Hyundai Tucson - jeździliśmy odświeżonym bestsellerem

Tucson jest najlepiej sprzedającym się modelem Hyundaia w Europie - w ciągu trzech lat od debiutu bieżącej generacji zdecydowało się na niego ponad 390 tys. osób. Koreańczycy nie wprowadzali więc poważnych zmian w stylistyce modelu, ale sporo nowości znajdziemy za to pod maską.

Trzeba dobrze przyglądnąć się nowemu Tucsonowi, aby rozpoznać, że to model po face liftingu. Wprawne oko dostrzeże jednak zmieniony zderzak, kaskadowy grill oraz w pełni LEDowe reflektory główne. Podobne zmiany zaszły z tyłu (nowy zderzak, lampy, klapa bagażnika), a listę modyfikacji dopełniają nowe wzory alufelg i kolory lakierów.

Zmiany we wnętrzu są o wiele bardziej zauważalne - odświeżony Tucson otrzymał nową górną część deski rozdzielczej. Wszystko po to, aby móc zastosować w nim wolnostojący ekran systemu multimedialnego, obecny w nowych modelach marki. Występuje on w trzech rozmiarach - 5, 7 oraz 8 cali (w tej ostatniej z nawigacją) i może na nim być wyświetlany obraz z kolejnej nowości - systemu kamer dookolnych. Poza tym zmieniły się dostępne elementy ozdobne we wnętrzu.

Reklama

Poważne zmiany zaszły pod maską - gama jednostek benzynowych nadal składa się z wolnossącego 1.6 GDI (132 KM) oraz doładowanego 1.6 T-GDI (177 KM), które zostały jedynie dostosowane do normy emisji spalin Euro 6d Temp. Z powodu tych norm zrezygnowano z wysokoprężnej wersji 1.7 CRDi na rzecz nowego 1.6 CRDi dostępnego w dwóch wariantach mocy - 115 i 136 KM. Na szczycie gamy stoi diesel 2.0 CRDi o mocy 185 KM, który dostępny jest z układem mild hybrid. Składa się on z generatora zintegrowanego z rozrusznikiem, rozwijającego 16 KM, niewielkiej baterii litowo-jonowej o pojemności 0,44 kWh oraz instalacji elektrycznej 48 V.

W porównaniu do zwykłej wersji, Tucson mild hybrid ma identyczne osiągi. Sprint do 100 km/h trwa 9,9 s (9,5 s z nowym 8-biegowym "automatem") i rozpędza się do 201 km/h. Według producenta spala jednak o 7 % paliwa mniej, co jednak w codziennym użytkowaniu jest wartością niezauważalną.

Zauważyć da się natomiast działanie systemu bezpośrednio w czasie jazdy. Jego zadaniem nie jest bowiem jedynie obniżanie zużycia paliwa, ale także poprawa reakcji na gaz. Kiedy będziemy chcieli przyspieszyć, elektryczny generator zapewni chwilowy zastrzyk mocy, aby zmniejszyć opóźnienie reakcji układu napędowego na dodanie gazu. Kiedy z kolei hamujemy i zamierzamy się zatrzymać, silnik zostaje wyłączony już przy 30 km/h.

Ale co się dzieje w sytuacji, kiedy nie chcemy się zatrzymać, a jedynie zwolnić, na przykład podczas pokonywania progu? Dokładnie taką sytuację zresztą mieliśmy - podczas hamowania z większej prędkości strzałka obrotomierza zaczęła gwałtowanie opadać, jakby samochód już "wiedział", że docelowo chcemy się zatrzymać. Kiedy jednak zwolniliśmy do 20 km/h i puściliśmy hamulec, Tucson w ogóle nie był tym "zaskoczony". Zwykle w systemach, które gaszą silnik, zanim nastąpi całkowite zatrzymanie, musimy odczekać sekundę lub dwie, aż system zorientuje się, że jednak chcemy jechać dalej i uruchomi silnik.

W przypadku koreańskiego SUVa, gdy wskazówka obrotomierza spadła do 400 obr./min, a my w tym momencie puściliśmy hamulec, natychmiast powędrowała do góry. Wszystko odbywa się bardzo płynnie i bez najmniejszych szarpnięć, zupełnie jak w "pełnych" hybrydach, które potrafią niezauważalnie przechodzić z napędu elektrycznego na spalinowy.

Face lifting Tucsona można ogólnie uznać za bardzo udany. To nadal świeży model, którego prezencja nieznacznie jeszcze zyskała na atrakcyjności, podobnie jak wnętrze. Bez zmian pozostała przestronność, praktyczność i dobre zachowanie na drodze.

Michał Domański

PS.

Samochód z podstawowym pakietem wyposażenia oraz silnikiem 1,6 GDi o mocy 132 KM wyceniony został na 86 900 zł. Model w topowej odmianie "premium" z silnikiem 2,0 CRDi (185 KM) z 8-biegową automatyczną skrzynią biegów kosztuje od 179 900 zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy