Jazda elektrykiem po buspasie - tylko dla odważnych

Od roku samochody elektryczne mogą poruszać się w całej Polsce po buspasach. Obowiązujące do 2025 r. prawo miało zachęcać pierwszych kierowców do zakupu aut na prąd. Jednak korzystanie z tymczasowego przywileju to ryzyko utraty zdrowia, bo agresywni taksówkarze bez znajomości przepisów wyczyniają cuda na ulicach. Prawa nie znają też kierowcy autobusów, motocykli, strażnicy miejscy, a nawet... policjanci drogówki.

Gęsty popołudniowy ruch na jednej głównych ulic Warszawy. Korzystam więc z prawa do jazdy samochodem w 100% elektrycznym po buspasie. Pustym. Nikogo przede mną, nikogo za mną. W pewnym momencie widzę zbliżającą się do mnie z ogromną prędkością taksówkę. Jej kierowca zaczyna mrugać światłami drogowymi i gdy skraca dystans do kilkudziesięciu centymetrów, wciska klakson. W środku miasta trąbi jak opętany. Nie mam nawet gdzie zjechać, ale za to on znajduje lukę, wyprzedza mnie i zajeżdża drogę, próbuje staranować. Łamie przynajmniej kilka przepisów. Na szczęście jedzie sam, bez pasażera. Ponieważ nie reaguję i nie zjeżdżam, wyprzedza mnie i już wiem, że za chwilę wciśnie z całej siły hamulce. Skręcam jednak w boczną uliczkę pozostawiając go z jego furią na głównej drodze, z której nie ma już jak zawrócić.

Reklama

Dzień później podobna sytuacja. Tym razem kierowca taksówki tej samej korporacji jedynie mruga światłami. Gdy na skrzyżowaniu stajemy obok siebie, wskazuję mu na ogromne napisy na testowanym przeze mnie samochodzie, mówiące, że to auto w 100% elektryczne. Młody taksówkarz chwilę się zastanawia i w końcu uprzejmie przeprasza za swoje zachowanie.

Taksówkarze nie znają przepisów

Wysyłam więc maila do warszawskiej Glob Cab Taxi z pytaniem, czy korporacja przeszkoliła swoich kierowców ze zmian w Prawie o ruchu drogowym. Po dwóch dniach nie doczekałem się odpowiedzi. Nie jestem jednak jedynym kierowcą "elektryków", który się nad tym zastanawia.

- Już dwa razy zaliczyłem awaryjne hamowanie przez kierowców zajeżdżających mi drogę na buspasie. Nie jestem pewien czy to kwestia nieznajomości prawa czy zwykłej niechęci, ale ze względu na takie sytuacje ograniczyłem jazdę buspasami do minimum - mówi Konrad Gałązka z Krakowa. Co ciekawe, agresją w Krakowie wykazują się także taksówkarze jadący bez klientów, którzy, jak tłumaczy Bartosz Piłat z Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie, sami mogą się nimi poruszać jedynie wioząc pasażerów.

Piotr Czapliński, który jest taksówkarzem w Rymanowie Zdroju (jeździ elektrycznym mikrobusem), także wielokrotnie spotkał się z agresją na krakowskich buspasach, po których porusza się bez oznaczeń. - Jeden z obywateli nawet na mnie doniósł na komendę. Zmarnował sporo swojego czasu tylko po to, żeby po pięciu miesiącach dochodzenia i przesłuchaniu mnie dowiedzieć się, że nie było to żadne wykroczenie. Pan oficer był przygotowany i znał odpowiedni artykuł - wspomina.

Złe wspomnienia ze spotkań z taksówkarzami na warszawskich buspasach ma z kolei Marta Szymańska-Leszczyńska. - Kierowcy autobusów raczej nas olewają, kierowcy motocykli też wydają się neutralni w swoim zachowaniu, ale i im zdarza się trąbić. Zdecydowanie najgorsi są kierowcy taksówek. Prześcigają się w różnych formach opresji i nękania na buspasie. Jeden z nich ostatnio przeszedł chyba sam siebie, spychając nasz samochód na piękne, nowe barierki przy Wawelskiej. Zdecydowane trąbienie i radiowóz który wyskoczył nie wiadomo skąd uchroniły nas przed kosztami. Szkoda że radiowóz też był w szoku i nie zareagował. Takich sytuacji zdarza się mnóstwo. Specjalne zwalnianie i jazda po buspasie 20 km/h, trąbienie, czy zajeżdżanie drogi to norma - mówi.

Korporacje taksówkarskie nie szkolą pracowników

Zapytaliśmy więc korporacje ze wszystkich największych miast Polski, czy szkolą swoich kierowców ze zmian w prawie, bo ich znajomość (art. 148a ustawy - Prawo o ruchu drogowym obowiązuje od 22 lutego 2018 roku) z pewnością oszczędziłaby frustracji kierowcom taksówek. Wrocławska Ryba Taxi przyznała, że takich szkoleń po prostu nie prowadzi. Z kolei warszawska Ele Taxi zapewniła nas, że jej kierowcy dobrze znają przepisy, a opisane przeze mnie zachowanie, gdyby dotyczyło ich kierowcy, byłoby ostro napiętnowane bez względu na to czy miałbym prawo do jazdy buspasem czy nie.

Jednocześnie przedstawiciel tej korporacji przesłał mi mój  artykuł sprzed roku i tłumaczył, że prawo nie jest jasne. Komenda Stołeczna Policji błędnie informowała wówczas portal WysokieNapiecie.pl, że "elektryki" nie mają prawa do jazdy buspasami. W tekście wyjaśniliśmy jednak czytelnikom, że stołeczna drogówka się myli. Nasze zdanie potwierdziła także Komenda Główna Policji i Ministerstwo Energii, które było inicjatorem wprowadzenia tymczasowego przywileju. Wkrótce przed kamerą TVN Turbo przyznał to także asp. sztab. Mariusz Mrozek z KSP. - Początkowy etap wprowadzania tych przepisów mógł dezorientować niektóre osoby zarówno po stronie kierowców, jak i policjantów, którzy nowe przepisy musieli najpierw przyswoić - tłumaczył. - Pojazdy elektryczne mogą jeździć po buspasach, tylko muszą to być pojazdy w 100 procentach elektryczne - zaznaczył.

Z istnienia nowego przepisu do dziś nie zdawała sobie spawy także centrala warszawskiej Euro Taxi, ale jej przedstawicielka poprosiła o pomoc w odnalezieniu przepisu i zapewniła, że korporacja poinformuje o nim swoich kierowców. To dobrze świadczy o firmie, bo znajomość prawa wyraźnie szwankuje w wielu innych korporacjach, jak iTaxi, MyTaxi, MTP, ZTP czy Poznańskim Stowarzyszeniu Taksówkarzy, które w ciągu dwóch dni nie były w stanie odpowiedzieć na nasze pytanie o znajomość przepisów i szkolenie z nich kierowców.

O pomoc w przekazaniu taksówkarzom informacji o zmianach w prawie, zanim dojdzie do wypadku, poprosiłem Związek Zawodowy Taksówkarzy "Warszawski Taksówkarz". Administratorzy jego profilu na Facebooku, obserwowanego przez ponad 2,8 tys. osób, odpowiedzieli, że wolą "poczekać" na wypadek. Do tego czasu żadnej informacji członkom reprezentowanego przez siebie związku zawodowego nie przekażą. Związkowcy są najwyraźniej zbyt zajęci walką z "niebezpiecznymi kierowcami Ubera"

Kierowcy autobusów też nie mają szkoleń ze zmian w prawie

O szklenia ze zmian w prawie zapytałem także kierowcę warszawskiego autobusu miejskiego. Wytłumaczył, że wie o możliwości jazdy buspasami przez samochody elektryczne, ale tylko dlatego, że sam przeczytał o nowych przepisach w internecie. Spółka autobusowa także nie przeszkoliła bowiem kierowców ze zmian w prawie. Podobnych szkoleń najwyraźniej nie przeprowadziła także warszawska straż miejska. - Niedawno, gdy jechałam autem elektrycznym po buspasie, podjechał do mnie samochód straży miejskiej. Zgodnie z przepisami jechaliśmy 80 km/h, ale strażnicy mimo to postanowili otworzyć szybę i w trakcie jazdy zapytać mnie dlaczego korzystam z buspasa. Po wyjaśnieniu, że auta elektryczne mają taką możliwość, odjechali - wspomina dziennikarka WysokieNapiecie.pl Agata Rzędowska. Jednak i ona spotkała się dużo bardziej niebezpiecznym zajeżdżaniem drogi przez kierowców taksówek.

Marcin Piórkowski, pasjonat elektromobilności z podwarszawskich Ząbek, gorsze wspomnienia ma jednak ze spotkań z kierowcami jednośladów. - Z najczęstszą agresją spotykam się ze strony... motocyklistów na tych buspasach, które są również udostępnione dla nich - tłumaczy. - Potrafią przyhamowywać, zajeżdżać drogę, a nawet kręcić kamerą. Ani z taxi, ani z autobusem żadnej negatywnej sytuacji nie miałem. Na pewno pomaga naklejka EE którą mam jeszcze na tylnej szybie i jest jakieś 3 razy większa od urzędowej [widocznej jedynie na przedniej szybie - red.] - tłumaczy.

Przepisów nie znają nawet... policjanci

Piórkowski dodaje przy tym, że nieznajomość prawa to nie tylko domena prywatnych kierowców, ale też... policjantów drogówki. - Dwa dni temu kolega zatrzymał się w Warszawie przy stojącym radiowozie i zapytał policjantów odnośnie jazdy po buspasach. Jednym głosem stwierdzili, że nikt poza taxi i autobusami nie może po nich jeździć. Dodali, że wystawią za to mandat lub wniosek do sądu. Próba edukacji zakończyła się śmiechem z ich strony... - opowiada.

- Niestety nikt nas o zmianach w prawie nie poinformował, a przecież powinniśmy, jako funkcjonariusze drogówki, wiedzieć o nich pierwsi - żalił się przed kilkoma miesiącami w rozmowie z WysokieNapiecie.pl policjant z Poznania.

Nauka przyjdzie z czasem i... zielonymi tablicami?

Sytuacja na ulicach największych miast jest o tyle niepokojąca, że za chwilę na ich ulicach pojawią się setki samochodów elektrycznych wynajmowanych na minuty w ramach carsharingów. Do wrocławskiej Vozilli, z 200 elektrycznymi Nissanami Leafami i e-NV200, dojdzie kolejnych 200 elektrycznych BMW i3 KraCar w Krakowie i nawet do 500 takich samych modeli wynajmowanych przez Innogy w Warszawie.

Zmiany na lepsze przynieść mogą nowe tablice rejestracyjne (z zielonym tłem i czarnymi znakami). Od stycznia otrzyma je każde nowe auto zasilane wyłącznie prądem z baterii lub wodorem. Zmienić tablice będą mogli także właściciele już zarejestrowanych "elektryków". Wówczas auta na prąd będą lepiej widoczne, bo dziś można je rozpoznać jedynie po modelu lub niewielkiej okrągłej nalepce (żółte "EE" na niebieskim tle) naklejonej na przedniej szybie.

Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl

WysokieNapiecie.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy