Imam w Licheniu, czyli kilka słów o nowej Octavii
Do polskich salonów trafiła niedawno kolejna generacja bestsellera Skody - zupełnie nowa Octavia. Czy samochód powtórzy sukces poprzedników, którzy wielokrotnie zdobywali tytuł najlepiej sprzedającego się pojazdu w Polsce?
Jak to zwykle w przypadku nowych aut bywa, kolejna generacja jest zauważalnie większa niż jej poprzedniczka. Auto w wersji liftback mierzy teraz 4,69 m długości (+87 mm), 1,81 m szerokości (+45 mm) i 1,41 m wysokości (wymiar bez zmian w stosunku do II generacji). Zdecydowanie - aż o 111 mm - powiększył się za to rozstaw osi. W Skodzie Octavii III wynosi on aż 2,68 m, co powinno ucieszyć zwłaszcza pasażerów tylnej kanapy. Taki wynik pozwala w końcu - nieśmiało, ale jednak - stawać w szranki z samochodami segmentu D i zdystansować się od wizerunku "rozciągniętego VW Golfa". Mniejszy rozstaw osi miała np. poprzednia generacja Mazdy 6, w technicznym bliźniaku z Niemiec koła dzieli od siebie odległość mniejsza aż o 5 cm.
Właściciele II generacji Octavii szybko odnajdą się za kierownicą "trójki" - o tym, że mamy do czynienia z nowszym pojazdem, świadczą jednak takie detale, jak zupełnie nowe manetki kierunkowskazów czy kolorowy wyświetlacz pomiędzy zegarami. Styl kokpitu najprościej określić słowami "prostota i funkcjonalności" i wcale nie posiłkujemy się tutaj sloganami z folderu reklamowego. Wszystko (no, może za wyjątkiem regulacji podświetlenia zegarów) znajduje się dokładnie tam, gdzie być powinno - korzystanie z auta nie wymaga studiowania instrukcji obsługi.
Malkontenci narzekać mogą jedynie na styl - wprawdzie deska rozdzielcza wykonana jest z miękkiego, przyjemnego w dotyku materiału, ale srebrne wstawki pod parapetami drzwi i w okolicy lewarka zmiany biegów nie próbują nawet podszywać się pod aluminium. Twardy, połyskujący plastik, z jakiego je wykonano, przywodzi na myśl buty do nart lub obudowę ekspresu do kawy. Trochę szkoda, bo - za wyjątkiem "ozdobnych" listew - pozostałe elementy wnętrza wydają się być bardzo solidne.
Poprzednie wcielenia Octavii zbierały wysokie noty za pojemność przestrzeni bagażowej, często odejmowano im jednak punkty za ilość miejsca we wnętrzu.
Na plus zaliczyć też trzeba fakt, że słupek C obity jest przyjemnie sprężysta podsufitką, co sprawia, że w dłuższych trasach zaczyna pełnić funkcję poduszki... Warto dodać, że bagażnik może się pochwalić iście rekordową pojemnością. W liftbacku załadujemy do niego pakunki o objętości aż 590 l!
Testowany model wyposażony był w wysokoprężny silnik 1,6 l TDI o mocy 105 KM i zautomatyzowaną, siedmiostopniową, dwusprzęgłową przekładnię DSG. Takie zestawienie zdaje się być idealnym rozwiązaniem - słaba elastyczność doładowanych diesli (wymagająca częstego sięgania do lewarka zmiany biegów) maskowana jest przez działającą w mgnieniu oka przekładnię. W efekcie otrzymujemy dobre osiągi i bardzo - podkreślmy to z całą stanowczością - BARDZO - niewielki apetyt na paliwo.
Dobrze wygłuszony silnik rozpędza nową Octavię do prędkości 100 km/h w rozsądne 10,9 s. i zapewnia prędkość maksymalną 194 km/h. Jego największym atutem jest jednak zużycie paliwa. Nam w teście samochód spalił średnio 5,6 l oleju napędowego na 100 km, mimo że nie biliśmy wcale rekordów "jazdy o kropelce". Jedynie w gęstym ruchu miejskim, często wciskając pedał gazu do oporu, komputer pokazał średnią wartość niespełna 7 l/100 km. W trasie, stosując się do ograniczeń prędkości, bez trudu osiągniemy wynik 4,6-4,8 l/100 km.
Jeszcze kilka lat temu, w stosunku do Skody można było użyć słów "tania marka Volkswagena". Dziś, aktualne pozostały jedynie dwa ostatnie. Cena bazowa testowanej przez nas wersji z 1,6-litrowym TDI o mocy 105 KM i siedmiostopniową DSG to nieco ponad 84 tys. zł. Na liście wyposażenia dodatkowego testowego modelu znalazły się m.in. warte dopłaty: Biksenonowe reflektory z funkcją dynamicznego doświetlania zakrętów (koszt 4 200 zł), podgrzewana przednia szyba (dopłata 720 zł), elektrycznie sterowany fotel kierowcy z pamięcią ustawień (dopłata 1 500 zł) czy system nagłośnienia wyposażony w 10 głośników, cyfrowy equalizer i subwoofer (dopłata 1 900 zł).
Nawigacja - system o nazwie Columbus - kosztuje wg cennika 6 700 zł i jest - niestety - równie użyteczna, co równowartość tej kwoty przepuszczona przez niszczarkę do papieru. Na wielu skrzyżowaniach komputer zdaje się być zagubiony niczym Imam w Licheniu, komunikaty wyświetlane na kolorowym ekranie między zegarami (zwłaszcza te dotyczące odległości od skrzyżowania) są mało czytelne. Szkoda, bo w poprzedniej generacji nawigacja działała całkiem sprawnie, a rezygnacja z czytelnego "paseczka" odmierzającego odległość od krzyżówek (obecnie wkomponowano go w zieloną strzałkę) pogorszyła tylko sprawę. W gruncie rzeczy, dla klientów Skody może to być jednak dobra informacja. Bez zastanowienia wymienilibyśmy setkę lepszych zastosowań dla 6 700 zł.
Jak podsumować nową generację sprzedażowego hitu z Mlada Boleslav? Auto, bez wątpienia, ma ogromne szanse na powtórzenie sukcesu poprzedników. Największe atuty - stonowana stylistyka, ogromny bagażnik i oszczędne diesle - pozostały bez zmian. Usunięto też największą wadę - przeciętną ilość miejsca na tylnej kanapie. Dużym minusem pozostała jednak cena. Testowy egzemplarz z wyposażeniem dodatkowym wyceniono na... 109 850 zł! Jednym słowem: "amazing"...