Testujemy używane: seicento

Prawa przyrody są nieubłagane nawet w świecie samochodów. Po jednym pokoleniu, nadchodzi czas na kolejne, ewolucja trwa. Zgodnie z tą prawdą w 1998 roku podstarzałe Cinquecento zeszło ze sceny i ustąpiło miejsca swojemu następcy.

Widać jednak, że w genach Seicento zostało sporo z poprzednika - podobna koncepcja, wymiary, silniki...

Nadwozie

Na szczęście czasy, kiedy auta tego segmentu pełniły rolę pojazdów rodzinnych odchodzą do lamusa. Na całym świecie samochody te pretendują raczej do miana drugiego pojazdu w rodzinie. Jednak to właśnie one "harują" najciężej. Dowożą dzieci do szkoły i znoszą trudy sobotnich wycieczek po okolicznych marketach. Co więcej, po kilka godzin dziennie wyciskają z siebie ostatnie poty, by po raz kolejny zyskać zaszczytne miano "pierwszego na światłach"...

Patrząc na nadwozie doskonale widać, że w porównaniu ze swoim poprzednikiem, Seicento to młodzik. Szczery i może nieco naiwny uśmiech przodu zdaje się wołać "co to nie ja!". Stary, poczciwy Cinquecento wydawał się mieć lepsze maniery, był skromniejszy. Tutaj jednak po raz kolejny dają o sobie znać twarde prawa ewolucji. W dzisiejszych czasach zbytnia skromność przeszkadza, bowiem w odniesieniu sukcesu. Ot, po prostu mały, ładny i pewny siebie miejski samochodzik.

Niestety, podobnie jak w przypadku wielu innych przedstawicieli młodego pokolenia także i tutaj nie bardzo wiadomo skąd wzięła się ta zbytnia pewność siebie. Obiektywnie rzecz biorąc, wszak to wciąż tylko trzydrzwiowe nadwozie i ledwie 170 litrów bagażnika...

Wnętrze

Pogodna i młodzieżowa stylistyka wnętrza nie idzie niestety w parze z jakością i kolorystyka materiałów użytych do jego wykończenia. Dominuje twardy, szary plastik, a ze spasowaniem elementów kokpitu bywa różnie. Co więcej trudno utrzymać wnętrze w dobrej kondycji ponieważ twarde tworzywo łatwo się rysuje. Na desce rozdzielczej zastosowano tylko podstawowe wskaźniki. Brakuje obrotomierza i wskaźnika temperatury cieczy chłodzącej.

Ilość miejsca z przodu zadowoli większość dorosłych osób, chociaż podróż w czteroosobowym składzie szczególnie dla tych jadących z tyłu nie będzie należeć do przyjemności. Najwygodniej poczuje się w tym aucie młode, bezdzietne małżeństwo. Bezdzietne, ponieważ rodzinom z większym bagażem szczęścia we znaki będzie się dawać trzydrzwiowe nadwozie.

Silnik

Motor o pojemności 1100 ccm to stara Fiatowska konstrukcja ze znanej (i udanej) serii FIRE. Ośmiozaworowa jednostka zasilana jednopunktowym wtryskiem paliwa osiąga moc 54 KM. Silnik dość dobrze daje sobie radę z ważącym nieco powyżej 700 kg autkiem. Przyspieszenie do 100km/h mieści się w granicach 15 sekund, a prędkość maksymalna przekracza nieznacznie 150 km/h. Ogólnie motor zaskakuje dynamiką, dobrą elastycznością i... wysokim zużyciem paliwa. Producent deklaruje, że na pokonanie setki auto potrzebuje średnio 5,5 litra PB95. Niestety w codziennej eksploatacji trudno jest osiągnąć wynik poniżej 6,5/7 litrów.

Wrażenia z jazdy

Nadwozie z przodu oferuje wystarczającą ilość miejsca. Dzięki dużej powierzchni przeszklonej nie powinniśmy też narzekać na widoczność. Niewielkie zastrzeżenia można mieć natomiast do kształtu i wielkości lusterek zewnętrznych. Fotele nie są niestety zbyt udane. Mają krótkie siedziska, a trzymanie boczne jest sprawą dyskusyjną. W dłuższych podróżach powodem bólu pleców może być także nie najlepszy profil oparcia.

Manewrowanie na zatłoczonych parkingach nie sprawia najmniejszego problemu, zwłaszcza, gdy samochód wyposażony jest w bardzo wydajne elektryczne wspomaganie kierownicy. Zawieszenie zapewnia dość precyzyjne prowadzenie, chociaż nie należy do przesadnie komfortowych. Auto w ciasnych zakrętach ma niestety tendencje do dużego pochylania się na boki. Skrzynia biegów pracuje przeciętnie, moment wejścia przełożenia jest dobrze wyczuwalny, chociaż skok lewarka mógłby być nieco krótszy. Denerwuje natomiast sprzęgło, które jest bardzo "nerwowe" i ma tendencję do szarpania.

Samochód, jak na auto tej klasy, wydaje się być przyzwoicie wyciszony. Narzekać można natomiast na trzaski i stuku dochodzące z okolić tylnej półki oraz kokpit, który wraz ze wzrostem przebiegu staje się coraz to bardziej "rozmowny". W kwestii akustyki nie można także nie wspomnieć o słynnej "Seicentowskiej" dmuchawie, która potrafi zagłuszyć nawet najbardziej ożywioną dyskusję.

Reklama

Podsumowując

Seicento idealnie sprawdza się w miejskim tłoku. Dynamiczny silnik pozwala sprawnie przemieszczać się po zatłoczonych ulicach. Jeżeli potrzebujemy więc zwinnego i w miarę wygodnego auta miejskiego, ten samochód powinien nas zainteresować. Utrzymanie jest tanie nawet, jeśli korzystać będziemy z oryginalnych części zamiennych. Jeżeli nie mamy sportowego zacięcia także spalanie uda nam się utrzymać w rozsądnych granicach. Co ciekawe Seicento nie jest też samochodem ponadprzeciętnie awaryjnym. Zdarzają się nawet pojazdy, które po przebiegu 100 tys. km nie wykazują najmniejszych usterek. Do typowych niedomagań można natomiast zaliczyć "słabe" łożyska alternatora, uszkodzenia hamulca ręcznego, przecierające się linki sprzęgła. Również amortyzatory nie wykazują się ponadprzeciętną żywotnością (średnio ok. 60 tys. km.) Uważać trzeba też na korozję, która w mgnieniu oka potrafi skonsumować wydech, jak również zbiorniki paliwa.

Bogata oferta rynkowa tych pojazdów pozwala sądzić, że nie powinno być problemów ze znalezieniem dobrze utrzymanego egzemplarza. Ciekawą ofertę samochodów używanych oferuje także sam Fiat w oparciu o system Autoexpert, Dzięki niemu, u dealera możemy nabyć pojazd o udokumentowanej historii z 3 miesięczną gwarancją. Podsumowując - Seicento to mały, zwinny, miejski samochód, na pewno wart polecenia. Jest tylko jeden warunek - nie możemy od niego zbyt wiele wymagać.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: testowanie | używana | auto | silnik | paliwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy