Flagowiec

Model flagowy to to, o czym marzy każda firma produkująca samochody. Można wypuszczać na rynek cały tabun dobrze sprzedających się i tanich "burków", które nabijają fabryczną kasę, ale można też zdobywać prestiż i uznanie w zgoła odmienny sposób. Spytajcie tych z Mercedesa, Audi, BMW, Jaguara czy Ferrari, na czym polega ten ostatni.


Recepta w zasadzie jest prosta. Podobno zawsze to, co genialne oparte bywa na prostocie. Ot, model flagowy i wszystko jasne. Szyk, elegancja, wytworność, wyszukany luksus, tony elektroniki, dbałość o bezpieczeństwo, futurystyczne kształty i rozwiązania techniczne. Prawda, że proste? Owszem. Łatwo powiedzieć, gorzej wykonać. To, co teoretycznie proste, okazuje się nagle skomplikowane. Ale nie dla wszystkich.

Opel zapragnął mieć model flagowy. Zapragnął i ma! Kilkanaście miesięcy temu wpłynął na "wody" flagowiec Opla, prując fale dziobem ozdobnym w napis: signum. Daleko posunięty futuryzm jednostki wprawił wszystkich w zakłopotanie i poddał w wątpliwość termin wcielenia projektu w życie. Tymczasem już dzisiaj oplem signum bez upierania się można odbyć pierwsze przejażdżki, aby "skosztować" wyrobu na chwilę przed wejściem do produkcji seryjnej.

Reklama

Już niedługo flagowiec Opla "pływać" będzie po wodach całego świata, przynosząc chlubę swojemu "armatorowi". A jest się czym chwalić, bowiem signum to kwintesencja wszystkich zalet samochodu XXI wieku. Dość powiedzieć, że jest to owoc doskonałej symbiozy, jaka połączyła stylistów, elektroników, inżynierów i konstruktorów w dążeniu do osiągnięcia doskonałości. Co ciekawe, owa doskonałość powstała na bazie istniejących już komponentów, pozornie więc wygląda, że grupa wcześniej wymienionych fachowców nie napracowała się zbytnio. Ale to nieprawda. Signum korzysta, owszem, z części, jakie znaleźć można pod karoserią jego seryjnych braci, ale to, że powstał na bazie kombi Opla o nazwie caravan, w niczym nie zmienia faktu, że jest to najbardziej reprezentacyjne obecnie auto Opla.

Signum to swoisty kompromis pomiędzy dostojną limuzyną a praktycznym kombi, ubrany w futurystyczny garnitur koloru srebrnej zastawy. Odważnie przeszklone drzwi bagażnika kończą 4830 milimetrów tej jeżdżącej powagi. Stylistyka tylnej części nadwozia nie każdemu może przypaść do gustu, ale za to w każdym wywoła reakcję. Niebanalna linia bocznych okien, szerokie drzwi oraz zaokrąglony bagażnik nie zabiegają być może o względy wyrafinowanych estetów, ale z całą pewnością cieszą oko tych, którzy ponad wszystko cenią sobie oryginalność.

Wnętrze signum zadowoli już wszystkich. Panująca tu wszechobecnie elektronika może przyprawić o zawrót głowy, a co mniej odpornych zmusić do odwrotu. Nie poddajmy się jednak bez walki. Najpierw opanujmy sytuację w miejscu dowodzenia. Wszystkie cztery fotele przemieszczają się zgodnie z naszą wolą w przód i do tyłu, a jeśli zechcemy uczynić z kokpitu... matę zapaśniczą, wystarczy wcisnąć guzik, a oparcia siedzeń złożą się, tworząc jedną sprężystą płaszczyznę. Jest to także pretekst do manipulowania pojemnością bagażnika, którą można "nadmuchać" do 550 litrów. Jeśli dodamy do tego przestrzeń wszystkich pokładowych schowków, podpodłogową wnękę oraz lodówkę umieszczoną w tunelu, decymetrów sześciennych uzbiera się niepokojąco dużo (1380).

Obecność elektroniki widoczna jest wszędzie, ale najbardziej z miejsca zajmowanego przez kierowcę. Ten ostatni musi zwalczyć dotychczasowe przyzwyczajenia, bowiem tam gdzie w innych samochodach sterczy dźwignia zmiany biegów, w signum znajduje się okrągły przycisk sterujący różnego rodzaju funkcjami, zaś tam, gdzie dźwignia spryskiwacza szyb... lewarek zmiany biegów. Prawdziwe imperium elektroniki to jednak deska rozdzielcza signum. Za ciągnącą się wzdłuż całej szerokości samochodu szybą drzemie zestaw ekranów i wyświetlaczy. Pyk! jednym guzikiem i... Trudno się w tym wszystkim połapać. Menu, submenu, ciekłe kryształy, kolorowe obrazki, systemy nawigacyjne, laptopy i wideoodtwarzacze... ? Elektroniczny zawrót głowy, który miast ułatwiać życie, czyni je jeszcze trudniejszym (przynajmniej do czasu opanowania systemu).

3.0 V6 TDi to symbol jednostki napędowej, jaka zamontowana została pod maską signum. Spróbujmy złamać szyfr: 3.0 to 2958 cm. sześc. pojemności skokowej, V to układ cylindrów, 6 to liczba tych ostatnich, T informuje, że mamy do czynienia z silnikiem turbo, D oznacza diesla, zaś "i" bezpośredni wtrysk paliwa. Jeśli złożymy to razem otrzymamy rewelacyjny silnik. Rewelacja tego motoru tkwi jednak jeszcze w czymś innym. Inżynierowie Opla wymyślili patent, a raczej pompę promieniową, która pracując bez oglądania się na liczbę obrotów silnika, w sposób ciągły wypełnia ropą przewody paliwowe, zapewniając jednakowe ciśnienie mieszanki w cylindrach. Jest to bezpośrednia przyczyna, dla których silnik opla signum prezentuje imponujący zestaw parametrów: 175 KM mocy, 350 Nm maksymalnego momentu obrotowego przy 2000 obr./min, przyspieszenie od 0 do stu w 9.0 sekund, szybkość maksymalną 230 km/godz oraz zużycie paliwa 6,9 litra na setkę!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy