Elektryki z Polski już jeżdżą!
Poznaliśmy już nazwę marki i szczegóły dotyczące polskiego "narodowego" samochodu elektrycznego. Auto - jeśli rzeczywiście uda się je zbudować - będzie musiało stawić czoła licznej konkurencji. W tym polskiej!
Przypominamy, że od wielu lat nad nowym polskim autem pracuje AMZ Kutno. Z myślą o produkcji takich pojazdów, w 2014 roku, w Kutnie powstała nawet firma o nazwie FSO Syrena S.A. Z uwagi na spór wokół praw do nazwy "Syrena" (w 2013 roku od upadającego warszawskiego FSO odkupiła je firma AK Motors) kolejne powstające w Kutnie prototypy prezentowane są pod nazwą Vosco.
Przez siedem lat, na potrzeby badań, powstało kilkanaście jeżdżących egzemplarzy z różnym nadwoziem i konfiguracjami napędu. W 2018 zadebiutowało auto wykorzystujące szereg elementów zaczerpniętych z palety General Motors. Prototypowe Vosco S106 miało pod maską pochodzący z palety Opla silnik 1,4 l (90 KM), a projekt kabiny zaczerpnięto z modelu Adam. Romans z GM nie trwał jednak długo. Firma skupiła się bowiem na opracowaniu auta w pełni elektrycznego.
W maju informowaliśmy, że powstała już seria pięciu prototypowych pojazdów, które poddawane są testom homologacyjnym. Obecnie firma ma ich już sześć. Auta stanowią też rodzaj platformy dla projektów zupełnie nowej karoserii. Prace nad nią toczą się pod okiem projektanta Damiana Wolinśkiego. Warto dodać, że to jeden z laureatów słynnego konkursu rozpisanego przez Electromobility Poland, o którym ta ostatnia wolałoby zapomnieć...
Już wiadomo, że nowe wymiary (nowa odsłona ma być o 50 mm dłuższa i 100 mm szersza) wymusiły zmiany w konstrukcji ramy. Auto bazuje na stalowej ramie przestrzennej (ze stali nierdzewnej!). Wersja elektryczna legitymować się będzie masą około 1300 kg. Wymiary Vosco S106 w wersji EV2 to: 4218 mm długości, 1718 mm szerokości i 1518 mm wysokości przy rozstawie osi wynoszącym dokładnie 2538 mm. Firma pracuje też nad odmianami stricte użytkowymi, jak np. wersja pickup.
Energia elektryczna jest magazynowana w baterii o pojemności 31,5 kWh, co docelowo ma przełożyć się na zasięg rzędu 250 km. Co ciekawe, cały układ pracuje pod napięciem aż 700 V. Ładowanie baterii przy wykorzystaniu wysokonapięciowych ładowarek publicznych wynosi około 1,5 h. "Tankowanie" do pełna w przydomowym garażu - w zależności od parametrów domowego przyłącza elektrycznego - waha się od 6 do około 8 godzin.
Prędkość maksymalna oscyluje w okolicach 140 km/h. Sam napęd ma budowę modułową. Silniki elektryczne generują 156 KM oraz (elektronicznie ograniczone) 350 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Układ może pracować w jednym z trzech trybów - ekologicznym, standardowym oraz sportowym. W tym ostatnim chwilowa moc silnika może wzrosnąć aż do 238 KM!
Jak informuje w rozmowie z Interią Mariusz Szucki, ambitne plany zakładają, że do końca roku uda się uzyskać homologację M1, która pozwoli fabryce na wytwarzanie do tysiąca sztuk egzemplarzy rocznie.
Paweł Rygas