Honda Civic Type R. Macchina fantastica
Czy zaproponowałbyś małżeństwo aktualnej Miss World kierując się głównie nadzieją, że zapewni ci spokojne życie, poprowadzi dom, urodzi i zaopiekuje się gromadką dzieci, będzie gotowała, sprzątała i prasowała? No właśnie. Dlatego prezentowanie nowej Hondy Civic Type-R jako "auta wyścigowego do codziennego użytku" wygląda trochę dziwnie.
To znaczy co? Z żoną do pracy, z teściową na działkę, z psem do weterynarza, i tylko od czasu do czasu, w wyjątkowych sytuacjach, będę mógł pozwolić sobie na trochę mocniejsze naciśnięcie pedału gazu i ostrzejsze wejście w zakręt?
Na szczęście producent w oficjalnych materiałach odchodzi od powyższego, nieco mdłego wizerunku przyznając, że hot-hatch z charakterystyczną literą "H" na czerwonym tle w logo jest konstrukcją podporządkowaną jednemu celowi: zapewnieniu kierowcy przyjemności jazdy samochodem o ekstremalnych, jak na przednionapędowy kompakt, osiągach. I bardzo dobrze, bowiem ten model Hondy, pomimo krótkiej obecności na rynku, zdążył zyskać status "kultowego".
Topowa odmiana Civica zadebiutowała w 2007 r. Wyglądała bosko i była napędzana znakomitym, wolnossącym dwulitrowym silnikiem benzynowym o mocy 201 KM, który potrafił rozpędzić auto od 0 do 100 km/godz. w ciągu zaledwie 6,6 sekundy, do prędkości maksymalnej 235 km/godz. Niestety, miał też jedną zasadniczą wadę - nie spełniał stale zaostrzanych europejskich norm emisji spalin, dlatego Civic Type-R po kilku latach musiał zostać wycofany ze sprzedaży.
Co do jego następcy krążyły różne pogłoski. Atmosferę podgrzewał pokaz nader efektownego auta koncepcyjnego, przeciekające do mediów zdjęcia i szczątkowe informacje na temat danych technicznych nowego "tajp-era". Gdy wreszcie długo oczekiwany japoński hot-hatch został zaprezentowany na marcowym salonie w Genewie, okazało się, że warto było czekać.
Już sama agresywna stylistyka drugiego wcielenia Hondy Civic Type-R jednoznacznie wskazywała na charakter auta: niska sylwetka ze zdecydowanymi przetłoczeniami blach nadwozia, mocno poszerzone błotniki, tylny zderzak z ogromnym dyfuzorem, potężny spojler na pokrywie bagażnika, poczwórne końcówki wydechu, 19-calowe koła, liczne elementy poprawiające aerodynamikę. Nie ulega wątpliwości, że mając taką maszynę moglibyście śmiało myśleć o zdobyciu względów niejednej miss...
Od wyglądu zewnętrznego nie odbiega wystrój wnętrza: sportowe, świetnie wyprofilowane fotele, sportowa kierownica, stylowa, aluminiowa gałka dźwigni zmiany biegów, porządne materiały...
Największy atut topowej wersji Civica kryje się jednak po jego maską. To silnik 2.0 VTEC Turbo o mocy aż 310 KM (aż, bowiem wcześniej sygnalizowano, że nie przekroczy ona raczej poziomu 280 KM), osiąganej przy 6500 obrotach na minutę i maksymalnym momencie obrotowym, wynoszącym aż 400 Nm (aż, gdyż pamiętajmy, że mamy do czynienia z jednostką benzynową). Osiągi? Zaiste godne szacunku: od zera do setki w 5,7 sekundy, prędkość maksymalna 270 km/godz. I to wszystko, przypomnijmy, w kompakcie z przednim napędem. "Spodziewaj się potu na czole i przyspieszonego oddechu" - piszą marketingowcy Hondy.
Mamy okazję sprawdzić realność tych obietnic podczas jazd testowych na drogach Słowacji oraz na wymagającym torze Slovakia Ring. I cóż, ocierając pot z czoła i próbując uspokoić przyspieszony oddech potwierdzamy: Honda Civic Type-R potrafi dostarczyć emocji i spowodować zwiększone wydzielanie adrenaliny. Rzeczywiście jest piekielnie zrywna i szybka, wystarczająco hałaśliwa, brutalna, a jednocześnie, dzięki wyrafinowanemu technicznie zawieszeniu posłuszna woli kierowcy nawet na najtrudniejszych fragmentach trasy.
Komu mało wrażeń, może je spotęgować naciskając magiczny guzik z napisem "+R". Zmienia się wtedy kolor oświetlenia przyrządów na desce rozdzielczej, sztywnieje zawieszenie, wyostrza się reakcja na gaz, słabnie nieco wspomaganie układu kierowniczego. Auto staje się jeszcze bardziej "hot".
Najlepszym podsumowaniem mogą być słowa samego Gabriele Tarquiniego (patrz film poniżej), testującego Civica Type-R, który po zakończeniu jednej z rund na torze stwierdził krótko: "macchina fantastica". Jeżeli zatem czujecie w sobie żyłkę sportowca i macie akurat wolne 144 tys. zł, bo na tyle został w Polsce wyceniony ten model Hondy, nie zwlekajcie: biegnijcie, zamawiajcie, kupujcie, cieszcie się japońską "macchiną fantasticą"... Miss World czeka...