Ferrari do serwisu. Ma problem z poduszkami
Największa w historii motoryzacji akcja serwisowa zatacza coraz szersze kręgi. Tym razem do serwisów, po raz kolejny, wezwani zostali właściciele Ferrari.
Amerykańska agencja National Highway Traffic Safety Administration ogłosiła akcję serwisową dotyczącą 1507 sprzedanych za oceanem samochodów włoskiej marki. Chodzi o modele: California, 458 Italia (w tym Spider), FF oraz F12 Berlinetta z lat modelowych 2009-2013.
Również w tym przypadku winnymi zamieszania są detonatory poduszek powietrznych produkcji japońskiej firmy Takata. Niedostateczne zabezpieczenie materiału miotającego przed czynnikami zewnętrznymi (wilgoć i ciepło) sprawia, że w razie odpalenia poduszki metalowy inflator może rozpaść się na kawałki. W efekcie airbag zamiast chronić, potrafi zasypać kierowcę lub pasażera gradem metalowych odłamków. W wypadkach spowodowanych nieprawidłowym działaniem tych podzespołów zginęło już 20 osób, a ponad 180 odniosło obrażenia. Tyko w zeszłym roku 19 producentów stosujących felerne poduszki powietrzne Takaty wezwało do serwisów 43,1 mln samochodów!
Tym razem chodzi o poduszę powietrzną po stronie pasażera. Proces jej wymiany wymaga demontażu części deski rozdzielczej, schowka i plastikowych osłon montowanych pod kokpitem.
To nie pierwsza akcja serwisowa Ferrari związana z wadliwymi poduszkami powietrznymi. Wszystko wskazuje też na to, że nie ostatnia. W 2016 roku do serwisów wezwano 2820 egzemplarzy Ferrari California i Ferrari 458 Italia z roczników 2009-2011. Przedstawiciele włoskiej marki potwierdzili już, że wadliwe inflantory trafić mogły do około 2800 samochodów z lat 2016-2017. Ponieważ usterka daje o sobie znać z czasem natychmiastowa wymiana inflatorów nie jest konieczna, ale firma już planuje związaną z tym przyszłą akcję serwisową.
Jak obliczono firma Takata, która w połowie czerwca ubiegłego roku ogłosiła bankructwo, wypłaciła już 25 milionów dolarów grzywny i wpłaciła 125 milionów dolarów na specjalny fundusz odszkodowawczy. Poza tym, do 2018 roku, zgodziła się zapłacić kolejnych 850 milionów dolarów producentom samochodów, by pokryć koszty wymiany wadliwych części.
PR