O pedałowych problemach

O tym, że Toyoty w USA nie chcą hamować, ale za to same przyspieszają wie już chyba każde dziecko.

Ten temat już nieco spowszedniał, dlatego obrońcy amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego przypuścili atak na innego japońskiego producenta samochodów - Hondę.

Otóż, okazało się, że dwa sprzedawane w Ameryce modele tego producenta - odyssey i element również mają problemy z hamowaniem.

Nauczona doświadczeniem Toyoty Honda nie próbowała nawet polemizować, od razu ogłaszając akcję nawrotową, która objęła ponad 400 tysięcy samochodów.

Nasuwa się jednak pytanie, jak to się dzieje, że japońskie samochody mają problemy z tak podstawowymi funkcjami, jak przyspieszanie i hamowanie, wyłącznie w Stanach Zjednoczonych?

Reklama

Hipotezy mogą być przynajmniej trzy.

Przede wszystkim nasuwa się podejrzenie, że walka z japońskimi producentami jest sposobem na uratowanie amerykańskiej motoryzacji. Kryzys udowodnił, że amerykańskie koncerny to kolosy na glinianych nogach, które w kilka miesięcy znalazły się na krawędzi upadku. Tymczasem Toyota, również dotknięta kryzysem, po raz pierwszy zdołała wyprzedzić General Motors, otwierając zestawienie firm sprzedających w USA najwięcej samochodów. Za ten sukces i "obrazę" przychodzi teraz drogo zapłacić.

O innej możliwości wspominaliśmy już w naszym serwisie. Chodzi o, oględnie mówiąc, niezbyt wysoką kulturę motoryzacyjną reprezentowaną przez Amerykanów. Przeciętny pan Smith traktuje samochód jak młotek, czyli proste narzędzie: naciska się gaz - auto przyspiesza, hamulec - zwalnia. Proste drogi, drakońskie ograniczenia prędkości i przede wszystkim mentalność zakazująca jej przekraczania powodują, że jeśli na lodzie włączy się ABS, to pojawiają się doniesienia, że "hamulec raz działa, raz nie działa"...

Jest jednak również trzecia możliwość. Wspominaliśmy już w kilku artykułach, że samochody w specyfikacji amerykańskiej to zupełnie inne pojazdy niż teoretycznie takie same modele, ale sprzedawane np. w Europie. Na pierwszy rzut oka widać np. gorsze materiały stosowane we wnętrzach aut amerykańskich, zupełnie inaczej stroi się zawieszenia, które nie muszą radzić sobie z szybkim pokonywaniem zakrętów, stosuje mniejsze tarcze hamulcowe, bo zatrzymać auto z prędkości 55 mil/h to żadna sztuka. Z tych wszystkich powodów, a nie wyłącznie dzięki mniejszym obciążeniom fiskalnym, auta w USA są znacznie tańsze niż po drugiej stronie oceanu.

Czy jednak księgowi w walce o mało wymagającego klienta i obniżaniu cen nie poszli za daleko? Być może w pewnym momencie została przekroczona granica - zastosowano tani sterownik od pedału gazu, albo oprogramowanie do ABS-u dostarczyła najtańsza możliwa firma? No i okazało się, że jeden na tysiące sterownik czasem źle zadziała, a soft od ABS-u ma błąd, który ujawnia się w bardzo szczególnych przypadkach..?

Jak to w życiu często bywa, prawda zapewne leży pośrodku i jest połączeniem wszystkich trzech przytoczonych hipotez. Natomiast pewne jest jedno - Japończycy nie będą już mieli w USA łatwego życia, wobec czego nieprędko na czele zestawień sprzedaży zobaczymy ponownie japońską firmę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: problemy | samochody | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy