616 tysięcy samochodów z Polski

W tym roku zlokalizowane w Polsce fabryki koncernów motoryzacyjnych wyprodukują 616,5 tys. nowych samochodów. To o 17 proc. więcej niż rok temu.

Tak duża produkcja plasuje nas na pozycji lidera w Europie Środkowo-Wschodniej. Z naszych fabryk wychodzi co czwarty samochód wyprodukowany w regionie i co dziesiąty w całej Europie.

Producenci samochodów wraz z poddostawcami części są także motorem naszego eksportu. Zgodnie z szacunkami Polskiej Izby Motoryzacji, wartość tegorocznego eksportu firm motoryzacyjnych może wynieść nawet 14 mld euro, czyli o 25 proc. więcej niż przed rokiem. Dla porównania wzrost całego eksportu szacowany jest na 17-18 proc.

Niska sprzedaż w kraju

Reklama

Problem w tym, że może to być ostatni tak dobry rok dla branży. Według prognoz PricewaterhouseCoopers produkcja samochodów w Europie Środkowej i Wschodniej do 2010 roku wzrośnie co prawda o 33 proc., do 3,4 mln sztuk samochodów, ale największe profity zgarną Czesi i Słowacy.

Paweł Kowalczyk z PwC wylicza przyczyny utraty przez Polskę inwestycji. Jego zdaniem należą do nich: brak stabilizacji politycznej, słaba infrastruktura drogowa, długotrwałe procedury administracyjne, wysokie koszty pozyskiwania terenów, brak przywilejów podatkowych poza specjalnymi strefami ekonomicznymi.

Przedstawiciele koncernów motoryzacyjnych dodają do tej wyliczanki jeszcze kryzys w sprzedaży nowych samochodów, spowodowany niekontrolowanym importem używanych aut. W efekcie, polski rynek sprzedaży sukcesywnie od pięciu lat spada do najniższego od czternastu lat poziomu.

- Branża motoryzacyjna generuje w postaci podatków 9 mld zł rocznych wpływów budżetowych. Chciałbym, żeby rząd w końcu zaczął liczyć, ile gospodarka może stracić na kryzysie w branży - alarmuje Paweł Miszkowski, dyrektor ds. sprzedaży w Mercedes Car Group w DaimlerChrysler Automotive Polska.

Dodaje, że jego dilerzy pytają go, jak długo jeszcze mają zaciskać pasa.

- Kryzys trwa już pięć lat. Wielu dilerów myśli o zakończeniu działalności, a zatem to najlepsza pora do przejmowania ich po atrakcyjnej cenie - uważa Adam Pietkiewicz, prezes Polskiej Grupy Dealerów, konsolidującej branżę dilerską, który szacuje, że z zamiarem zakończenia działalności nosi się jedna trzecia z 1,4 tys. dilerów.

Wojciech Halarewicz, dyrektor handlowy Fiat Auto Poland, przekonuje, że tylko pozornie kryzys w sprzedaży nowych samochodów nie ma wpływu na produkcję.

- Z rynkiem sprzedaży na poziomie 220 tys. samochodów, takim jak prognozuję w 2007 roku, trudno uzasadnić jakiekolwiek nowe inwestycje w produkcji - mówi Halarewicz.

Pojawią się jednak nowe modele. W przyszłym roku Fiat uruchomi produkcję nowej "pięćsetki", Opel - astry sedan, Volkswagen - nowego modelu caddy, Intrall - dostawczego modelu lubo, a FSO - nowej serii chevroleta. Z wprowadzeniem nowych modeli związane będą przestoje w produkcji. W efekcie, jak twierdzą przedstawiciele koncernów, będą zadowoleni, jeżeli uda im się powtórzyć tegoroczne wyniki.

Polska ma największy potencjał inwestycyjny w Europie Środkowo-Wschodniej, ale przepisy dyskryminują uczciwych graczy i umożliwiają wszelkie obejścia dla tych, którzy nie grają fair - mówi Erich Papke, dyrektor zarządzający BMW w Polsce.

Decyzja KE o pomocy dla FSO

Jedynym motorem wzrostu produkcji samochodów w przyszłym roku może być FSO Żerań. Janusz Woźniak, wiceprezes spółki, ujawnia, że o ile w tym roku fabryka wyprodukuje 94-96 tys. sztuk lanosów i matizów, to w przyszłym produkcja może wzrosnąć nawet do 150 tys. Wzrost produkcji nie wynika z planów wprowadzenia do produkcji nowego chevroleta.

- Model wprowadzimy do produkcji w październiku, a zatem w ciągu trzech miesięcy wyprodukujemy zaledwie kilka tysięcy sztuk - mówi Woźniak.

Przyszłość FSO komplikuje jednak wczorajsza decyzja Komisji Europejskiej w sprawie gwarancji budżetowych dla firmy. Bruksela co prawda wyraziła zgodę na gwarancje kredytowe budżetu w wysokości 62 mln euro i umorzenie podatkowe w wysokości 16 mln euro, ale pod warunkiem ograniczenia produkcji fabryki do 150 tys. aut rocznie. Ograniczenie w produkcji ma obowiązywać do 2011 roku.Prawdziwym motywem decyzji była jednak obawa KE, że zdolności produkcyjne europejskiego przemysłu samochodowego zdecydowanie przekraczają popyt w UE, a zatem pomoc na restrukturyzację FSO mogłaby potencjalnie prowadzić do nadmiernego zakłócenia konkurencji. Do przedstawicieli KE nie trafiły argumenty FSO, że samochody wysyłane byłyby głównie na rynki wschodnie, np. do Rosji. W takiej sytuacji w ogóle rozruch produkcji stoi pod znakiem zapytania. Awto-ZAZ, ukraiński inwestor, planował na Żeraniu produkcję około 220 tys. aut rocznie. Przedstawiciele FSO twierdzą, że tylko taki poziom produkcji zapewni firmie rentowność.

Dobry czas dla poddostawców

W takiej sytuacji pocieszające są jedynie sygnały płynące od poddostawców.

- Jeszcze co najmniej przez 10 lat Polska pozostanie zagłębiem motoryzacyjnym Europy. Z dwóch powodów. Koszty obróbki elementów metalowych są znacznie niższe niż w Europie Zachodniej. U was jest też wyśmienicie wykwalifikowana siła robocza - mówi Renzo Poli, prezes Toora Poland.

Opinia:

Wojciech Halarewicz, dyrektor handlowy Fiat Auto Poland: Gdyby dzisiaj Fiat Auto Poland miał podjąć decyzję o ogromnej inwestycji w Tychach, to muszę powiedzieć, że tu na miejscu byśmy się bardzo głęboko zastanawiali. Bo co takiego może przekonać do inwestowania w Polsce władze koncernu i włoskie związki zawodowe? Argument, który powtarzamy od zawsze, czyli istnienie rynku lokalnego z perspektywami ekspansji na rynek wschodni. Tymczasem obecnie tylko 3 proc. produkcji sprzedajemy w Polsce. W takiej sytuacji władzom koncernu, który mimo wszystko 50 proc. produkcji wciąż sprzedaje we Włoszech, przekonać związki zawodowe do ulokowania nowej produkcji w Polsce nie jest łatwo.

Cezary Pytlos

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: fabryka | kryzys | auto | Fiat | FSO
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy