Wkrótce całkowity zakaz poruszania się po miastach dieslami?
Święta Bożego Narodzenia bez śniegu... Letnie wakacje nad morzem bez słońca... Dieta bez soli... Tydzień bez telewizyjnych seriali... Bolesne, ale da się jakoś przeżyć. Czy potraficie sobie jednak wyobrazić polskie drogi i ulice bez ukochanych przez setki tysięcy rodaków "tedeików" i dymiących kaszlaków? Niemożliwe? Teraz tak, ale w nieodległej przyszłości całkiem realne...
Powiedzmy od razu, że w naszej miłości do wynalazku pana Rudolfa Diesla nie jesteśmy odosobnieni. Mniej więcej co drugi kupowany w Europie nowy samochód osobowy jest napędzany jednostką wysokoprężną. Takie auta cieszą się ogromnym zainteresowaniem również na rynku wtórnym, co szczególnie widać właśnie w Polsce. Takie a nie inne wybory europejskich klientów nie są zresztą wynikiem irracjonalnych sentymentów. Mają swoje konkretne podstawy: politykę podatkową państw, wpływającą na ceny poszczególnych rodzajów paliw oraz niewątpliwe zalety silników Diesla - wyraźnie mniejsze zużycie paliwa, wysoki moment obrotowy, a w przypadku starszych konstrukcji także ich trwałość.
Co ciekawe, na pozostałych kontynentach sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W Stanach Zjednoczonych udział pojazdów z silnikami wysokoprężnymi w ogólnej sprzedaży samochodów osobowych wynosi około 3 proc. W Chinach, będących największym motoryzacyjnym rynkiem świata, kupuje się wyłącznie auta benzynowe. Brazylijczycy jeżdżą na paliwach alkoholowych. W Japonii już niemal co piąty nowo sprzedawany samochód jest wyposażony w napęd hybrydowy. W Korei Południowej bardzo szybko rośnie popularność aut, do których tankuje się gaz ziemny. Mają one obecnie 11-proc. udział w rynku. Dodajmy, że są kraje, gdzie olej napędowy sprzedaje się wyłącznie właścicielom pojazdów dostawczych i ciężarówek, przez co nabywcy samochodów osobowych są wręcz skazani na benzyniaki.
Kres powodzeniu diesli na rynku wtórnym może położyć ich nieustanne unowocześnianie. Obawa przed awaryjnością skomplikowanych konstrukcji i wysokimi kosztami serwisowania współczesnych silników wysokoprężnych odstrasza amatorów aut z drugiej, a często trzeciej czy czwartej ręki. Pojazdów często z niejasną historią i dużymi przebiegami.
Poważnym zagrożeniem dla "ropniaków" jest także ekologia. W 2012 r. władze Oslo uchwaliły, że w dni, kiedy występuje największe zanieczyszczenie powietrza, w niektórych rejonach miasta nie będzie można jeździć samochodami z silnikami wysokoprężnymi (w 2011 r. było 18 takich dni). Wywołało to ostre protesty mieszkańców, wskazujących, że decyzja taka jest sprzeczna z polityką norweskiego rządu, który wręcz zachęcał, m.in. obniżeniem podatków, do kupowania tego rodzaju aut, twierdząc, iż są one... mniej szkodliwe dla środowiska. Smaczku sprawie dodaje fakt, że taki wóz nabył również burmistrz Oslo, Fabian Stang.
Słuszność decyzji władz stolicy Norwegii potwierdzają najnowsze doniesienia tamtejszych naukowców, którzy zbadali przypadki 50 000 zgonów, do których doszło w Oslo w ciągu 10 minionych lat. Okazało się, że najwięcej ludzi umierało 3-5 dni od daty, w której notowano największe zanieczyszczenie powietrza. Za które obwinia się przede wszystkim właśnie ropniaki.
Podobnym tropem myślenia podążają władze Paryża. Mer Anne Hidalgo chciałaby wprowadzić całkowity zakaz poruszania się po stolicy Francji samochodami silnikami Diesla, przy czym miałby on wejść w życie w 2020 r.
Ze smogiem boryka się także Kraków. Tu źródła upatruje się w tzw. niskiej emisji, czyli tysiącach domowych piecach opalanych węglem. Władze miasta dążą do ich całkowitego wyeliminowania. Naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej, którzy podjęli się dokładnego rozpracowania problemu zasugerowali jednak ostatnio, że do dramatycznego zanieczyszczenia powietrza pod Wawelem może w znacznym stopniu przyczyniać się również komunikacja samochodowa. Zostali ostro skrytykowani przez działaczy Krakowskiego Alarmu Smogowego, ruchu społecznego, który zrodził się w odpowiedzi na fatalną sytuację ekologiczną miasta. Co będzie jednak, gdy wstępne przypuszczenia specjalistów z AGH znajdą potwierdzenie w badaniach naukowych?
Powtórzymy zatem nasze pytanie: czy potraficie wyobrazić sobie Kraków a później być może i inne polskie miasta bez diesli?