Zderzenie radiowozu z ciężarówką. Policja wie, że funkcjonariusz był niewinny
Portal 40ton.pl dotarł do nowych ustaleń w sprawie kontrowersyjnego zdarzenia drogowego, do którego doszło na początku lipca br. w miejscowości Styków. Na skrzyżowaniu nieoznakowany radiowóz zderzył się z ciągnikiem siodłowym. Kto ponosi winę? Wyrok sądu jeszcze nie zapadł, ale policja już wie, że oskarżonym nie będzie funkcjonariusz.
Spis treści:
Do groźnie wyglądającego zdarzenia drogowego, w którym brał udział nieoznakowany radiowóz marki BMW oraz ciągnik siodłowy marki Scania, doszło 7 lipca w miejscowości Styków pod Starachowicami. Kierujący Scanią wykonał skręt w lewo, a jadące z przeciwka BMW, dojeżdżając do skrzyżowania na drodze krajowej 42, kontynuowało jazdę prosto przez skrzyżowanie. Uderzenie było mocne, co widać chociażby po uszkodzeniach radiowozu.
Radiowóz zderzył się ze Scanią. Czyja to wina?
Z ustaleń policji wynikało, że to 31-latek z ciężarówki swoim manewrem wymusił pierwszeństwo przejazdu. Niestety, kierujący ciągnikiem miał na ten temat nieco inne zdanie. Finalnie stronom nie udało się dojść do porozumienia, a sprawa trafiła do sądu w Kielcach.
Policja nikogo nie przesłuchała. Nowe fakty w sprawie
Zgodnie z informacjami, które przekazał portal 40ton.pl, Komenda Wojewódzka w Kielcach do początku sierpnia miała przeanalizować nagranie i przesłuchać uczestników zdarzenia. Jak się jednak okazuje, nic takiego nie miało miejsca - ani szofer, ani właściciel Scanii nie zostali wezwani na złożenie wyjaśnień i przedstawienie dowodów.
Policja już wie, że za wypadek nie odpowie funkcjonariusz
Wydawałoby się więc, że na rozwiązanie tej sprawy trzeba będzie jeszcze sporo poczekać - nic bardziej mylnego. Do właściciela ciężarówki trafiło właśnie pismo od towarzystwa ubezpieczeniowego, z którego wynika, że jego samochód był sprawcą zdarzenia pod Starachowicami. Czyżby sąd w Kielcach zapomniał poinformować jedną ze stron o wyroku w sprawie czy może policja działa na własną rękę?
Nagranie istnieje, ale policja nie chce go pokazać
Na szczęście prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamerę zamontowaną w BMW. Na ten moment jednak nie zostanie ono udostępnione, ponieważ - jak tłumaczy KWP w Kielcach - film z wideorejestratora jest dowodem w sprawie. Ostatecznie nagranie pozwoli wyjaśnić, jaka była rola radiowozu w całej sprawie.