Nowy Mercedes klasy E. Pasażer nie będzie narzekał na nudę
Od światowej premiery nowego Mercedesa klasy E minęły już 4 miesiące. Przez ten czas niemiecki producent nie szczędził nam zdjęć przedstawiających wygląd nowej limuzyny, a także opisów jej na wskroś inteligentnych rozwiązań. Teraz jednak przyszła pora, by o zaletach oraz wadach nowej klasy E przekonać się osobiście. Sprawdźcie, jakie wrażenie na nas zrobiła.
Jeśli zapytalibyśmy losową osobę o wymienienie najbardziej rozpoznawalnych modeli Mercedesa, wśród odpowiedzi bez wątpienia pojawiłaby się "klasa E". Nic w tym dziwnego. Model ten od ponad 75 lat wyznacza realne standardy dla limuzyn klasy premium, będąc jednocześnie jednym z najważniejszych samochodów w ofercie marki ze Stuttgartu. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej generacji o oznaczeniu W214, która nie tylko wprowadza znaczące zmiany stylistyczne, ale także robi kolejny krok na przód w kwestii cyfryzacji.
Już pierwsze zdjęcia nowej klasy E wyraźnie pokazały, że styliści niemieckiego producenta nie poszli na łatwiznę. Podczas, gdy poprzednie generacje niemieckiej limuzyny stanowiły niejako wizualny pomost pomiędzy mniejszą klasą C, a flagową klasą S - nowa klasa E zrywa z tym schematem, wprowadzając zamiast tego liczne nawiązania do elektryków z rodziny EQ.
Widać to zwłaszcza spoglądając na front pojazdu, gdzie osłonę chłodnicy z reflektorami łączy błyszcząca powierzchnia przypominająca czarny panel. Także górna część reflektorów ma niemal identyczny kształt, jak w przypadku bezemisyjnego odpowiednika. Pewną nowością jest możliwość dopłacenia za podświetlane obramowanie grilla, które po zmroku dodatkowo wyróżnia auto na drodze. Dlaczego zdecydowano się na taki zabieg w słynącej ze swego dystyngowanego charakteru limuzynie? Jak ze szczerością poinformował nas przedstawiciel marki - wszelkie dodatkowe oświetlenie jest teraz po prostu w modzie.
Nieco mniej wyrazistych zmian znalazło się w tylnym pasie niemieckiej nowości. Z tej perspektywy Mercedes klasy E w zasadzie nie różni się od większej klasy S, a jedynym rzucającym się w oczy wyróżnikiem są dwuczęściowe lampy LED z motywem gwiazdy w obu modułach świetlnych. Pomimo, że na zdjęciach efekt ten prezentuje się dosyć widowiskowo, na żywo zakłóca on nieco proporcję tylnych lamp. To jednak wyłącznie nasze zdanie, w którym - by być prawdomównym - pozostaliśmy osamotnieni.
Warto także wspomnieć, że nowość Mercedesa będzie można skonfigurować z uwzględnieniem dwóch pakietów wizualnych - "AMG" oraz "Exclusive". W przypadku tego pierwszego otrzymamy duże logo Mercedesa wkomponowane w grill oraz osłonę chłodnicy ozdobioną maleńkimi trójramiennymi gwiazdami. W drugim wariancie grill posiada trzy chromowane paski, a emblemat marki powędrował w swoje klasyczne miejsce - na maskę samochodu. Oczywiście, jak to w nowych Mercedesach, w zależności od potrzeb każdy klient będzie mógł domówić pakiet elektronicznie chowanych klamek. Ot gadżet, acz widowiskowy.
Przejdźmy jednak do wnętrza. Mercedes klasy E W214 urósł względem poprzednika i obecnie mierzy 4949 mm długości, 1880 mm szerokości i 1468 mm wysokości. Bagażnik nowej klasy E dysponuje pojemnością 540 litrów, która w wariantach hybrydowych zmniejsza się do 400 litrów. Zmianie uległ także rozstaw osi, który zwiększył się o 14 mm, co rzecz jasna przełożyło się na jeszcze większą ilość miejsca w środku.
Dość powiedzieć, że nawet mierząc 190 cm wzrostu, bez najmniejszego problemu odnajdziemy komfortową pozycję, zarówno na przednim, jak i tylnym rzędzie siedzeń. W doborze odpowiedniego ustawienia siedziska i oparcia pomaga sprawnie reagująca elektronika, a opcjonalne doposażenie foteli w funkcję masażu zapewnia prawdziwie luksusową i relaksującą podróż.
W kabinie, z której wyglądem zdążyliśmy się już oswoić przez ostatnie miesiące, panuje iście pałacowa atmosfera. Wrażenie robią nie tylko wysokiej jakości materiały, ale - co bardzo ważne - także dokładne spasowanie poszczególnych elementów. Z bólem serca musimy przyznać, że w ostatnim czasie Mercedes nieco opuścił się w jakości wykończenia, tym bardziej cieszy pieczołowitość, z jaką niemiecki producent podszedł do wnętrza w nowej klasie E. Większość tworzyw - także w przypadku dekorów - sprawia wrażenie trwałych, dobrze wykonanych i na próżno szukać jakichkolwiek trzeszczących elementów.
Prawdziwą nowością w debiutującej generacji klasy E jest jednak nowy system multimedialny MBUX Superscreen. Na jego pierwszy plan wychodzi opcjonalny wyświetlacz dla pasażera z przodu, który wraz z ekranem centralnym tworzy rozległą, szklaną, interaktywną powierzchnię. Ta rozciąga się przez całą deskę rozdzielczą aż do osobnego panelu cyfrowym zestawem wskaźników. Przyznajemy, że chociaż wygląda to niesamowicie efektownie - ma także swoje wady. Chodzi o odciski palców, które po jakimś czasie skutecznie psują wspomniane wcześniej wrażenie przebywania w luksusie. Jeśli zatem chcemy by wnętrze naszego Mercedesa zawsze robiło wrażenie, warto wozić ze sobą szmatkę.
Dzięki dodatkowemu ekranowi, pasażerowie przedniego rzędu mogą zająć się niemal dowolną "cyfrową" czynnością w trakcie jazdy. Przeglądanie internetu w przeglądarce? Proszę bardzo. Urozmaicanie sobie podróży grami? A owszem. Oglądanie seriali i filmów na YouTube? Dlaczego nie? Ba, na wyposażeniu nowego systemu Mercedesa nie zabrakło nawet takich aplikacji jak TikTok, czy Zoom. W korzystaniu z tego ostatniego pomaga opcjonalna kamera zamontowana na szczycie deski, dzięki której możemy także nagrywać filmy z wnętrza pojazdu, a nawet robić sobie zdjęcia w trakcie jazdy. Co jeszcze ciekawsze, producent zapewnia, że w przyszłości pojazd umożliwi instalację aplikacji innych firm.
Całością systemu steruje mocny procesor, dzięki któremu obsługa multimediów w nowym Mercedesie klasy E jest zaskakująco szybka i przyjemna. Tyczy się to nie tylko wspomnianego, opcjonalnego wyświetlacza, ale także ekranu centralnego, który skupia w sobie większość funkcji samego samochodu. Przykładem może być nowa funkcja do automatycznej klimatyzacji o nazwie Digital Vent Control, która automatycznie dostosowuje pozycję przednich nawiewów do wybranego przez nas scenariusza.
Bazowymi odmianami w nowej klasie E będą jednostki spalinowe oraz, co ciekawe - wysokoprężne. Tak, Mercedes nie rezygnuje z silników diesla, bo jak twierdzi - wciąż mają one spore i bardzo oddane grono klientów. Zarówno 2-litrowe wersje benzynowe (E200), jak i 2-litrowy diesel (E 220 d i E 220 4MATIC), otrzymają wsparcie tzw. miękkiej hybrydy.
Rzecz jasna w gamie nie mogło zabraknąć także wariantów zelektryfikowanych w postaci hybryd typu plug-in. Modele E 300 e, E 300 e 4MATIC czy E 400 e 4MATIC są wyposażone w akumulator o pojemności 25,4 kWh, co w teorii pozwala na przejechanie ok. 100 kilometrów.
Pełna gama silnikowa nowego Mercedesa klasy E prezentuje się następująco:
Podczas pierwszych jazd testowych mieliśmy okazję sprawdzić w ruchu dwa z powyższych wariantów. Pierwszym z nich była hybryda plug-in w swojej najmocniejszej 381-konnej wersji E 400 e4MATIC. Jak można się spodziewać, samochód pozytywnie zaskoczył nas swoją dynamiką i nie sprawiał najmniejszych problemów w trakcie konieczności szybkiego dodania gazu. Także napęd 4MATIC skutecznie rozkładał moment obrotowy na obu osiach, dzięki czemu dało się ograniczyć efekt ciężkiego tyłu, charakterystyczny dla niektórych samochodów z silnikiem elektrycznym umieszczonym w okolicy "bagażnika".
Dziewięciobiegowy automat sprawnie dobierał przełożenia do obrotów silnika, co skutkowało stosunkowo niewielkim spalaniem. W trybie hybrydowym zużycie Mercedesa E 400 e 4MATIC kształtowało się w granicach 4,4-litra na 100 km. Podczas podróży korzystaliśmy z zarówno autostrad, odcinków miejskich, jak i tras szybkiego ruchu. Komfort w manewrowaniu zapewniało opcjonalne zawieszenie Airmatic, wyposażone m.in. w skrętną tylną oś.
W nasze ręce wpadł także diesel 220d. W tym przypadku, co oczywiste, samochód okazał się nieco mniej zrywny, jednak wciąż odpowiednio dynamiczny do standardowej jazdy. Przy mocniejszym wciśnięciu gazu w kabinie robiło się także zauważalnie głośniej. Wady te jednak znacząco rekompensował zasięg testowanego Mercedesa. Dość powiedzieć, że przy spalaniu rzędu 5,5 litra na 100 km, komputer pokładowy wskazywał na możliwość przejechania... ponad 1000 kilometrów. To robi wrażenie.
Pierwsze egzemplarze nowego Mercedesa klasy E trafią do europejskich salonów jesienią 2023 r. Niestety na obecną chwilę nie wiadomo nic na temat cen niemieckiej limuzyny. Biorąc jednak pod uwagę koszt zakupu obecnej generacji, śmiało można spekulować o cenach rzędu 200 000 - 220 000 złotych za bazowy wariant. W przypadku wersji hybrydowych, cena w pełni wyposażonych modeli zapewne dojdzie do ok. 400 000 złotych.