Sylwetka M240i jest bardzo dynamiczna, choć stosunkowo prosta w swojej formie. Nie zastosowano tu przesadnie kontrowersyjnych elementów, jak chociażby ogromnych "nerek", które tak dzielą fanów BMW. Przednie reflektory mają przywoływać wspomniany we wstępie model 2002. Wloty otwierają się i zamykają, w zależności od tego, jakie jest zapotrzebowanie silnika na powietrze. Mamy tu też charakterystyczny kształt lusterek, znany z modeli z serii "M". Z tyłu znajduje się niewielki spojler, zderzak z dyfuzorem, a pod nim wyraźnie zaznaczone końcówki układu wydechowego.
Atletycznego charakteru dodają głębokie przetłoczenia, długa maska i cofnięta kabina. M240i urosło względem swojego poprzednika na długość i szerokość. Delikatnie zmniejszono natomiast wysokość. Ma teraz 454,8 cm długości, 183,8 cm szerokości oraz 140,4 cm wysokości.
Kabina jest dosyć szeroka i, wbrew pozorom, stosunkowo przestronna. Siedzi się nisko, stąd też miejsca nad głową zabraknie jedynie wyjątkowo wysokim osobom. Przynajmniej w pierwszym rzędzie, bo z tyłu podróżować mogą jedynie dzieci, albo osoby o naprawdę drobnej budowie. Powinny też być bardzo sprawne fizycznie, bo przeciśnięcie się na tylną kanapę wymaga nieco gimnastyki. Fotele są świetnie wyprofilowane i dopasowane do ciała. Posiadają bardzo rozbudowany zakres regulacji, w tym regulację szerokości, i znajdą zastosowanie od toru sportowego, po długą podróż. Minus przyznajemy niestety za słabą widoczność - z trudem można dostrzec koniec maski. Widok przysłania też mocno pochylona tylna szyba i szerokie słupki.
Jakość materiałów jest tutaj faktycznie "premium" i M240i nie odbiega pod tym względem od większym modeli BMW. Czarna kolorystyka urozmaicona została subtelnymi srebrnymi wstawkami i kontrastowymi przeszyciami. Do spasowania wszystkim elementów nie można mieć zastrzeżeń - nic nie trzeszczy i nie ma żadnych luzów.
Obsługa multimediów jest bardzo intuicyjna i klarowna. Służy do tego duży ekran i pokrętło, wokół którego umieszczono fizyczne przyciski, przeznaczone do wywoływania najpotrzebniejszych ustawień. Przycisków jest też sporo pod ekranem, bo obsłużymy nimi klimatyzację, radio, a 8 z nich możemy też zaprogramować, przypisując im ustalone przez nas funkcje. Świetne połączenie cyfryzacji z klasyczną obsługą.
W trakcie jazdy M240i w pierwszej chwili zachwyca swoją zwinnością i łatwością pokonywania zakrętów. Układ kierowniczy można dostosować do swoich upodobań, wybierając odpowiedni tryb. Tryby wpływają na przełożenie układu oraz na charakterystykę jego pracy. W ustawieniach bardziej sportowych układ staje się precyzyjniejszy, stawia wyraźny opór i daje poczucie satysfakcji z każdego przejechanego łuku. W trybie komfortowym natomiast zmniejsza siłę potrzebną do maksymalnego skrętu kół, pomagając w typowo miejskich manewrach.
Silnik to "rzędowa szóstka" o pojemności 3 litrów, ustawiony wzdłużnie i generujący maksymalnie 374 KM oraz 500 Nm momentu obrotowego. W efekcie pierwsza "setka" na prędkościomierzu pojawi się po 4,3 sekundy, a jego wskazówka zatrzyma się dopiero na wartości 250 km/h. Auto waży 1765 kilogramów i taki silnik absolutnie wystarcza, by mieć zapas mocy praktycznie zawsze. Przedtem należy jednak zmienić standardowe ustawienia dla skrzyni i silnika, bo te domyślne są zdecydowanie zbyt grzeczne dla tego samochodu. 8-biegowy Steptronic sprawnie dobiera przełożenia, bez szarpnięć i zbędnego przeciągania biegów.
Nad trakcją czuwa napęd na wszystkie koła ze sportowym mechanizmem różnicowym. Preferuje on napędzanie głównie tylnej osi, ale płynnie rozdziela moment obrotowy, gdy jest taka potrzeba. Reaguje na przyspieszanie, skręcanie, czy jazdę po gorszej nawierzchni. W efekcie prowadzenie jest pewne i stabilne, nawet gdy balansujemy na granicy przyczepności kół. Na zakrętach docenimy też fantastycznie zestrojone zawieszenie adaptacyjne, które również możemy konfigurować. Minimalizuje ono przechyły i "przyciąga" samochód do asfaltu niezwykle skutecznie.
Mieliśmy niecodzienną okazję, by przetestować M240i również na niemieckiej autostradzie, pozbawionej limitów prędkości. Nawet przy wysokich prędkościach, gdy przekroczymy 200 km/h, to w kabinie jest cicho, a samochód pewnie i stabilnie zachowuje określony tor jazdy. To sprawia, że możemy myśleć o nim nie tylko w kategoriach "zabawki". Jazda M240i momentalnie wywołuje uśmiech na twarzy. Pozwala na dużą dozę szaleństwa i sprawdza granicę naszych umiejętności. Gdy potrzeba, potrafi zamienić się w całkiem poważny i luksusowy samochód, który świetnie sprawdzi się na długich trasach. Spalanie w cyklu mieszanym nie przeraża i oscyluje wokół 9-10 litrów na 100 kilometrów.
Ceny testowanej przez nas wersji M240i rozpoczynają się od 249 900 złotych. Standardowo dostajemy napęd na wszystkie koła xDrive i sportową skrzynię Steptronic Sport. Otrzymujemy również pakiet stylizacyjny M, 19-calowe felgi aluminiowe, 3-strefową klimatyzację automatyczną, sportowy: układ jezdny, mechanizm różnicowy, układ kierowniczy i sportowe hamulce. Tak, BMW na każdym kroku podkreśla, że zastosowane tu elementy są "sportowe". Bez dopłaty możemy mieć tylko klasyczny biały kolor, a każdy inny kosztuje dodatkowo 3300 złotych. Czy spodobały Wam się felgi z oponami Michelin Pilot Sport 4S, na których stoi przedstawione w teście M240i? Są niewątpliwie piękne, a opony zdają się przeczyć prawom fizyki, ale taki zestaw podnosi cenę o 6200 złotych. Standardowo tapicerka jest materiałowa i dopłacić można do skóry ekologicznej (700 złotych) lub naturalnej (5400 złotych). Obszycie pasów bezpieczeństwa nićmi w barwach BMW M też kosztuje i to 1300 złotych. Dopłaty wymaga ponadto dostęp bezkluczykowy czy kamera cofania, co w tej klasie trochę dziwi.
Poza topową odmianą M240i w ofercie są również wersje z 4-cylindrowymi silnikami o pojemności dwóch litrów. Jest jednostka benzynowa (184 KM i 300 Nm), która przyspiesza do "setki" w 7,5 sekundy i kosztuje co najmniej 149 900 złotych. Nie zabrakło też diesla (190 KM i 400 Nm), który pochwalić się może lepszym sprintem i prędkość 100 km/h osiąga po czasie 6,9 sekundy, a jego ceny rozpoczynają się od 163 900 złotych. W obu przypadkach napęd przenoszony jest na tylne koła i dostępna jest wyłącznie automatyczna skrzynia biegów.
BMW M240i bardzo rzetelnie wypełnia zadanie, które przed nim postawiono. Dostarcza coś, czego nie da się realnie zmierzyć, zważyć, czy nawet zobaczyć. No chyba, że mówimy o szerokim uśmiechu na twarzy kierowcy i pasażera w trakcie jazdy. W poprawianiu nastroju jest bowiem prawdziwym mistrzem. Zwinny, szybki, ale też przewidywalny i pozwalający na dużo, w miarę bezpiecznego, szaleństwa. Ciężko nawet wskazać jego słabe punkty. Na pewno można nieco narzekać na ograniczoną praktyczność. Jest to auto raczej dwuosobowe, a drugi rząd lepiej potraktować jako dodatkową przestrzeń bagażową, bo nawet zamontowanie tam fotelika może być problemem. To jednak nie praktyczność była na pierwszym planie konstruktorów M240i. Nie jest to propozycja racjonalna, ale bardzo silnie emocjonalna. Czy to wada? W żadnym wypadku.
Tekst i zdjęcia: Michał Borowski