Nie wolno ufać facetom z farbowanymi włosami
Spektakularna ucieczka Carlosa Ghosna i jego wcześniejsze losy powinny dać do myślenia radom nadzorczym i udziałowcom wszystkich wielkich firm na całym świecie. I nie chodzi tylko o wniosek jednego z internautów, który stwierdził, że historia byłego szefa aliansu Nissan-Renault-Mitsubishi uczy, by nigdy nie ufać facetom z farbowanymi włosami...
1. Nadmiar władzy i splendorów rozzuchwala, utwierdza w poczuciu bezkarności i wpędza w megalomanię.
Do chwili swojego upadku Carlos Ghosn piastował jednocześnie kilka stanowisk: był prezesem Nissana i Mitsubishi, a także prezesem i dyrektorem generalnym Renault oraz całego sojuszu wspomnianych trzech marek. Zarządzał konglomeratem, zatrudniającym 450 tysięcy ludzi i produkującym rocznie ponad 10 mln aut. Cieszył się opinią jednego z najwybitniejszych menedżerów naszych czasów. Po uratowaniu przed bankructwem Renault otrzymał przydomek "zabójcy kosztów". Metody, które zastosował z powodzeniem we Francji, sprawdziły się również w Japonii. Może nawet jeszcze lepiej. W 2000 r. czyli tuż po zawarciu sojuszu i wzajemnej wymianie akcji, obaj jego uczestnicy produkowali mniej więcej tyle samo pojazdów. Od tego czasu Renault prawie podwoiło swoją produkcję, m.in. dzięki nabyciu w 2104 r. rosyjskiego Avtovaz, ale Nissan niemal ją potroił. Ghosn uchodził za cudotwórcę, który niczym mityczny król Midas zamienia w złoto wszystko, czegokolwiek się dotknie. Pochwały i zachwyty, ale też wyniki ekonomiczne z pewnością nie rozwijały w nim cnoty skromności. Co ostatecznie doprowadziło do utraty poczucia rzeczywistości i instynktu samozachowawczego.
2. Nie ma takich apanaży, które chroniłyby człowieka przed chciwością i wynikającymi z niej pokusami.
Szacuje się, że w 2017 r., przed swoim aresztowaniem, Carlos Ghosn zarobił około 17 milionów dolarów. Ile dokładnie, tego chyba nie wie nikt, ze względu na liczbę sprawowanych przezeń funkcji i skomplikowany system wynagradzania, na który składały się, oprócz pensji, także różnego rodzaju bonusy, udziały w udziałach itp. Do tego dochodziły przynależne menedżerom tej rangi przywileje: tabun asystentów i sekretarek, firmowy samolot lub przynajmniej bilety pierwszej klasy na loty liniami komercyjnymi, luksusowe limuzyny, noclegi w najlepszych hotelach, służbowe karty kredytowe bez limitu wydatków itp. Mimo wszystko Ghosnowi wciąż było mu mało. Dlatego, jak zarzuca mu japońska prokuratura, kombinował, unikał fiskusa, wyprowadzał pieniądze z zarządzanych firm, lokując je w rajach podatkowych, kupował po cichu nieruchomości.
3. Zatrudniając "szefa wszystkich szefów" należy dokładnie sprawdzić jego paszporty, przyjrzeć się rodzinie i panującym w niej stosunkom, a także ocenić... posturę kandydata.
To niedobrze, gdy ów kandydat jest kosmopolitą. Ghosn miał obywatelstwo aż trzech państw: Francji, Brazylii i Libanu. I to w tym ostatnim kraju ostatecznie wylądował. Jakoś dziwnie jesteśmy przekonani, że Libanu nie łączy z Japonią umowa o ekstradycji osób podejrzewanych o popełnienie przestępstw.
To niedobrze, jeżeli człowiek aspirujący do najwyższych stanowisk w firmie, ma zbyt kochającą żonę. Bo to ponoć właśnie żona zaplanowała i zorganizowała ucieczkę Carlosa Ghosna z Japonii, przy pomocy innych oddanych mu członków rodziny. Podobno na pokład samolotu został on przemycony w futerale kontrabasu. Dlatego, poszukując ludzi na krytyczne stanowiska w swoich międzynarodowych przedsiębiorstwach zastrzegajcie, by aplikujący mieli co najmniej 190 cm wzrostu...
Na koniec wniosek dla wszystkich przeświadczonych o wyjątkowej jakości samochodów, zjeżdżających z taśm montażowych w Japonii. Czy rzeczywiście można mieć pełne zaufanie do pojazdów produkowanych w państwie, które tak łatwo daje się ograć i pozwala wywieźć za granicę teoretycznie jedną z najpilniej strzeżonych osób? Chyba, że racją mają ci, którzy twierdzą, że sprawa była z góra ukartowana. Władze w Tokio umożliwiły podejrzanemu menedżerowi ucieczkę, chcąc w sposób pozbyć się kłopotu i zamieszania związanego z sądzeniem tak ważnej i znanej w świecie persony.