300 tys. egzemplarzy Gelandewagena

Samochody terenowe starzeją się znacznie wolniej niż inne, ale nawet biorąc to pod uwagę wynik 38 lat nieprzerwanej produkcji to nietypowe osiągniecie. Zwłaszcza, że nie mówimy wcale o żadnym pojeździe zza naszej wschodniej granicy...

Mercedes poinformował właśnie, że kilka dni temu z fabryki Magna-Steyer w austriackim Grazu wyjechał jubileuszowy Mercedes Gelandewagen z numerem 300 000.

Korzenie Mercedesa klasy G sięgają 1972 roku. Wtedy właśnie w biurach konstrukcyjnych niemieckiej marki rozpoczęto prace nad samochodem terenowym, którego głównym odbiorcą miałaby być armia. Jeszcze w 1974 roku nawiązano współpracę z firmą Steyer-Daimler-Puch (obecnie Magna-Steyer), która produkowała już wówczas niewielką wojskową ciężarówkę.

W tym miejscu warto dodać, że niewiele brakowało, a legendarna "Gelenda" w ogóle by nie powstała! Pierwotnie opracowywano ją bowiem pod kątem ewentualnych zamówień ze strony niemieckiego wojska. Te zdecydowało się jednak zakupić konkurencyjnego Volkswagena Iltisa. Na całe szczęście, jeszcze przed oficjalną premierą terenówki Mercedesa, firma zebrała zamówienia m.in. z Iranu, Szwajcarii, Norwegii i Argentyny. W 1975 roku z myślą o Mercedesie Gelandewagen rozpoczęto budowę, pracującej do dziś dnia, fabryki w Grazu.

Reklama

Ostatecznie pierwsze egzemplarze terenowego modelu opuściły bramy pachnącej nowością fabryki w lutym 1979 roku. Młodszym pokoleniom, dla których Mercedes klasy G kojarzy się z kanciastą bulwarówką na ogromnych, chromowanych kołach, spieszymy przypomnieć, że pierwsze egzemplarze nie miały nie tylko klimatyzacji czy elektrycznie sterowanych szyb, ale nawet wspomagania kierownicy (standard od 1987 roku) i obrotomierza (opcja od 1985 roku)!

Samochód wyróżniał się jednak typową dla marki niezawodnością i rewelacyjnymi właściwościami terenowymi. Zbudowano go w oparciu o solidną, skrzyniową ramę. W układzie napędowym (4x4) zastosowano reduktor i blokady mechanizmów różnicowych obydwu osi. Dzięki sprężynom śrubowym i stabilizatorom, na tle wyposażonej w resory konkurencji, auto wyróżniało się też zaskakująco dużym komfortem.

Co ciekawe, podobnie jak Range Rovera, Mercedesa Gelandewagen uznać można za prekursora terenówek segmentu premium. Chociaż 300 tys. wyprodukowanych egzemplarzy może się wydawać świetnym rezultatem, wypada dodać, że w podobnym okresie Land Rover dostarczył nabywcom ponad 2 mln Defenderów. Nie przez przypadek "Gelendy" są niezwykle rzadkim widokiem na wszelkiego typu rajdach terenowych - nawet za "skatowany" egzemplarz ze szczątkowym wyposażeniem zapłacić trzeba dziś około 30 tys. zł. W tym przypadku nie płacimy jednak za znaczek na masce, lecz pewność, że - niezależnie od warunków - samochód, na własnych kołach, wróci do domu z najdalszej nawet wyprawy...

Z legendarnej trwałości modelu zdaje sobie sprawę sam producent. Pomalowany na niebieski metalic jubileuszowy egzemplarz zjechał z linii montażowej "dozbrojony" w pakowny bagażnik dachowy i metalowe osłony reflektorów. Wprost z fabryki auto trafiło na wyprawę, z której relację śledzić można na serwisach społecznościowych (#Gventure300K).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy