Nissan Navara czy Ford Ranger?

"Klątwa Honkera", jak część wojskowych określa "perypetie" związane z wyłonieniem następcy polskiej terenówki, znów dała o sobie znać. Chociaż po przeszło pięciu latach udało się wreszcie wybrać nowe auto, do polskiej armii nie trafią zapowiadane Nissany Navara. Zamiast tych pojazdów wojskowi otrzymać mają nowe Fordy Rangery. Czy - zgodnie z deklaracjami MON - mamy do czynienia ze zmianą na lepsze?

Jak już informowaliśmy - aneks do umowy z konsorcjum firm Glomex MS Polska Sp. z o. o. i Glomex MS s.r.o. podyktowany jest - ogłoszoną w maju - decyzją Nissana, w ramach której japońska marka planuje zamknąć swoją fabrykę w Barcelonie. Właśnie w niej, oprócz dostawczych elektrycznych modeli e-NV200, produkowane są europejskie wersje popularnego pickupa. Produkcję Navary na rynki europejskie przejmą inne zakłady Nissana, ale MON twierdzi, że w wyniku takiego obroty sprawy pozyskanie i przygotowanie samochodów do wymogów wojska w żądanym terminie będzie niemożliwe.

Reklama

Jak by nie było, aneks do umowy zakłada zmianę "zwycięskiego" pojazdu. Zamiast Nissanów Navara do Wojska Polskiego trafić mają amerykańskie (i być może to jest ich największą przewagą) Fordy Rangery. Co taka zmiana oznacza dla żołnierzy?

Jak poinformował Interię Wydział Prasowy Centrum Operacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej - zamówienie opiewa na kwotę 121 142 880,72 zł brutto, a jednostkowy koszt zakupu pojazdu wynosi 186 948,89 zł brutto. To mniej niż w przypadku pierwotnego zamówienia dotyczącego Nissanów Navara. W ogłoszonej 12 maja 2020 decyzji o zamówieniu widniała kwota 121 252 545,15 zł brutto. Różnica wynosi więc niespełna 110 tys. zł. To zdecydowanie mniej niż MON deklarował w oficjalnym komunikacie z dnia 1 lipca, w który czytamy, że "W wyniku podjętych rozmów z dostawcą, Ministerstwo Obrony Narodowej zaoszczędziło na kontrakcie ponad 2,5 mln zł". Wygląda jednak na to, że nie jest to wizerunkowy wybieg - w tym samym komunikacie można było przeczytać, że zaoszczędzone pieniądze "zostaną przeznaczone na zakup 13 dodatkowych pojazdów". Jeśli koszt jednostkowy pojazdu - 186 948,89 zł brutto - przemnożymy przez 13 dodatkowych wozów uzyskamy kwotę ponad 2 430 mln zł. Z grubsza się zgadza. Inna sprawa, że zakup tych 13 sztuk jest opcjonalny.

W pierwotnym przetargu o wyborze zwycięskiej oferty zdecydowała głównie cena (60 proc. wagi). Poważnym atutem Navary, oferowanej przez konsorcjum Glomex, była jednak wyższa od wymaganej w zamówieniu moc. Wojsko chciało, by silnik pojazdu rozwijał co najmniej 110 kW (150 KM). Oferta Glomexu, jako jedyna, dawała zapas w postaci dodatkowych 30 kW (41 KM).

W przypadku Forda Rangera żołnierze otrzymają nieco słabsze pojazdy. Zamiast 191 KM, pod maską pracować będzie  170 KM generowane przez wysokoprężny silnik 2,0 l EcoBlue. Pamiętajmy jednak, że specyfikacja techniczna pojazdu jest zgodna z wymaganiami zamawiającego, a 170 KM to wciąż o 15 kW ponad minimum.

Pozostałe dane są bardzo zbliżone do Navary - oba modele startowały przecież w poprzednich przetargach. W przypadku Rangera auta wyposażone będą w tzw. podwójną kabinę i zabudowę przestrzeni ładunkowej (hardtop). Oprócz dołączanego napędu przedniej osi, reduktora i blokady tylnego mechanizmu różnicowego, auta otrzymają też m.in. zestaw osłon podwozia i opony typu Run Flat. Prześwit wynosić ma minimum 232 mm, kąt natarcia - 28 stopni, kąt zejścia - 27 stopni, a kąt rampowy - 24 stopnie. Głębokość brodzenia to co najmniej 800 mm.

Wniosek? Ford Ranger i Nissan Navara to bardzo konkurencyjne pojazdy. I - co najważniejsze - o całe lata świetlne wyprzedzającego archaicznego Honkera. Honkera, którego armia próbowała zastąpić nowszą konstrukcją przez kilka ostatnich lat.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama