau, gdzie będzie powstawał pierwszy w pełni elektryczny model ID.3, jest neutralna pod względem dwutlenku węgla. Nie znaczy to co prawda, że niczego nie emituje, ale emisja ta jest rekompensowana przez inne działania (jak na przykład sadzenie drzew), mające zniwelować jej wpływ na środowisko.

Z kolei prąd, nawet jeśli pochodzi z elektrowni węglowej, również może być coraz "czystszy". Jeśli kupujemy auto spalinowe, to spełnia ono obecnie obowiązującą normę spalin, ale kiedy wejdą kolejne, bardziej restrykcyjne, niczego to nie zmieni. Wręcz przeciwnie - z biegiem lat i zużyciem, nasz samochód może stać się wręcz mniej ekologiczny. Z kolei w przypadku "elektryka" sprawy mają  się zupełnie inaczej - elektrownia stale jest monitorowana pod kątem poziomu generowanych zanieczyszczeń. Co więcej, wraz z pojawieniem się nowych norm i konieczności wprowadzenia nowocześniejszych filtrów, automatycznie wszystkie auta elektryczne będą mniej "emitowały".

Problemem z samochodami na prąd pozostają jednak wysokie ceny zakupu, w czym nie pomaga projekt rozporządzenia, który zakłada dopłaty do takich aut, ale tylko przy cenie do 125 tys. zł, co wyklucza większość modeli dostępnych na polskim rynku. Co więcej, skorzystanie z dofinansowania uniemożliwia nam wzięcie samochodu w leasing. W opinii Macieja Mazura tego typu wsparcie rządowe to jedynie pozorowanie działań. Jedyna nadzieja więc w producentach, którzy pomału obniżają ceny swoich "elektryków". Z pewnością bardzo ciekawą propozycją będzie Volkswagen ID.3. Łukasz Zadworny opisuje go jako auto wielkości Golfa, przestronne niczym Passat, a do tego w cenie około 130 tys. zł, czyli tyle, ile dobrze wyposażony Golf z silnikiem Diesla.

Nie jest problemem natomiast ilość punktów ładowania. W Polsce jest ich 785 z czego około 600 nadal jest darmowych. To sporo jak na 6330 aut elektrycznych, które jest zarejestrowanych w naszym kraju. Ponadto, jak wynika z badań, aż 80% ładowań odbywa się ze zwykłych gniazdek. Większość osób uzupełnia więc energię w bateriach w domu lub w pracy. Warto też pamiętać, że do 2022 roku w Polsce ma pojawić się kolejne 4000 stacji ładowania.
Eksperci biorący udział w panelu byli zgodni, że napęd elektryczny, choć nie jest pozbawiony wad, już teraz zaczyna stanowić realną alternatywę dla silników spalinowych. W miarę popularyzacji i rozwoju technologii przejście na elektromobilność ma stać się naturalnym, kolejnym krokiem naprzód.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy