Duże pieniądze za brak dachu

Na dobrą sprawę cała motoryzacja zaczęła się od kabrioletów. Wszystkie samochody z końca ubiegłego wieku były przecież pojazdami odkrytymi, co niekoniecznie wynikało z upodobań estetycznych, a wiązało się raczej z kwestiami natury technicznej. Później ten typ nadwozia stracił nieco na popularności, bo ówcześni automobiliści dość już mieli podróżowania w przemoczonych ubraniach.

Po drugiej wojnie światowej kabriolety przeżywały prawdziwy renesans, by w latach 60. znowu stracić na popularności. Prawdopodobnie dlatego, że wtedy właśnie zaczęto poważnie interesować się zagadnieniami związanymi z bezpieczeństwem czynnym i biernym. Jeszcze 10 lat wcześniej konstruktorzy nie zawracali sobie zbytnio głowy tymi problemami, a kierowcę i jego pasażera przed wywrotką chroniły jedynie... nakrycia głowy. Czasy się jednak zmieniły, w życie weszły ostrzejsze przepisy. Kabriolet wzbogacił się o zabezpieczenie w postaci pałąka bezpieczeństwa, łączącego oba boki pojazdu i przebiegającego tuż za głowami osób zajmujących przednie siedzenia. Gdy auto było dwuosobowe, to zabezpieczenie okazywało się zupełnie wystarczające. Nie wyglądało to jednak już tak różowo w przypadku nadwozi czteroosobowych. "Dachowanie" w tej sytuacji mogło prowadzić do bardzo przykrych konsekwencji.

Reklama

Dzisiaj problem ten rozwiązuje wszechmocna elektronika. Volvo C70 cabrio dysponuje niezwykle skutecznym patentem o nazwie "Rollover Protection System", dzięki któremu pasażerowie na tylnych siedzeniach mogą się czuć równie bezpiecznie. Gdy auto przechyli się o 60 stopni za tylnymi zagłówkami, błyskawicznie pojawiają się dwa stalowe pałąki i problem z głowy. Tym bardziej, że kabriolety są trochę wolniejsze od swoich bliźniaczek limuzyn, ponieważ dysponują gorszym współczynnikiem Cx. Wynika to z tego, iż druga połowa nadwozia, wykonana z płótna lub tworzywa, nie może zapewnić idealnej aerodynamiki. W przypadku większości współczesnych kabrioletów wartość Cx zawiera się w widełkach od 0,36 do 0,47 zależnie od tego, czy dach jest założony, czy też zamknięty w schowku. Aby ją jakoś zmniejszyć, konstruktorzy starają się maksymalnie pochylać przednie szyby.

Kabriolety to pojazdy z reguły drogie. Wyższa cena, w porównaniu z wersją zamkniętą, wiąże się nie tylko z tym, że są one wytwarzane zazwyczaj w krótkich seriach, ale wynika także z konieczności przekonstruowania płyty podłogowej. W aucie pozbawionym blaszanego dachu musi być ona o wiele bardziej sztywna niż w klasycznej limuzynie. Stąd konieczność wspawania wielu dodatkowych usztywnień. Jednak, mimo tych zabiegów, z reguły karoseria kabrioletu jest bardziej podatna na skręcanie i zginanie niż nadwozie typu sedan czy hatchback.

Wzmocnienia płyty podłogowej oraz różne urządzenia elektromechaniczne i hydrauliczne, służące do podnoszenia dachu, wydatnie zwiększają masę pojazdu. W efekcie szanujący się kabriolet waży średnio o około 200 kg więcej niż jego "blaszany" bliźniak i każde sto kilometrów przejechane nim wymaga spalenia dwóch dodatkowych litrów benzyny.

Jednak entuzjastom "samochodów bez dachu" wyższe koszty użytkowania zbytnio nie przeszkadzają. Ich zdaniem szum wiatru w uszach jest wart każdych pieniędzy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy