Dziwne problemy producentów aut. Tracą ogromne pieniądze

W ostatnich dniach aż dwóch producentów pojazdów zmuszonych było zatrzymać swoje fabryki. Co ciekawe, w obu przypadkach nie miało to żadnego związku ze spadkiem popytu!

W ubiegłym tygodniu do zatrzymania linii montażowych zmuszone zostało Subaru. Chodzi o fabrykę w japońskim Ota (centralna prefektura Gumma), która odpowiada aż za 65 proc. ogółu produkcji pojazdów japońskiej marki. Zakład nie był w stanie kontynuować produkcji ze względu na brak części. Nietypowa sytuacja związana jest z tajfunem "Hagibis", który uderzył w Wyspy Japońskie 12 października. Żywioł wyrządził najpoważniejsze szkody w prefekturach: Fukushima, Miyagi i Kanagawa, w których swoje siedziby ma wielu poddostawców Subaru. Uszkodzone zostały nie tylko zakłady przemysłowe, ale też linie zaopatrzeniowe (kolej).

Reklama

Sam kataklizm pochłonął 75 ofiar śmiertelnych (11 uznano za zaginione). Subaru szacuje, że zakład wróci do normalnego trybu pracy najszybciej w piątek, 25 października.

Z nietypowym problemem mierzy się też obecnie fabryka Seata w Martorell. Po fali strajków i zamieszek, do jakich doszło w ostatnich dniach w Barcelonie, zakład ma poważny problem z zapewnieniem ciągłości pracy. Do tej pory odwołanych zostało już kilka zmian produkcyjnych, bo pracownicy nie mieli możliwości dotarcia do fabryki (stanął transport publiczny). By utrzymać produkcję firma stara się organizować dla robotników transport zastępczy. Hiszpańskie media szacują jednak, że w stosunku do planu, opóźnienie w produkcji przekroczyło już 3,5 tys. aut.

Od kilku dni na ulicach Barcelony dochodzi do regularnych zamieszek. Protestujący nie zgadzają się z wyrokiem hiszpańskiego Sądu Najwyższego, który skazał organizatorów katalońskiego referendum niepodległościowego (władze Hiszpanii uznały je za nielegalne) na kary od 9 do 13 lat pozbawienia wolności. Zwolennicy separatystów wyszli na ulice i regularnie ścierają się z policją. Lokalne media mówią m.in. o użyciu koktajli Mołotowa.

Władze miasta szacują, że tylko w miniony poniedziałek, gdy pokojowa manifestacja w obronie separatystów przerodziła się w pierwsze uliczne starcia, rannych zostało około 200 osób. Efektem jest paraliż komunikacyjny stolicy Katalonii (odwołane połączenia lotnicze i kolejowe). Zamknięto też blisko połowę szkół i obiektów użyteczności publicznej.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy