Ford Ranger Raptor - warto spuścić go ze smyczy
Dożyliśmy czasów, gdy niemal jedynymi nowymi pojazdami, które w pełni zaspokajają oczekiwania entuzjastów jazdy terenowej, stały się pick-upy. Choćby takie, jak Ford Ranger. Najlepiej w ekstremalnej wersji Raptor. Zuch nad zuchy, o czym mieliśmy właśnie okazję przekonać się na drogach, a zwłaszcza bezdrożach Maroka.
Ranger to nie tylko bezkompromisowy twardziel, ale również prawdziwy światowiec. Model ten został po raz pierwszy pokazany w 1999 r. w Barcelonie. Jego druga generacja zadebiutowała 7 lat później w Bangkoku. Trzecia - w 2010 r. w Sydney. Chlubi się japońsko-australijskim rodowodem, bowiem powstała w ścisłej kooperacji z Mazdą, przy znaczącym współudziale specjalistów z Melbourne. Nazwiska Australijczyków pojawiają się również w materiałach na temat Raptora, oficjalnie będącego dziełem inżynierów z działu Ford Performance. Dziś Ford Ranger jest produkowany w pięciu fabrykach na czterech kontynentach. W 2018 r. sprzedał się w Europie w liczbie ponad 50 tysięcy egzemplarzy, co dało mu tytuł lidera wśród wszystkich pick-upów oferowanych na naszym kontynencie.
Raptor jest od standardowego Rangera dłuższy, szerszy i wyższy. Wyróżnia się wykonanymi z kompozytów nadkolami i osłoną chłodnicy, wzorowaną na grillu amerykańskiego Forda F-150 Raptor. I na tym poprzestaniemy, darując sobie szczegółowe opisy i analizy wyglądu tego modelu, bowiem w jego przypadku, co zresztą przyznał sam australijski szef zespołu dizajnerów, stylistyka została podporządkowana funkcjonalności. Dotyczy to m.in. ukształtowania obu zderzaków, przedniego i tylnego.
Podobnie wygląda sytuacja z wnętrzem auta. Co prawda nie zachwyca ono wysmakowaniem detali, nadzwyczajną jakością materiałów, rewolucyjną nowoczesnością multimediów, ale też pod żadnym względem nie razi. Jest takie, jakiego spodziewamy się po współczesnym pojeździe, służącym do ciężkiej pracy, a w wolnych chwilach do offroadowych przyjemności. Solidne, estetyczne, ergonomiczne i bardzo przestronne. Wsiadanie ułatwia szeroki podest. Zajęcie optymalnej pozycji za kierownicą - elektryczna regulacja fotela. Manewry - kamera cofania, przekazująca obraz na ośmiocalowy ekran dotykowy. W standardzie otrzymujemy ponadto: ksenonowe reflektory, dwustrefową klimatyzację, podgrzewaną przednią szybę, fabryczną nawigację, dostęp bezkluczykowy, skórzaną tapicerkę. Sporo tego. Minęły już bowiem czasy, gdy kabinom i wyposażeniu tego rodzaju samochodów nie stawiano żadnych wymagań. Z drugiej strony może trochę i szkoda, że po powrocie do domu nie można ich wnętrz spłukać wodą z węża ogrodowego...
W przypadku Forda Rangera na szczególną uwagę zasługuje to, czego nie widać, a co mieliśmy możliwość obejrzeć na specjalnie spreparowanym egzemplarzu auta. Nadwozie Raptora zostało osadzone na masywnej aczkolwiek lekkiej, bo zbudowanej ze specjalnego stopu ramie. Również pozostałe elementy dolnych partii samochodu sprawiają wrażenie wyjątkowo solidnych, skonstruowanych według sprawdzonej, aczkolwiek sformułowanej w innej części świata zasadzie "gniotsia nie łamiotsia".
Na ich tle nader skromnie prezentuje się silnik. Cztery cylindry, dwa litry pojemności i 213 KM mocy. Aż chciałoby się rzec: tylko 4, tylko 2 i tylko 213. No cóż, gdy chce się zaistnieć na europejskich rynkach trzeba sprostać surowym, unijnym limitom emisji spalin, a te nie pozwalają na zbytnie rozpasanie. Na szczęście wspomniana jednostka, nomen omen z określeniem EcoBlue w nazwie, to wspomagany dwiema turbosprężarkami diesel, generujący 500 niutonometrów maksymalnego momentu obrotowego, a to wystarcza do sprawnego napędzania pojazdu, mierzącego prawie 5,4 metra długości, ważącego 2,5 tony i przystosowanego do ciągnięcia równie ciężkiej przyczepy. Ba, chwilami ma się wrażenie, że zamienia go w czołg, którego nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać. Sam jest natomiast wystarczająco lekki, by nie stanowić dla owego czołgu nadmiernego balastu. Silnik w Raptorze okazuje się przy tym całkiem oszczędny. Według producenta zadowala się średnio 10,8 litrami paliwa na 100 km i z naszych obserwacji wynika, że jest to wynik realny, oczywiście z pominięciem off roadu. Na pochwałę zasługuje także jego harmonijna współpraca z 10-stopniowym "automatem", zapożyczonym z modelu F-150 Raptor i będącym jednym ze sztandarowych osiągnięć zespołu Ford Performance. I znowu można byłoby zapytać: po co tej skrzyni aż 10 biegów? Jak wyjaśniali nam przedstawiciele Forda, chodzi o zapewnienie jak największej uniwersalności samochodu. W pewnym warunkach kierowca będzie korzystać głównie z przełożeń 1-5, w innych 6-10 lub 4-8.
Ranger Raptor zaskakująco dobrze spisuje się na asfalcie. Specjalnie dla tej wersji pick-upa zaprojektowane ogumienie All-Terrain BF Goodrich (charakterystycznie, mocno wyrzeźbiony bieżnik, wysoki profil, który sprawia, że takie opony naciągnięte na ledwie 17-calowe obręcze nadają kołom poważny wygląd) nie hałasują i nie przyprawiają kierowcy o palpitację serca przy każdym wejściu w zakręt.
Owszem, Raptor nie jest mistrzem serpentyn, ale zachowuje się w pełni przewidywalnie. Jednak jego naturalnym środowiskiem nie są cywilizowane szosy, czy w miarę równe szutry, lecz najdziksze z dzikich bezdroża. Usiane głazami wertepy, strome, nadoceaniczne wydmy i wielce zdradliwe, bo diabelnie miękkie, wilgotne plaże. Czyli to wszystko, z czym zetknęliśmy się w Maroku. Szybko zrozumieliśmy, dlaczego dziennikarskie testy topowego Rangera zorganizowano właśnie tu, na afrykańskim wybrzeżu Atlantyku. Po prostu nigdzie w Europie nie udałoby się wytyczyć tego rodzaju tras.
Prześwit: 281 mm. Kąt natarcia: 32,5 st. Kąty zejścia i rampowy: 24st. Kąt przechyłu bocznego: 35 st. Głębokość brodzenia: 850 mm. Spód auta chroniony przez stalową blachę o grubości 2,3 mm. Dołączany napęd na cztery koła. Elektroniczna blokada tylnego mechanizmu różnicowego. Sześć trybów jazdy: normalny, sportowy, na skały, na trawę, szuter lub śnieg, na błoto lub piasek oraz Baja, nazwany tak dla uczczenia jednego z najsłynniejszych rajdów offroadowych. Zawieszenie, które dzięki swojej konstrukcji i specjalnym amortyzatorom o zmiennej charakterystyce tłumienia ma skok o 30 proc. większy niż w zwykłym Rangerze. Cztery zaczepy holownicze. Brzmi nieźle, lecz suche dane techniczne nie obrazują pełni terenowych zdolności Raptora. Tego trzeba doświadczyć osobiście. Przeżyć na własnej skórze...
Jak zachwala Ford, Ranger Raptor umożliwia dynamiczną jazdę terenową i pozwala nawet na bezpieczne wykonywanie skoków. Samochód do skakania? Czemu nie...
Szczególnych emocji dostarcza jazda po grząskim niczym błoto, drobnym jak mąka piasku. Trzeba przestrzegać trzech podstawowych zasad: cały czas utrzymywać odpowiednio wysoką prędkość (co chwilę z głośnika radiotelefonu słyszeliśmy przestrogę: "keep momentum!"), nie używać hamulców, zwłaszcza na wzniesieniach, oraz unikać zbyt gwałtownych skrętów (o położeniu kół informuje czerwony znacznik na wieńcu kierownicy). Gdy ktoś o nich zapominał, zapadał się po osie w osypującym się podłożu. Wtedy trzeba było sięgnąć po linę holowniczą, poprawiające przyczepność płyty podkładane pod koła i łopaty.
Widok wielkich pick-upów na marokańskich drogach wzbudzał entuzjazm dzieci, zaciekawienie dorosłych i popłoch wśród kóz. Jedynie wielbłądy i osły, będące tu podstawowym środkiem transportu, zachowywały stoicki spokój. A my tylko czekaliśmy na sygnał, by czmychnąć w bok, włączyć tryb Baja, wcisnąć mocno gaz, wsłuchać się w twarde odgłosy pracy silnika i pognać prosto przed siebie, nie bacząc gdzie i po czym. "Buckle up and unleash the Raptor". Zapnij pasy i spuść Raptora ze smyczy - jak głosiło hasło marokańskiej imprezy. Aha, jeśli lubisz, puść głośniej ostrego rocka - okolice miasta Essaouira, czyli miejsce, w którym się znajdujemy, były wszak niegdyś ulubioną oazą hippisów, inspiracją dla Jimmy'ego Hendrixa i członków zespołu The Rolling Stones. Teraz organizowany jest tu festiwal, nazywany afrykańskim Woodstockiem. Szerokich bezdroży i "keep momentum"!
Do salonów dealerów "drapieżnik" Forda dojedzie gdzieś około września. Aby stać się jego właścicielem, trzeba dysponować kwotą niemal ćwierć miliona złotych.