To koniec silników V8!

Barack Obama szykuje zamach na jeden z symboli życia w Stanach Zjednoczonych: paliwożerne samochody.

Prezydent ogłosił właśnie nowe normy ekologiczne, które branża motoryzacyjna będzie musiała spełnić do 2016 roku. To pierwszy taki przypadek w historii amerykańskiej motoryzacji.

Zgodnie z nimi do 2016 roku średnie zużycie paliwa amerykańskich samochodów (osobowych, vanów i pickupów) ma spaść do nieco ponad sześciu i pół litra na sto kilometrów. Nierealne? Nie aż tak bardzo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że norma, według której podano tę wartość jest równie absurdalna i nierzetelna, jak normy europejskie. Zgodnie z nią obecnie średnie zużycie pojazdów w USA wynosi bowiem 9,4 l/100 km.

Reklama

Plan ogłoszony przez Obamę zakłada, że 2016 roku średnie zużycie paliwa samochodów osobowych będzie wynosiło 6 l/100 km, a vanów i pickupów - 7,8 l/100 km.

Producenci szacują, że samochody spełniające nowe normy będą o około 1300 dolarów droższe niż do tej pory. Oczywiście wydatek ten mają kierowcom zrekompensować oszczędności na stacjach benzynowych.

Nowe regulacje mają spowodować, że Amerykanie będą rocznie zużywać o 1,8 mld baryłek paliwa mniej, co oznacza spadek emisji spalin o 900 mln ton. Jest to równoznaczne z wycofaniem dzisiaj z amerykańskich dróg 177 mln samochodów. Oczywiście kalkulacje te nie uwzględniają ew. większych przebiegów spowodowanych mniejszym zużyciem paliwa.

Dla Waszyngtonu ważny jest jeszcze jeden aspekt tych zmian - drastyczne ograniczenie zużycia ropy naftowej oznacza pewne uniezależnienie od krajów, które ropę wydobywają. W tej chwili, żeby zachwiać amerykańską potęgą nie trzeba mieć wielkiej armii. Wystarczy zakręcić kilka kurków z ropą...

Co ciekawe, do planów Obamy entuzjastycznie odnoszą się... sami amerykańscy producenci aut. I podobno nie ma to związku ze znaczną pomocą finansową udzieloną "wielkiej trójce" przez rząd USA. Przynajmniej tak twierdzi rzecznik Białego Domu...

Tak naprawdę jednak amerykańskim koncernom nie potrzeba aż 8 lat na dostosowanie swojej oferty do nowych przepisów. Wszystkie trzy mają w swoim zasięgu gotowe rozwiązania obniżające zużycie paliwa. GM posiada przecież Opla, Ford sprzedaje samochody w Europie, a Chrysler związał się z Fiatem. W tej sytuacji jedynym problemem będzie przekonanie Amerykanów, że coś, co ma silnik o pojemności dwóch litrów nie jest kosiarką.

Ale i to nie powinno być trudne. Wszak w 2016 przeciętny Kowalsky, nie będzie miał wyboru i będzie zmuszony do zakupu owej "kosiarki". Wybrać będzie sobie mógł najwyżej jej producenta...

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: zamachy | samochody | paliwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy