Sportowe czy "sportowe"?

Okazuje się, że wiele pojazdów, które producenci sprzedają jako "sportowe" nie tylko nie jest przeznaczona do nawet amatorskiego sportu, ale przez takie zastosowanie traci gwarancję.

Niemal żadne z amerykańskich przedstawicielstw nie naprawi samochodu na gwarancji, jeśli do awarii doszło np. podczas popularnych "track-days"-ów, czyli spotkań na torze, podczas których właściciele seryjnych pojazdów mają okazję w bezpiecznych warunkach poznać granice możliwości swoich, jak i samochodów.

280-konne Mitsubishi Lancer Evo w momencie wjazdu na tor lub starcie w innej amatorskiej imprezie traci całą dożywotnią gwarancję. Nie trzeba przypominać, że producent na każdym kroku akcentuje powiązania modeli Evo z tymi startującymi w Rajdowych Mistrzostwach Świata. - Jeśli ktoś czasem wypróbuje możliwości samochodu, to nie ma w tym nic złego. Jeśli jednak właściciel po raz drugi czy trzeci pojawia się w serwisie, bo rozerwało mu sprzęgło, to jest jasne, że nie będzie naprawy gwarancyjnej - stwierdził rzecznik Mitsubishi.

Nie inaczej jest z Porsche. - Wjazd na tor równa się utracie gwarancji - twardo stawia sprawę rzecznik niemieckiego producenta sportowych (?) samochodów.

Na rozdwojenie jaźni cierpi Subaru, które nowemu właścicielowi Imprezy WRX proponuje członkostwo w SCCA (Sports Car Club of America), jednocześnie zaznaczając, że gwarancja nie obejmuje awarii powstałych na torze i podczas sportowej rywalizacji. - Jeśli ktoś startuje od czasu do czasu, nie musi się

niczego obawiać, tym bardziej, że pojazd nie odniesie usterek. Natomiast jeśli ktoś co weekend bierze udział w zawodach, nie może się spodziewać, że będziemy za to płacić - mówi rzeczniczka japońskiej firmy.

Reklama

Podobnie ma się sprawa z Chryslerem, który jest producentem np. Vipera. Jeśli do awarii doszło na torze - naprawę trzeba wykonać własnym kosztem.

Chlubnym wyjątkiem jest Ford, który organizuje wyjazdy na tor właścicielom Mustanga SVT i pokrywa koszty ewentualnych napraw. Nie obejmują one tylko materiałów eksploatacyjnych typu opony czy klocki hamulcowe.

A jak sprawa wygląda w Polsce? Jak dowiedzieliśmy się zupełnie nieoficjalnie u jednego z dealerów - najprościej będzie nie przyznawać się, że np. do spalenia sprzęgła doszło podczas startu w KJS-ie...

Zobacz ostatnie wydanie naszego biuletynu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sportowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy