Tuning. Pasja czy kicz? A może choroba? Zobacz film i oceń

Zmotoryzowanych, jeśli chodzi o ich nastawienie do użytkowanych pojazdów, można zapewne podzielić na wiele grup, ale tu chcielibyśmy wspomnieć o dwóch skrajnych.

Pierwszą tworzą ci, którzy za żadne skarby nie chcą wyróżniać się w tłumie. Kupują przeciętnej klasy modele popularnych marek w najpospolitszych kolorach nadwozia i pozostawiają swoje auta dokładnie w takim stanie, w jakim opuściły fabrykę. Wprowadzanie jakichkolwiek zmian uważają za fanaberię - działanie zbyteczne, wręcz szkodliwe.

Do grupy drugiej, przeciwstawnej, należą ludzie stawiający na oryginalność. Dla nich zakupiony samochód - obojętnie, nowy czy z rynku wtórnego - stanowi tylko podstawę do dalszych, długotrwałych i bardzo daleko posuniętych przekształceń. Często dokonywanych własnoręcznie.

Reklama

Miłośnicy ekstremalnego tuningu nie szczędzą na przeróbki ani czasu ani pieniędzy. Na końcu (jeżeli o końcu owych przeobrażeń można w ogóle kiedykolwiek mówić) powstaje wehikuł, który jedynie bardzo słabo przypomina pojazd wyjściowy. Cóż, takie hobby. Często godne podziwu, gdy spojrzeć na wkład pracy i pomysłowość osób mu oddanych. I nieszkodliwe, o ile modyfikacje samochodu nie zagrażają bezpieczeństwu na drodze. Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia dobrego smaku. Nie jesteśmy na przykład pewni, czy efekty specjalne (lasery, dymy...) w pokładowym systemie audio nie przekraczają jego granic.

Obejrzyjcie film, przedstawiający poddaną głębokiemu tuningowi mazdę i jej właściciela, a jednocześnie twórcę. Napiszcie, co sądzicie o efektach jego pracy. Ale uwaga - prosimy o rzeczową, wyważoną ocenę, bez niepotrzebnych emocji i pogardliwych epitetów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy