Maserati Grecale to bardzo wyjątkowe połączenie luksusu oraz sportu
Na „małego” SUVa od Maserati musieliśmy czekać dość długo, a premiera została dodatkowo przesunięta ze względu na problemy z dostępnością półprzewodników. Jednak Grecale wyjechało nareszcie na drogi, a my mieliśmy już okazuję przekonać się, że warto było czekać.
Spis treści:
Maserati, jak niejedna marka ze ściśle sportowymi tradycjami, już dawno przekonała się, że oferowanie samochodów innych niż rasowe coupe i urzekające roadstery, wcale nie musi oznaczać rezygnacji z dziedzictwa, jednocześnie przynosząc firmie o wiele większe zyski. Takim samochodem ma być właśnie Grecale. Czy to się powiodło?
Maserati Grecale wcale nie jest małe
Levante pełni rolę flagowego SUVa, więc Grecale postrzegane jest naturalnie jako "ten mniejszy", co brzmi trochę nieprecyzyjnie w kontekście samochodu, który ma 485 cm długości i rozstaw osi wynoszący 290 cm. Podobnie jednak jak w przypadku Levante (mającego 5 metrów), którego linia nadwozia i proporcje mocno inspirowały stylistów Grecale, wcale nie ma się wrażenia, że auto jest tak duże.
Maserati Grecale - pierwsza jazda
Stylistycznie nowość Maserati kontynuuje rozwiązania znane z innych modeli, chociaż częste są głosy, że przód auta jest identyczny, jak w pewnym niewielkim SUVie popularnej marki, nazwanego na cześć dużego kota. Zamierzeniem włoskich projektantów było raczej trzymanie się linii stylistycznej marki, a reflektory nawiązują kształtem do supersportowego MC20. I rzeczywiście na żywo widać, że o naśladowaniu innej marki nie ma mowy. Na ile ta stylistyka jest przekonująca, każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Do nas mimo wszystko bardziej przemawia, niemłode już przecież, Levante.
Maserati Grecale - wnętrze łączące nowoczesność i luksus
Inaczej sprawy mają się we wnętrzu, które w Grecale jest nieporównywalnie bardziej nowoczesne i robi naprawdę świetne wrażenie. Wszechobecna wysokogatunkowa skóra oraz naturalne drewno i wyczuwalną pod palcami fakturą, nie pozostawiają wątpliwości, że siedzimy w aucie marki premium i to przez duże "P". Wysoka jest także jakość spasowania, a miłym dodatkiem jest podsufitka pokryta nie alcantarą, jak często bywa w takich autach, ale materiałem podobnym do aksamitu.
Pod względem wykończenia wnętrza Grecale nie ustępuje w żaden sposób Levante, natomiast pod kątem nowoczesności, wyprzedza je znacząco. Zacznijmy od wirtualnych zegarów, których wygląd zależy od wybranego trybu jazdy, pokazujących, jak zaprojektować dobrze takie rozwiązanie. Między dwa duże zegary, wpisana jest płynnie duża mapa, a oprócz tego znalazło się także miejsce na podgląd działania systemów wsparcia kierowcy. Słowem na wszystkie informacje, jakie mogą być nam w danym momencie potrzebne, możemy mieć stały podgląd.
Bardzo dobre wrażenie robi także system multimedialny z ekranem o przekątnej 12,3 cala z grafiką wysokiej jakości i niezłą szybkością działania. Poniżej znajdziemy dodatkowy wyświetlacz (8,8 cala), za pomocą którego sterujemy głównie klimatyzacją, ale także ustawieniami foteli czy oświetlenia nastrojowego. Warto także zauważyć, że ekrany w Grecale są haptyczne, więc sprawiają wrażenie, że dotykamy fizycznych przycisków.
Nie wszyscy są natomiast fanami okrągłego zegarka na szczycie deski rozdzielczej, który choć bardzo ładny, wyświetlany jest na ekranie. Krytycy zwracają uwagę, że przeczy to idei osobnego zegarka w aucie, ponieważ ma on symbolizować klasyczną elegancję, tymczasem mamy tu eleganckiego, ale jednak "smartwatcha".
Słowa krytyki musimy skierować natomiast pod adresem przycisków na kierownicy. Starano im się nadać wygląd dotykowych paneli, jakie stosują niektórzy producenci, co miało dodać elegancji, ale nadal są to fizyczne przełączniki, dzięki czemu obsługuje się je wygodnie. Niestety ich podświetlenie jest dość ciemne, przez co przy mocnym słońcu nie zawsze widać dobrze symbole na nich, a co gorsza, wykonano je ze śliskiego i przeciętnie spasowanego plastiku.
Zupełnie nie przekonuje nas również zastąpienie wybieraka skrzyni biegów przyciskami, umieszczonymi między centralnymi ekranami. Przyciski zastępujące dźwignię nie są niczym nowym i niespotykanym, ale te w Grecale są zwyczajnie nieudane. Po pierwsze wykonano je z czarnego, błyszczącego plastiku, aby zlewały się z czernią otaczającą ekrany. Przez to wsiadając do auta po raz pierwszy może chwilę nam zająć, zanim zorientujemy się, jak w Grecale obsługuje się "automat". Co więcej nie sprawiają w dotyku wrażenia zbyt solidnych, a chcąc w czasie jazdy przełączyć się między trybem automatycznym i manualnym, musieliśmy czasem naciskać przycisk 2-3 razy, żeby auto zareagowało.
Powodów do narzekań nie daje natomiast przestronność wnętrza, co widać szczególnie z tyłu. Miejsca zarówno na nogi jak i nad głowami jest tu pod dostatkiem. Bagażnik natomiast oferuje 570 l pojemności.
Maserati Grecale - nawet bazowa wersja daje mnóstwo frajdy
Podczas testów Grecale we Włoszech, otrzymaliśmy do dyspozycji odmianę GT, co w przypadku większości producentów, oznaczałoby, jeśli nie najmocniejszą, to z pewnością znajdujących się w górnych rejonach gamy. Tymczasem w przypadku SUVa Maserati mowa o bazowej wersji z 2-litrową jednostką, co, przyznacie, nie robi wrażenia w tak dużym aucie. Zmiana opinii na ten temat następuje natychmiast po ruszeniu.
Silnik generuje 300 KM oraz 450 Nm, więc całkiem niezłe wartości, podobnie jak przyspieszenie do 100 km/h, które zajmuje jedynie 5,6 s. Co więcej wkręcaniu na obroty towarzyszą rasowe dźwięki i agresywne poburkiwanie po każdej zmianie biegu. Podobnie jak w Levante Hybrid (też korzystającego z 2-litrowego silnika) nie są to dźwięki pochodzące z aktywnego wydechu i nie ma co liczyć na wystrzały podczas redukcji. To bardziej "staroszkolne" podejście, bez sztucznie generowanych (choć często bardzo miłych) fajerwerków.
Naprawdę duże pochwały należą się Włochom za zestrojenie układu jezdnego. Grecale korzysta z pneumatycznego zawieszenia z regulacją twardości i prześwitu (jest nawet tryb offroad). Ponieważ drogi którymi mieliśmy okazję jechać, był cudownie kręte, ale niezbyt równe, zdecydowaliśmy się na pozostawienie zawieszenia w trybie komfortowym, a jedynie nieco obniżyliśmy je. A Grecale urzekło nas swoją stabilnością, przyczepnością i przewidywalnością. Auto bardzo posłusznie składało się nawet do ciasnych nawrotów, minimalnie tylko przechylając w ostrych zakrętach, zachowując przy tym wysoki komfort. Pomimo świetnego radzenia sobie na nierównościach, pozostawało zwarte.
Układ kierowniczy jest oczywiście precyzyjny, choć podczas przełączania się na tryb Sport, w jego utwardzeniu daje się odczuć delikatną sztuczność. Bardzo dobrze sprawdza się też 8-biegowa skrzynia automatyczna, choć chcąc wykorzystać pełnię możliwości auta, można byłoby oczekiwać minimalnie szybszych reakcji. Ale z drugiej strony pamiętajmy - to wersja bazowa. Do wyboru jest także Modena - z tym samym silnikiem, wzmocnionym do 330 KM oraz podwójnie doładowanym V6 o mocy 530 KM, zarezerwowanym dla wersji Trofeo.
Maserati Grecale - murowany hit?
Pomimo swoich rozmiarów, Grecale porównywane jest raczej do nieco mniejszych SUVów, takich jak Porsche Macan. To zdecydowanie główny konkurent nowości Maserati, ponieważ mówimy o najwyższej półce i klientach, którzy chcą mieć w garażu coś mniej pospolitego od Audi, BMW czy Mercedesa. Widać to też w samej cenie, która w przypadku bazowej odmiany GT wynosi około 356 tys. zł, więc nieznacznie więcej od zauważalnie szybszego Porsche Macana S z silnikiem V6.
Bez wątpienia Maserati doskonale odrobiło lekcję i otrzymaliśmy SUVa nie tylko oryginalnego i świetnie wykończonego, ale także nowoczesnego i pełnego charakteru. Czy to obecnie najciekawsza propozycja w klasie? Z werdyktem będziemy musieli poczekać na dłuższy test, ale potencjał zdecydowanie jest duży. Tym bardziej, że jeździliśmy przecież bazową wersją, a w gamie jest już przecież Trofeo.
***