Jeździłem benzynowym Jeepem Avenger. Jednej rzeczy nigdy mu nie wybaczę
Jeep Avenger zadebiutował jako elektryczny crossover, jednak niedługo po premierze okazało się, że na wybranych rynkach Europejski Samochód Roku 2023 będzie oferowany także z silnikiem benzynowym. Jest oszczędny, znacznie tańszy od elektryka i… jest dla tych, którzy lubią mieć kontrolę nad samochodem. Tego ostatniego nigdy mu nie wybaczę!
Zaprojektowali go Amerykanie, ubrali Francuzi, a produkują Polacy - to się nazywa prawdziwy crossover! Jeep Avenger na wiele sposobów nawiązuje do nowych i starych modeli marki. Jednocześnie ma oszczędny silnik i nowoczesne technologie koncernu Stellantis, a przy okazji jest produkowany w Tychach.
Ku uciesze wielu, amerykańsko-francusko-polski Jeep Avenger, na wybranych rynkach - w tym w Polsce - występuje w wersji benzynowej. Jednostka 1.2 GSE Turbo ma co prawda tylko 100 KM i 205 Nm, ale w zamian odwdzięcza się niskim zużyciem paliwa. Do deklarowanych przez producenta wartości (5,5 l/100 km wg. WLTP), udało mi się zbliżyć podczas pierwszych jazd na polskich drogach.
Po otwarciu drzwi i zajęciu miejsca na fotelu kierowcy, zobaczyłem że coś wyrasta z tunelu środkowego - to srebrny lewarek 6-biegowej skrzyni manualnej. Matkom Polkom będzie to ciężko przetrawić i wcale im się nie dziwie, bo auto do miasta powinno być przede wszystkim wygodne.
Szkoda, ale innego wyboru nie ma. Choć auto jest oparte na tej samej platformie CMP co Peugeot 2008 i Opel Mokka, 8-biegowa przekładnia automatyczne nie jest tu dostępna nawet za dopłatą. Tyle dobrego, że po oparciu ręki na regulowanym podłokietniku lewarek jest na idealnej wysokości, a w efekcie i “wachlowanie" nawet wygodne.
Kabina nowego mieszczucha nie jest wykonana z wysokiej jakości materiałów, ale chyba nie musi być. To w końcu Jeep, który surowy charakter ma w genach. Dla mnie najważniejsze jest to, że kierownica i tapicerka foteli może być skórzana, na wyciągnięcie ręki jest mnóstwo fizycznych przycisków, obsługa klimatyzacji jest prosta i czytelna, a w dodatku mamy na pokładzie dwa duże ekrany - jeden w roli cyfrowych zegarów i drugi odpowiedzialny za inforozrywke.
Tu warto podkreślić, że nowy system multimedialny bezprzewodowo obsługuje już Apple Carplay i Android Auto. Na pokładzie są trzy różne gniazda ładowania (12V, USB-A i USB-C) i sporo schowków, o łącznej pojemności 34 litrów.
Jak sytuacja wygląda z tyłu? Kiedy usiadłem za samym sobą (mierzę 185 cm wzrostu), moje kolana były już wciśnięte w miękkie oparcie. Ucieszyłem się na widok gniazda ładowania, ale później okazało się, że nie ma z tyłu nawiewów i podłokietnika. Taki już urok segmentu B-SUV, ale przynajmniej bagażnik jest dobrych rozmiarów - ma 380 litrów pojemności.
Podczas pierwszego spotkania z benzynowym Avengerem musiał wystarczyć mi dystans niespełna 50 km. W terenie zabudowanym był wygodny, a na dziurach dzielny. Pokusiłem się nawet o zjechanie na nieutwardzoną drogę leśną, jednak i na głębokich dołach polski Jeep dawał radę.
Najbardziej zastanawiało mnie, jak nowy crossover radzi sobie przy wyższych prędkościach - na szczęście obyło się bez zawodu. Autem można poruszać się z prędkościami rzędu 120-130 km/h i nie oszaleć od odgłosów wiatru. Wyciszenie jest przyzwoite, a w razie potrzeby nieprzyjemny szum zagłuszą głośniki JBL. Zauważyłem jednak, że nie przepadają za zbyt dużą ilością basu.
Nie boi się krawężników, chronią go plastikowe osłony, a na dodatek potrafi co nieco w terenie. Co prawda Jeep Avenger został stworzony do wykonywania miejskich misji, ale dane na papierze wskazują na to, że i poza utwardzonym szlakiem tak szybko się nie podda - kąt rampowy (20 stopni), kąt natarcia (20 stopni), kąt zejścia (32 stopnie) i ponad 200 mm prześwitu poprzecznego. Trzeba przy tym pamiętać, że auto nie występuje w wersji z napędem wszystkich kół.
Czy Jeep Avenger będzie hitem? Jeep Avenger już jest hitem! Klienci na Starym Kontynencie zamówili już 20 tys. egzemplarzy (benzynowych i elektrycznych). Mały crossover skradł serca europejskich klientów, jury prestiżowych konkursów, a także moje, aczkolwiek braku automatycznej skrzyni jest mi ciężko wybaczyć.
Ceny spalinowej odmiany startują w polskich salonach od 99 900 zł. Tyle zapłacimy za bazową odmianę Avenger z benzynową jednostką. Cena poniżej "stówki" dobrze wygląda, jednak by samochód miał i wygląd i na wyposażeniu trochę dodatków, trzeba się zdecydować na odmianę "Altitude" (od 118 300 zł), która w standardzie ma już m.in.: klimatyzację automatyczną, adaptacyjny tempomat, czujniki parkowania z tyłu, i duży wyświetlacz TFT (10,25").
Co więcej, dopiero od tego wariantu można dobrać pakiety, które poprawią komfort kierowcy i pasażerów. Owszem, testowany wariant był w topowej odmianie “Summit" (od 132 300 zł), a mimo wszystko dobrano tu kilka pakietów. Myślę, że sowicie wyposażony egzemplarz mógł kosztować ok. 150 tys. złotych.
Całkiem sporo jak na miejskiego crossovera bez automatycznej skrzyni, nieprawdaż? Jak najbardziej, choć to wciąż mniej niż za elektryka. Ceny bezemisyjnego wariantu - w zależności od wersji - wahają się od 185 700 do 210 400 zł. Dla mnie rachunek jest prosty - mało kto będzie chciał dopłacić takiej sumy do elektrycznej odmiany.
W najbliższym czasie nowego Jeepa Avengera będzie można przetestować w salonach Jeepa. Dni otwarte potrwają od 16 do 23 czerwca u wybranych dilerów w kraju. Do dyspozycji klientów będą zarówno odmiany benzynowe, jak i w pełni elektryczne.
***