Oto pojazd do codziennego, prywatnego użytku

Z pewnością nie jest to porsche 911 carrera S cabrio za prawie 800 000 zł, którym niedawno zadawaliśmy szpanu na ulicach miasta, testowane przez nas minionej zimy wyrafinowane technicznie infiniti M35h czy nawet lancia thema, czyli przebrany za "włoszkę" amerykański chrysler 300 C. Nie ten prestiż, nie te możliwości, nie te pieniądze.

Mimo to niejeden z nas, stając przed koniecznością zakupu pojazdu do codziennego, prywatnego użytku, zdecydowałby się właśnie na ten model samochodu. Z kilku powodów.

Pierwszy, dla wielu osób podstawowy, to oczywiście cena. Mitsubishi lancer sedan, który jakiś czas temu trafił do naszej redakcji na test, kosztuje wielokrotnie mniej od każdego z wymienionych na wstępie aut. Drugi, również bardzo ważny, to świadomość, że jest to jeden z nielicznych już docierających na europejskie rynki "prawdziwych japończyków". A opinia, zresztą uzasadniona, o wyjątkowej jakości i niezawodności pojazdów produkowanych w Kraju Kwitnącej Wiśni jest w naszym słowiańskim narodzie szeroko rozpowszechniona i mocno utrwalona.

Reklama

Nawet grymaśnym estetom podoba się sylwetka lancera w wersji sedan: zgrabna, zwarta, z przednią częścią uformowaną w charakterystyczny, słynny już "pysk rekina". W testowanym egzemplarzu dodatkowymi, zwracającymi uwagę wyróżnikami są biały, perłowy lakier nadwozia oraz 16-calowe koła z efektownymi alufelgami i oponami w rozmiarze 205. Naprawdę wstydu nie ma, a jednocześnie nienachalna uroda lancera chroni przed zawistnikami, krążącymi z gwoździami w kieszeniach i gotowymi w każdej chwili zrobić psikusa właścicielom zbyt rzucających się w oczy aut.

Równie nienachalnie, można by nawet rzec, że nieco siermiężnie, prezentuje się wnętrze lancera. Bardzo ciemna, wręcz ponura kolorystyka (o ile można tu mówić o kolorystyce), kontrastująca z bielą nadwozia, duże połacie twardego plastiku, pustawa deska rozdzielcza, brak konsoli środkowej... Trudno zarzucić za to cokolwiek ergonomii obsługi poszczególnych elementów. Z jednym wyjątkiem - aby zmienić wskazania pokładowego komputera, trzeba zdjąć rękę z kierownicy. Na domiar złego umieszczony na desce niewielki przycisk z napisem "info" nie jest podświetlany, co nocą stanowi dodatkowe utrudnienie.

A propos kierownicy... Pokryta skórą, wielofunkcyjna, wygodnie leży w dłoniach, ale, jak to w starszych modelach Mitsubishi, można ją regulować tylko w jednej płaszczyźnie (góra - dół), co trochę irytuje, ale na szczęście nie utrudnia kierowcy zajęcia właściwej pozycji.

Pokryte skórą i alcantarą fotele są obszerne i bardzo komfortowe. Ani za miękkie, ani za twarde, co z pewnością docenią nasze kręgosłupy. Miejsca w kabinie nie brakuje, i to zarówno z przodu, jak i z tyłu (o ile nie masz więcej niż 180 cm wzrostu). Bagażnik o pojemności 400 litrów można powiększyć składając (wygodnie, przyciskiem w oparciu foteli) dzieloną w stosunku 1/3 do 2/3 tylną kanapę. Plusem kufra są jego regularne kształty, minusem - typowy dla sedanów dość niewielki otwór załadunkowy. Gdy uniesiemy pokrywającą dno bagażnika wykładzinę, trafiamy na zwykłą... płytę pilśniową (ups!), która kryje koło dojazdowe.

Każdy, kto bliżej zainteresuje się lancerem, pyta oczywiście o silnik. Odpowiedź, ze względu na wiele obiecującą sylwetkę auta i sportowe konotacje modelu, jest zazwyczaj przyjmowana z rozczarowaniem. "Co? Tylko 1.6 litra i 117 koni? Czy tym da się w ogóle jeździć?".

Otóż da się i to całkiem nieźle. Niespełna 11 sekund od zera do setki, prędkość maksymalna 190 km na godzinę. Owszem, dynamiczna jazda wymaga utrzymywania wysokich obrotów, a komplet pasażerów i dwie walizki w bagażniku ujawniają pewien niedostatek mocy, ale ogólnie naprawdę nie ma na co narzekać. Mile zaskakuje przy tym zużycie benzyny. Nawet w mieście można bez nadmiernych wyrzeczeń zejść do poziomu 8-8,5 litra na 100 km. Na dziurawych ulicach świetnie spisuje się zawieszenie (z przodu kolumny McPhersona, z tyłu wielowahaczowe). Jest raczej miękkie, dobrze tłumi nierówności, ale też nie powoduje nieprzyjemnego, nadmiernego bujania i nie wpływa ujemnie na stabilność auta podczas pokonywania zakrętów.

Testowany przez nas lancer to przedstawiciel bogato wyposażonej (m.in. bardzo skuteczna automatyczna klimatyzacja!) limitowanej serii INSPIRE, o czym informuje chromowany znak z tyłu samochodu i napisy wyhaftowane na oparciach przednich foteli. Jego najbardziej zauważalny wyróżnik, obok wspomnianej już skórzano-alcantarowej tapicerki, to sygnowany przez firmę Alpine system multimedialny z zajmującym centralne miejsce na desce dotykowym ekranem o przekątnej 6,2 cala, "mówiącą" poprawną polszczyzną nawigacją i odtwarzaczem DVD. Miły, użyteczny dodatek do udanej całości.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Porsche 911
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy