Masz toyotę, masz szczęście...
Jak można się było spodziewać, w Ameryce trwa właśnie zmasowana akcja kopania leżącego.
W kraju, w którym otrzymać można milionowe odszkodowanie za wsadzenie kota do mikrofalówki, lawina pozwów wymierzona w pogrążoną w problemach Toyotę była tylko kwestią czasu. A czasy są dla japońskiego producenta trudne. Do amerykańskich sądów trafiło na razie około setki pozwów i nie jest to na pewno ostateczna liczba. Sędziowie federalni w najbliższym czasie podjąć mają decyzję co do tego, czy nie rozpatrywać ich w trakcie jednego, wspólnego procesu.
Jak na Amerykę przystało, oburzeni właściciele toyot nie żądają od producenta naprawy pojazdów, ale zwrotu pieniędzy, wydanych na zakup samochodu. Oczywiście wg prawa odszkodowanie nie może być źródłem dochodu, ale znając talenty amerykańskich prawników, jest wielce prawdopodobne, że sprawa zakończy się po myśli kierowców.
Jest o co walczyć, bo ze wstępnych szacunków wynika, że suma odszkodowań wynieść może nawet 10 miliardów dolarów! Jeśli sędziowie federalni zdecydują się rozpatrywać wnioski w trakcie jednego procesu, można się spodziewać fali kolejnych pozwów.
Trzeba bowiem pamiętać, że sławna usterka pedału przyspieszenia dotyczy samochodów wyprodukowanych w latach 2005-2010 (w zależności od modelu). Trudno więc przypuszczać, by właściciele pięcioletnich toyot, których wartość stanowi obecnie jakieś 35% wartości początkowej zrezygnowali z szansy na zwrot pieniędzy wydanych na nowy samochód.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można więc sądzić, że po kilku latach bezproblemowej(!) eksploatacji setki toyot z dnia na dzień, cierpieć zaczną na "pedałowe" dolegliwości.
To jednak nie koniec wyzwań, z jakimi zmierzyć będą się musieli przedstawiciele japońskiego producenta.
Część prawników reprezentujących pokrzywdzonych kierowców zawiązała właśnie konsorcjum, które ma udowodnić władzom Toyoty świadome działanie na szkodę klientów. Wprawdzie nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że Toyota przywołała do serwisów rekordową w historii liczbę ośmiu milionów samochodów, ale udowodnienie takiej tezy może kosztować Japończyków wiele miliardów dolarów.
Prawnicy starają się dowieść, że władze koncernu wiedziały o usterce co najmniej od 2000 roku. Jeśli sędziowie podzielą taki punkt widzenia, przed właścicielami aut otworzą się kolejne możliwości. W takim przypadku, będą oni mogli żądać również odszykowania za zwiększoną utratę wartości ich pojazdów.
Ten ostatni zarzut może być jednak trudny do udowodnienia. Japończycy zachowali się bowiem honorowo. Wiele wskazuje na to, że - z ekonomicznego punktu widzenia - Toyota zdecydowanie mniej straciłaby idąc w zaparte, tak jak przez wiele lat czynili to przedstawiciele amerykańskich koncernów.
Wypada w tym miejscu przypomnieć, że kilkanaście lat temu, gdy w Stanach zapanowała moda na pseudoterenówki w wypadkach spowodowanych dachowaniem tych pojazdów zginęło sporo osób. Najwięcej medialnych doniesień dotyczyło wówczas wywrotek forda explorera. Uznano, że winę za wypadki ponoszą wadliwe opony, Ford zerwał więc wieloletnią współpracę z Bridgestonem, ten ostatni musiał też wypłacić milionowe odszkodowania.
Prawdą jest, że ogumienie faktycznie sprawiało problemy, ale za dobór opon i poziom bezpieczeństwa w czasie dachowania winę ponoszą również inżynierowie Forda. Ostatecznie zdecydowano się na wymianę 13 milionów opon, koszt operacji wyniósł 2 mld dolarów. Wprawdzie strategiczny alians Bridgestona i Forda rozpadł się, a sprzedaż explorera pikowała w dół, ale skończyło się na stosunkowo niewielkich odszkodowaniach (rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów).
Co ciekawe, Ford szybko odzyskał zaufanie klientów, a wina za wypadki spadła na japońskiego dostawcę opon. Explorery miały jednak poważne problemy ze statecznością, co ostatecznie w 2008 roku potwierdził amerykański sąd. Nakazał on firmie wypłatę niemal 83 mln dolarów odszkodowania kobiecie, która w 2002 roku omijając drogową przeszkodę dachowała (auto wykonało aż cztery i pół obrotu). Kierująca autem Benetta Buell-Wilson doznała złamania kręgosłupa i została sparaliżowana od pasa w dół.