Renault w tarapatach. Będą zwolnienia?

Kłopoty Nissana, którego notowania na giełdzie w Tokio spadły właśnie do poziomu z 2009 (!) roku, nie pozostają bez wpływu na związane z nim sojuszem Renault.

W ubiegłym tygodniu Francuzi ogłosili, że w ramach restrukturyzacji wprowadzony zostanie daleko idący program cięcia kosztów. Rok 2019, gdy steru władzy koncernu nie dzierżył już Carlos Ghosn (aresztowany pod koniec 2018 roku), okazał się dla firmy bardzo trudny. Strata netto wyniosła aż 141 mln euro, co zmusiło nowe władze do mocnego zaciśnięcia pasa.

Deklaracje nowego szefostwa spotkały się jednak z ostrą reakcją francuskich władz. Francuski minister finansów - Bruno Le Maire - ostrzegł właśnie nowe władze Renault, że państwo odgrywać będzie rolę "aktywnego akcjonariusza". Władze podkreślają, że będą negocjować z producentem i pozostaną "czujne" we wszystkich aspektach związanych z redukcją kosztów. Jasna deklaracja ministra ma oczywiście na celu ochronę miejsc pracy. Coraz głośniej mówi się bowiem o zamknięciu jednej z francuskich fabryk Renault, co wiązałoby się oczywiście z masowymi zwolnieniami pracowników.

Reklama

Przypominamy, że francuskie władze posiadają pakiet akcji dający możliwość wetowania strategicznych decyzji zarządu Renault. Francuskie władze przejęty udziały w firmie na mocy decyzji Francuskiego Rządu Tymczasowego z 16 stycznia 1945 roku. Władze pozbawiły wówczas znacznej części majątku rodzinę Renault (nacjonalizacja), której zarzucano kolaborację z Niemcami. Pod niemiecką okupacją fabryki Renault produkowały m.in. czołgi dla Wehrmachtu. Po wyzwoleniu kraju twórca potęgi marki - Louis Renault - pod zarzutem kolaboracji z Niemcami - został aresztowany we wrześniu 1944 roku. Miesiąc później, w tajemniczych okolicznościach, oczekując na proces, zmarł w więzieniu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy