Na Chińczykach można sporo zarobić

Chociaż większość z nas interesuje się wyłącznie sytuacją na rynkach europejskich, dla producentów aut znacznie ważniejsza jest Azja.

Największy wpływ na przyszłość poszczególnych marek mają obecnie Chiny. Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że w zeszłym roku sprzedano tam aż 18 mln nowych samochodów. Dla porównania, w całej Europie w tym samym czasie nabywców znalazło ledwie 13 mln samochodów. Co więcej, chiński rynek rozwija się w tempie przekraczającym 30 proc. rocznie. Tegoroczne prognozy przewidują tam sprzedaż na poziomie 22-25 mln aut!

Wahnięcia i kryzys na rynkach poszczególnych krajów europejskich wydają się więc nie mieć dla producentów większego znaczenia. Prawdziwe pieniądze czekają na nich bowiem w Państwie Środka. Czy marki z Europy mają szansę zagarnąć dla siebie duży kawałek tego azjatyckiego tortu?

Reklama

Chińczycy chcą europejskie

Jedna z największych światowych firm zajmujących się monitorowaniem nastrojów i preferencjami klientów - J. D. Power - przeprowadziła ostatnio badanie chińskiego rynku samochodowego. Jak się okazuje, ogromną rolę mogą na nim odegrać właśnie producenci ze Starego Kontynentu.

Aż 32 proc. ankietowanych Chińczyków wyraziło zainteresowanie zakupem auta europejskiej marki. Dla porównania, jeszcze w 2009 roku podobną deklarację złożyło tylko 25 proc. respondentów.

Co ważne, europejskie marki cenione są w Chinach głównie ze względu na swoją jakość. Auta zbierają dobre noty za funkcjonalność, bezawaryjność i bezpieczeństwo.

W tym przypadku słowa uznania należą się jednak nie tylko europejskim inżynierom, ale też - a raczej głównie - specom od public relations. W bitwie o chińskiego klienta Europejczycy zwyciężają bowiem zarówno z Japończykami, jak i rodzimymi producentami z ChRL!

Dla porównania: 27 proc. ankietowanych zadeklarowało, że przy wyborze pojazdu bierze pod uwagę głównie pojazdy producentów japońskich (w zeszłym roku było to aż o 5 proc. więcej). 20 proc. chińskich klientów było skłonnych rozważyć zakup auta wyprodukowanego przez rodzimego producenta (w 2010 roku było to 26 proc. pytanych).

Nie mamy się czego bać

Wyniki badania J.D. Power wskazują na ogromny potencjał, jaki drzemie w chińskim rynku. Należy jednak zauważyć, że badanie przeprowadzono na grupie ok. 5 tys. potencjalnych nabywców z 53 dużych chińskich miast, czyli w warstwie społecznej o stosunkowo wysokich, jak na tamtejsze warunki, zarobkach.

W przypadku mieszkańców mniejszych miejscowości zainteresowanie autami rodzimej produkcji byłoby zapewne o wiele większe. Badanie pomija również postrzeganie marek amerykańskich, które są w Chinach bardzo popularne. Wypada dodać, że tylko w zeszłym roku koncern General Motors sprzedał na tamtejszym rynku ponad 2 mln pojazdów.

Nie zmienia to jednak faktu, że europejscy producenci, głównie marki należące do koncernu Volkswagen, nie tracą czasu i w przemyślany, konsekwentny sposób budują swój wizerunek.

Co więcej, można już chyba zaryzykować twierdzenie, że strach europejskich producentów przed ekspansją na nasze rynki chińskich marek był mocno przesadzony. Póki co, to Chińczycy mają o wiele więcej powodów, by obawiać się wytwórców ze Starego Kontynentu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama