Toyota w MINI

Tym razem do naszego testu trafiło Mini w wersji One z czterocylindrowym silnikiem Diesla (common rail z turbosprężarką i intercoolerem) o pojemności 1.4 litra i mocy 75 KM przy 4000 obr./min.


Auto stanowi masywną bryłę o lekko sportowym charakterze. Wrażenie to samochód zawdzięcza wielkości kół o wymiarze aż R17 i ich szerokiemu rozstawieniu w porównaniu do innych modeli z tego segmentu. Nieco agresywny akcent stanowią klosze ksenonowych lamp przednich, przywodzące na myśl wygląd maski Porsche 911 - jak przystoi sportowej linii nadwozia, "wyciągnięte" nieco ponad pokrywę silnika. Do tego należy jeszcze dodać niski środek ciężkości. Dzięki tym elementom Mini zdecydowanie wyróżnia się na drodze.

Oczywiście "de gustibus..." , ale samochód prezentuje się rzeczywiście oryginalnie i zgrabnie, a chromowane elementy przydają mu elegancji.

Reklama

Rozstaw osi wynoszący niecałe 2,5 i długość auta zaledwie 3,7 metra przypomina nam, że mamy jednak do czynienia z małym samochodem. A jednak wrażenie to zmienia się przy wejściu do środka.

Przytulne, beżowe wnętrze, gdzie do wykończenia użyto dobrej jakości materiałów, zaskakuje przestronnością, chociaż ten komfort dotyczy jedynie przednich siedzeń. Najwygodniejsza pozycja za kierownicą mini to pozycja wzorcowa: obie ręce na kierownicy, plecy lekko odchylone.

Sportowe zacięcie mini jest widoczne w wielu elementach wnętrza: ciemne pasy na wewnętrznej stronie drzwi przednich sugerują zarysy "klatki bezpieczeństwa" charakterystycznej dla samochodów rajdowych; nad małą, grubą kierownicą wyeksponowano też dwie białe tarcze zegarów: obrotomierz i wskaźnik prędkości; przełączniki między innymi blokady drzwi oraz sterowania szybami bocznymi znajdują się w jednym, dobrze dostępnym dla ręki kierowcy rzędzie na konsoli środkowej. Ich kształty sugerują skojarzenie z kabiną samolotu. Wszystkie przyciski i przełączniki, łącznie z menu dużego wyświetlacza komputera pokładowego znajdują się w zasięgu wyciągniętej dłoni, bez konieczności zmiany pozycji kierowcy.

Użytkownik mini może liczyć na wiele praktycznych udogodnień. Z pewnością zaliczę do nich podgrzewane siedzenia, automatyczną klimatyzację, samościemniające się lusterko wewnętrzne i wielofunkcyjną kierownicę. Pod ręką jest też uchwyt na kubek z napojem. Kilka sekund po rozpoczęciu jazdy następuje automatyczne zamknięcie wszystkich drzwi - miłe, bo nie trzeba o tym pamiętać (zwłaszcza wrzucając wcześniej torebkę na siedzenie pasażera). Nie bez znaczenia dla płci pięknej są osłony przeciwsłoneczne z lusterkiem. Przeszklony podwójny dach sterowany elektrycznie otwiera się łatwo i wygodnie.

Niestety trochę trudności nastręczyło mi rozszyfrowanie sposobu regulacji oparcia siedzenia kierowcy i pasażera.

Po uruchomieniu samochodu nie ma wrażenia, że mam do czynienia z "dieslem". Dźwięk pracy silnika słyszalny w środku jest zaledwie miłym dla ucha, cichym mruczeniem. Przy cofaniu charakterystyczne "pikanie" systemu ułatwiającego parkowanie informuje mnie o obecności z tyłu niskiego słupka. 75 koni mechanicznych pod maską i 13.8 sekund do setki nie obiecuje ekstremalnych wrażeń i osiągów, ale jazda dostarcza przyjemności. Wymiary idealne dla auta miejskiego przy odrobienie refleksu umożliwiają szybkie, bezpieczne manewry.

Auto bardzo ładnie trzyma się drogi, nawet ostre skręty nie powodują większych przechyleń. Tą właściwość zawdzięcza między innymi stabilizatorom przedniej osi oraz systemowi dynamicznej kontroli stabilności DSC.

W mini zgrabnie połączono zalety zaawansowanych rozwiązań technicznych. Auto, choć wyszukane, nie onieśmiela mnie skomplikowaną elektroniką, a przyciski i przełączniki są oznaczone czytelnie.

Podczas jazdy po mieście auto zachowuje się całkiem żwawo. 6-biegowa, elastyczna skrzynia biegów zapewnia dobre wrażenie również poza miastem. Powyżej prędkości 150 km/h w samochodzie robi się trochę głośniej, ale nie zapominajmy, że nominalna, maksymalna prędkość dla tego modelu to 165 km/h. Twarde, solidne zawieszenie krótkimi wstrząsami przypomina o sobie przy większych nierównościach, ale to dzięki niemu nawet przy większej prędkości pojazd nie traci przyczepności.

Trzeba przyznać, że auto zdecydowanie zwraca na siebie uwagę. Pozostali uczestnicy ruchu byli nim wyraźnie zainteresowani. Połączenie jasnoniebieskiej, oryginalnej bryły pojazdu z blond-kierowcą wywoływało czasami silne emocje.

Jest to śliczne, ale niestety nie tanie autko. "Moje" kosztowało w okolicach 100 tys. złotych.

Z jazdy mini wyniosłam bardzo miłe wrażenie, co jest tym bardziej warte uznania, że usatysfakcjonowanie zwolennika dużych samochodów (czyli mnie) nie było sprawą prostą. (KR-P)




TUTAJ foto-galeria Mini One D.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama