Tesla z elektrowni atomowej? Czemu nie!

Tesla notuje właśnie prawdziwy sprzedażowy boom. W zaledwie 48 godzin od prezentacji prototypu nowego modelu podstawowego – Tesli Model 3 – lista zamówień sięgnęła 276 tys. chętnych!

Każda z zamawiających osób potwierdziła chęć nabycia auta wpłacając zaliczkę w wysokości 1 tys. dolarów. Przedstawiciele Tesla Motors mogą mieć jednak duże problemy z zaspokojeniem popytu. W zeszłym roku całkowita produkcja marki zamknęła się wynikiem 50 658 samochodów!

Z tego względu firma - w szybkim tempie - musi uruchomić nowy zakład produkcyjny. Wszystko wskazuje na to, że inwestycja trafi na Stary Kontynent.

Duże szansę na realizację ma pomysł francuskiej minister energetyki - Segolene Royal. W wywiadzie dla agencji Reuters zasugerowała ona niedawno, że Amerykanie mogliby wykorzystać istniejącej infrastrukturę elektrowni atomowej we Fessenheim (Alzacja). To najstarsza działająca obecnie siłownia jądrowa nad Sekwaną. Jej reaktor ma zostać wygaszony pod koniec roku, co oznacza, że setki pracowników technicznych stracą pracę.

Reklama

Ulokowanie fabryki samochodów elektrycznych w nieczynnej elektrowni atomowej może się okazać świetną zagrywką marketingową. Nie bez znaczenia jest również przychylność francuskich władz oferujących dopłaty do nowych aut z tego typu napędem.

Prezes Tesla Motors - Elon Musk - już wcześniej wspominał, że rejon Alzacji wydaje się wymarzoną lokalizacją na nową inwestycję. Francusko-niemieckie pogranicze zapewnia łatwy dostęp dla obu kluczowych dla Starego Kontynentu rynków.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy