Bliźniaki
Mogą być jedno lub dwujajowe. Zawsze charakteryzują się dużym, by nie rzec lustrzanym podobieństwem, co niewątpliwie utrudnia (a może właśnie ułatwia) im życie. Bywają ze sobą mylone. Wacek to czy Jacek? Jacek czy Wacek? Bliźnięta, bo o nich tu mowa, cierpią na rozdwojenie jaźni, ale nie jest to powód, dla którego rwałyby włosy z głów. Rodzona matka zawsze je odróżni. Po drobnym szczególe, po śmiechu czy grymasie twarzy.
Seat arosa i volkswagen lupo to też bliźniaki, tyle że samochodowe. Na pozór jednojajowe. Tak naprawdę jednak oba te pojazdy różnią się od siebie i to sporo. Już sam fakt, że powstały w dwóch odrębnych (choć zrzeszonych pod skrzydłami jednego koncernu) firmach daje wiele do myślenia. Bliźniaki urodzone z dwóch matek to jakaś niedorzeczność. To co w naturze nie możliwe, realne jednak w świecie techniki.
Wprawne oko szybko rozszyfruje personalia. To arosa, a to lupo. Dyletant pomęczy się trochę. Na manowce zwiodą go pozory i brak wiedzy. Pozory, to teoretycznie taka sama karoseria. Teoretycznie, bowiem w praktyce oba nadwozia różnią się znacznie. Tylko z tyłu, gdyby nie czerwone lampy w lupo i duży, okrągły znaczek firmowy, można by pomylić go z arosą. No może jeszcze z profilu. Przód jednak to dwa różne auta.
Stylistyczne nawiązanie do rodzinnej linii Seata w arosie nie powinno lędzie standardy. Funkcjonalnie, ale bez polotu. Wszystko na swoim miejscu, ale bez fantazji. Na dodatek szaro. Czteroramienne koło kierownicy, tradycyjne kratki nawiewu, tarcze wskaźników w jednym, ciemnym kolorze. Mało optymizmu, choć tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Za to w lupo biegunowe wręcz przeciwieństwo. Trzyramienna, sportowa kierownica, nowatorski design tablicy przyrządów, żywsza w tonacji i kolorze tapicerka, wygodniejsze fotele. Dwa olbrzymie zegary w luksusowej otoczce chromu, z dwukolorowymi tarczami podświetlanymi na niebiesko stanowią o elegancji i klimacie tego miejsca. Mała i niewygodna, skrytka w desce arosy zastąpiona została w lupo otwartym, ale bardziej poręcznym schowkiem, zaś gałka dźwigni zmiany biegów (w obu autach zastosowano tę samą pięciostopniową, manualną bądź wedle indywidualnych życzeń automatyczną skrzynię biegów) oraz klamki wewnętrzne wykonano z metalu.
Idąc dalej tropem różnic wspomnieć wypada o parametrach, które w żaden sposób nie są takie same. Stutrzydziestolitrowy bagażnik arosy poprzez złożenie oparć tylnej kanapy da się powiększyć do 465 litrów, w lupo z tej samej powierzchni bagażowej 130 litrów można osiągnąć aż 830 litrów. Chyba dlatego volkswagen jest od seata o 43 kilogramy cięższy (864:907 kg) i może na swój pokład zabrać 52 kilogramy bagażu więcej (ładowność obu aut wynosi odpowiednio 401 i 453 kg).
Tak więc z rozpoznaniem bliźniaków po ich zewnętrznych cechach nie będzie żadnych problemów. Schody rozpoczną się dopiero wówczas, kiedy przyjdzie nam zidentyfikować, kto jest kto na podstawie oględzin silnika. Zarówno w arosie jak i w lupo montowane są trzy identyczne jednostki napędowe: 1.0 i 1.4 benzyna oraz 1.7 diesel. Ponieważ najbardziej popularną jest ta pierwsza, ją właśnie opisujemy poniżej.
Jest to czterocylindrowy, ośmiozaworowy, rzędowy, umieszczony poprzecznie z przodu pojazdu silnik z wielopunktowym, elektronicznym wtryskiem paliwa oraz regulowanym katalizatorem. Z pojemności 999 cm sześc. uzyskuje on moc maksymalną 50 KM przy 5000 obr./min, oraz maksymalny moment obrotowy 86 Nm przy 3000 obr./ min. Na rozpędzenie się od 0 do setki silnik ten potrzebuje 17,4 sekundy, zaś szybkość maksymalna jaką jest w stanie rozwinąć wynosi 151 km/godz. Przy tym wszystkim zużywa średnio 6,6 litra benzyny na sto.
Nikt dokładnie nie wie, jaki cel przyświecał obu producentom, kiedy powoływali oni do życia arosę i lupo. Na co komu dwa bardzo podobne do siebie samochody? Czy nie wystarczy jeden porządny? Polityka zakłada prawdopodobnie możliwość wyboru pomiędzy wersją bardziej zubożoną (arosa) a wersją komfortową (lupo). Przypuszczenie to zdaje się potwierdzać fakt sporego zróżnicowania ceny. Patrzcie Państwo, jak to bliźniak bliźniakowi nie równy!