Fryzury w DB7

Sir Dawid Brown nigdy nie doświadczył bólu braku pieniędzy i między innymi dlatego w 1947 roku wykupił dwie chylące się ku upadkowi firmy brytyjskie: Aston Martin i Lagonda. Jeszcze w tym samym roku samochód o symbolu DB ujrzał światło dzienne, dając początek serii ekskluzywnych aut sportowych, których sława zdążyła do dziś obiec cały nieomal świat.

Tyle historii, a teraz dwa magiczne słowa i jeden magiczny symbol: aston martin DB7, czyli wyrób brytyjskiej manufaktury Dawida Browna. Jeżdżące cudo, uosobienie komfortu, samochód z klasą i diabli wiedzą co jeszcze. Przyznacie, że zbiór epitetów godny pozazdroszczenia.

DB7 zasługuje jednak na pochwały, roszcząc sobie do nich prawo nie tylko przez fakt wysokiego urodzenia, ale także, a może przede wszystkim, za sprawą doskonałości swojej konstrukcji. Wprawdzie DB7 to pierwszy w historii firmy model, którego karoseria nie jest obrabiana... ręcznie(?!). Solidność jego wykonania nie budzi jednak najmniejszych wątpliwości. Ręczne spawanie płyty podłogowej, ręczne odciskanie blach w matrycach oraz ręczne wygładzanie ostrych krawędzi odeszło w niepamięć. Ostatecznie nie po to wymyślono wyrafinowane komputery, aby stały one w kącie fabryki Dawida Browna i zasypiały pod grubą na cal warstwą kurzu.

Zanim o niewątpliwych walorach estetycznych karoserii DB7, słów kilka o komponentach, których użyto do jej budowy. Toć to prawdziwa "mieszanka wedlowska". Płyta podłogowa ze stali, poszycie z aluminium, zaś błotniki oraz pokrywa maski i bagażnika z tworzywa sztucznego. Oczywiście wszystko w najlepszym gatunku. Nie żadne tam plastikowe kształtki wyplute przez cherlawą wtryskarkę z warsztatu chałupnika.

Reklama

Doznania estetyczne to podobno rzecz całkiem prywatna. Co się komu podoba, innego gryzie w oczy. Linia stylizacyjna astona martina DB7 nie pozwala jednak na obojętność. Wyrafinowana harmonia, piękno przenikających się brył, cudowne proporcje, a nade wszystko niepowtarzalny styl powodują, że auto nabiera cech kultowych. I jeszcze ta paskudna, wrodzona, brytyjska dbałość o szczegóły!

Te ostatnie to nie tylko podwójne, okrągłe reflektory ukryte pod szklaną "łezką" czy przepiękny przedni spojler. To także pełne wykwintnego przepychu wnętrze, w którym dominuje ręcznie garbowana, najlepsza gatunkowo skóra. Pozostałych "bajerów" nie sposób wymienić jednym tchem. Zresztą spróbujcie sami: elektryczna regulacja przednich foteli, elektrycznie sterowane szyby boczne, podgrzewane lusterka zewnętrzne o elektrycznie regulowanym kącie nachylenia, tempomat, system antywłamaniowy, seryjnie montowana klimatyzacja, seryjnie montowany sprzęt hi-fi (z zestawem sześciu głośników), centralny zamek.... Ufff! Czy nie zabrakło Wam powietrza w płucach?

Aston martin DB7 produkowany jest w dwóch wersjach, zamkniętego coupé oraz otwartego cabrio. Ten pierwszy bez historii. Płat blachy nad głową i już. Drugi pełny polotu, jak to kabriolet. Kiedy złożony dach spoczywa w skórzanym schowku tuż za plecami pasażerów, nad ich głowami szumi wiatr i świeci słońce. Łatwo wyobrazić sobie co dzieje się z fryzurami, kiedy DB7 osiąga swoje maksymalne 265 km/godz., jeszcze łatwiej zrozumieć nadmiar adrenaliny we krwi. Jazda kabrioletem z tą szybkością musi dostarczać dokładnie takich samych wrażeń co jazda latającym dywanem lub jazda na miotle.

Silnik DB7 to jedno z odstępstw od tradycji. Zaniechano ręcznego jej wykonania oraz znacznie zmniejszono gabaryty. Już nie osiem, ale sześć cylindrów gra pod maską auta. Nie jest to jednak ani gorsza, ani mniej miła dla ucha muzyka, bowiem "sprzęt", z trzewi którego się wydobywa to niewątpliwie klasa hi-tech.

Sześć wspomnianych przed chwilą cylindrów w układzie rzędowym, chłodzonych cieczą, wyposażonych w 24 zawory, dwa wałki rozrządu, wielopunktowy wtrysk paliwa oraz turbosprężarkę Eaton to 3239 cm sześc. pojemności skokowej, 335 KM przy 5750 obr./min, 450 Nm maksymalnego momentu obrotowego przy 3000 obr./min, oraz 8,3 stopnia sprężania. Na osiągnięcie szybkości 100 km/godz. ze startu zatrzymanego silnik DB7 potrzebuje zaledwie 5,7 sekundy, zaś na pokonanie "setki" w zależności od ciężaru stopy naciskającej pedał gazu od 10 do 20 litrów paliwa.

Interesujące są także inne dane samochodu. Oto one: hamulce tarczowe o średnicach 284 mm (przód) i 295 mm (tył), opony firmy Bridgestone o rozmiarach 245/45 ZR18 (przód i tył).

Na koniec jeszcze jeden parametr. Chyba najważniejszy. Zwłaszcza dla potencjalnych nabywców. To cena. Prawie 100 tysięcy funtów. I w żaden sposób nie chce być mniej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jazda | firmy | Aston Martin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy