Auta elektryczne wreszcie będą tańsze? Ważna inwestycja Stellantis

Stellantis chce, by samochody elektryczne były tańsze za sprawą nowego typu akumulatorów. Koncern zainwestował we francuski startup zajmujący się rozwojem takich magazynów energii.

Popyt na samochody elektryczne nie jest tak wysoki, jak zakładano

Koncern Stellantis, zgodnie ze swoim planem strategicznym "Dare Forward", planuje, że do 2030 roku 100 proc. sprzedawanych przez niego samochodów osobowych w Europie miało napęd wyłącznie elektryczny. W USA z kolei firma chce do tego czasu osiągnąć sprzedaż samochodów osobowych i lekkich pojazdów użytkowych na prąd na poziomie 50 proc. Do 2038 roku koncern chce natomiast osiągnąć neutralność pod względem emisji dwutlenku węgla we wszystkich obszarach, "przy jednocyfrowej kompensacji pozostałych emisji".

Pozostający poniżej oczekiwań popyt na samochody elektryczne oraz rosnąca konkurencja ze strony producentów z Chin sprawia, że firmy ze świata zachodniego muszą podejmować działania, by ich oferty pozostały konkurencyjne. Stąd właśnie biorą się plany produkowania samochodów elektrycznych w cenie do 25 tys. euro. Oprócz tego producenci poszukują również tańszych rozwiązań dotyczących magazynowania energii w elektrykach. Warto wspomnieć, że lit, potrzebny do produkcji powszechnie stosowanych obecnie akumulatorów litowo-jonowych, nie należy do najłatwiej dostępnych materiałów.

Reklama

Stellantis inwestuje we francuski startup. Będzie produkował nowe akumulatory

Stellantis Ventures, czyli fundusz należący do koncernu, poinformował, że zostanie inwestorem strategicznym francuskiego startupu Tiamat. Jest to spółka typu spin-off (wydzielona od macierzystego przedsiębiorstwa) Narodowego Centrum Badań Naukowych i zajmuje się opracowywaniem i komercjalizacją technologii akumulatorów sodowo-jonowych. Firma ma wykorzystać pieniądze do rozpoczęcia budowy fabryki akumulatorów zlokalizowanej we Francji. Jak informuje Stellantis, początkowo wyprodukowane tam akumulatory będą przeznaczone do urządzeń elektrycznych i "stacjonarnego magazynowania energii". Później pojawią się akumulatory, które trafią do samochodów elektrycznych. Koncern chwali się, że dzięki zastosowaniu akumulatory sodowo-jonowe nie zawierają litu ani kobaltu, a dzięki wysokiej dostępności sodu możliwe są "liczne korzyści w zakresie zrównoważonego rozwoju i strategicznej niezależności".

Stellantis pracuje też nad innymi typami akumulatorów

"Znalezienie nowych rozwiązań w zakresie bardziej zrównoważonych i przystępnych cenowo akumulatorów wykorzystujących powszechnie dostępne surowce, to jedna z kluczowych ambicji naszego planu strategicznego Dare Forward 2030, zgodnie z którym do 2038 r. zamierzamy ograniczyć do zera naszą emisję netto dwutlenku węgla" - stwierdził Ned Curic, dyrektor ds. inżynierii i technologii w koncernie. Stellantis twierdzi, że "zabezpieczył sobie dostawy surowców do pojazdów elektrycznych do 2027 roku, podpisując strategiczne umowy na całym świecie". Koncern inwestuje jednak także w rozwój innych technologii, jeśli chodzi o magazynowanie energii, w tym akumulatorów półprzewodnikowych czy akumulatorów litowo-siarkowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne | akumulator | Stellantis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy